- Ministerstwo Zdrowia proponuje zmiany, które mają przynieść ok. 10,4 mld zł oszczędności do 2026 roku
- Plan obejmuje m.in. ograniczenia w darmowych lekach dla dzieci i seniorów oraz limity w diagnostyce
- W cięcia wliczone są również zmiany w wynagrodzeniach dla medyków
- Oszczędności mogłyby zmniejszyć deficyt NFZ z 23 mld zł do około 12,9 mld zł w 2026 roku
- Jakub Gołąb, rzecznik Ministerstwa Zdrowia, podkreśla, że są to propozycje zmian systemowych, które obecnie są przedmiotem rozmów
- O ich ocenę Rynek Zdrowia poprosił ekspertów
Cięcia w darmowych lekach dla dzieci i seniorów, AOS, diagnostyce
Ponad 10 mld zł - tyle mógłby zaoszczędzić NFZ, wprowadzając zmiany wskazane przez resort zdrowia w piśmie do ministra finansów. O tyle zmniejszyłaby się przyszłoroczna luka, szacowana na 23 mld zł. Pismo, datowane na 29 października, trafiło w poniedziałek (1 grudnia) do mediów.
Wśród propozycji znalazły się np. przywrócenie limitów w specjalistyce (poza wizytami pierwszorazowymi i zabiegowymi), operacjach zaćmy oraz badaniach obrazowych, ograniczenia w bezpłatnych lekach, zmiany w wycenach niektórych świadczeń, a także zasadach corocznych podwyżek dla pracowników medycznych. Z części z tych propozycji MZ już się zdążyło wycofać – np. tych dotyczących wynagrodzeń na kontraktach.
W związku z tym samorząd lekarski zaapelował do Ministerstwa Finansów i Ministerstwa Zdrowia z prośbą o ujawnienie aktualnego planu działań.
- Chcielibyśmy wiedzieć, jaki jest faktyczny i realistyczny do wprowadzenia plan, bo nie sądzę, że jakikolwiek rząd może sobie pozwolić wizerunkowo na to, żeby ograniczać dostępność do leczenia - mówi Rynkowi Zdrowia Jakub Kosikowski, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej.
"Trwa analiza możliwych do wdrożenia rozwiązań"
Pismo, jak się dowiadujemy, to odpowiedź na prośbę resortu finansów o przedstawienie możliwego planu oszczędnościowego. Zawiera propozycje zmian systemowych, które obecnie są przedmiotem rozmów.
- Trwa analiza możliwych do wdrożenia rozwiązań, mających na celu poprawę sytuacji finansowej w ochronie zdrowia. Kwestia ta jest aktualnie szeroko dyskutowana oraz analizowana na wszystkich poziomach - zastrzega Jakub Gołąb, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
Na ile realne do wprowadzenia są te zmiany? Na to pytanie większość komentatorów nie odpowiada jednoznacznie. Warto jednak zauważyć, że spośród 15 wskazanych propozycji tylko jedna wymagałaby zmian ustawowych – pozostałe można by było wprowadzić w drodze rozporządzenia lub obwieszczenia ministra zdrowia, zarządzenia prezesa NFZ czy przez rekomendację prezesa AOTMiT.
Jak jednak słyszymy, wymagałoby to decyzji na poziomie wyższym niż resort zdrowia, a nawet resort finansów.
- To plan minimum - ocenia Wojciech Wiśniewski z Federacji Przedsiębiorców Polskich, choć przyznaje jednocześnie, że mimo tego przekonania brak w nim pewności, czy uda się przeforsować choćby część tych rekomendacji.
Pokazała to choćby postawa MZ wobec zmian w kontraktach lekarzy – resort wycofał się z forsowania limitu zarobków, twierdząc, że był to pomysł strony związkowej. Tymczasem, jak przypomina Wiśniewski, w tej kwestii wśród parterów społecznych panuje zgoda: nie będzie akceptacji dla zmian w ustawie wynagrodzeniowej (czyli jednego z najważniejszych punktów na liście oszczędności) bez uregulowania kominów płacowych na kontraktach.
MZ rozpaczliwie szuka oszczędności pod presją resortu finansów?
Wyhamowanie dynamiki podwyżek pracowników ochrony zdrowia - jak twierdzą zgodnie MZ i NFZ- to konieczność w obecnych warunkach finansowych. Jednak ministerstwo kładzie na stole propozycje oprotestowane przez stronę związkową już pół roku temu. A na liście oszczędności ma jeszcze inne, równie niepopularne propozycje.
- W zasadzie wszystkie dotyczą szpitali powiatowych. Powiem wprost: gdyby weszły one w życie w tym kształcie, szpitale zaczęłyby po prostu upadać, a dostępność do świadczeń dla pacjentów zostanie drastycznie ograniczona - mówi w rozmowie z Rynkiem Zdrowia Waldemar Malinowski, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych.
Zastanawia się, jak rozumieć tłumaczenia MZ, że to jedynie rozwiązania do dyskusji. - Czy resort z czasem te propozycje skoryguje? Gdzie w takim razie długoterminowe planowanie działań w ochronie zdrowia? To czysty Bareja. Ministerstwo Zdrowia zrzuca odpowiedzialność za brak pieniędzy w NFZ na szpitale na zasadzie: nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi? - ocenia prezes OZPSP.
Zaznacza, że propozycje nie były ze związkiem konsultowane. A jaki przyniosłyby skutek?
- MZ zaproponowało likwidację współczynników 1,07 i 1,06 dla szpitali I i II stopnia. Przypomnę, że zostały one wprowadzone, by zrównoważyć szpitalom powiatowym wprowadzenie zbyt wysokiej - na co wskazuje nawet AOTMiT - wyceny świadczeń wysokospecjalistycznych. W związku z trudnościami z bieżącymi płatnościami po stronie Funduszu szpitale powiatowe już są w trudnej sytuacji - po likwidacji współczynników byłaby jeszcze gorsza. NFZ dopiero teraz reguluje II kwartał 2025 r. Dla dostawców usług dla szpitali będzie to czytelny sygnał: podmioty lecznicze będą niewypłacalne. Może zamiast drastycznie obniżać finansowanie i wprowadzać limitowanie części świadczeń niech MZ przyjrzy się nadmiernie wysokim wycenom w niektórych obszarach? - proponuje Malinowski.
Na tę samą kwestię zwraca uwagę Maria Libura z Zakładu Zdrowia Publicznego i Medycyny Społecznej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
- Owszem, taryfikacja części świadczeń wymaga korekty, ale w obu kierunkach: niektóre wyceny należy obniżyć, a inne podnieść. Tymczasem MZ zaproponowało w piśmie jedynie obniżkę, wydaje się więc, że korekta taryf ma służyć systemowym oszczędnościom. Taka logika nie służy poprawie bezpieczeństwa pacjentów oraz jakości i dostępności do diagnostyki i leczenia. To niezrozumiały kierunek w kraju, który na tle innych państw UE wydaje na zdrowie bardzo mało, tak w relacji do PKB, jak i nominalnie - mówi ekspertka.
Jej zdaniem, sądząc po treści pisma, MZ rozpaczliwie szuka oszczędności pod presją resortu finansów, a takie odchudzanie bez oglądania się na efekt zdrowotny jedynie pogorszy dostępność do opieki medycznej, a i tak nie uratuje budżetu NFZ.
- W piśmie MZ utrzymano propozycję ograniczenia wzrostu wynagrodzeń, a przy tym widać wyraźnie, że cięcia w finansowaniu będą dotyczyły także bezpośrednio świadczeń. Rozmawiajmy o zmianach w strukturze zatrudniania i wynagradzania personelu, o rozpiętościach płacowych, racjonalizacji wydatków. Nie możemy jednak pozwolić sobie na obniżanie nakładów na publiczny system ochrony zdrowia. Wręcz przeciwnie, powinniśmy dążyć do ich podniesienia - przekonuje Maria Libura.
Wrócą limity tam, gdzie już o nich zapomniano?
Sporo emocji wzbudza propozycja przywrócenia limitów w specjalistce, badaniach obrazowych i ograniczeń w dostępie do darmowych leków. Eksperci przekonują, że to również będą pozorne oszczędności.
- Efekt będzie identyczny z tym obserwowanym obecnie i w zeszłym roku w przypadku operacji planowych czy programów lekowych. W momencie, gdy wyczerpią się limity, ta część systemu po prostu przestaje działać. To oznacza przesuwanie pacjentów na listy oczekujących lub przenoszenie ich do innych placówek, które nie wykończyły kontraktu - ocenia Jakub Kosikowski.
Zwraca uwagę, że miało by to dotknąć takich świadczeń jak poradnie, diagnostyka obrazowa czy operacje zaćmy.
- W tym roku poradnie specjalistyczne mimo problemów działają praktycznie bez ograniczeń, co umożliwia realizację większej liczby planowych świadczeń niż w latach sprzed uwolnienia limitów. Jednak w sytuacji ponownego wprowadzenia limitów i one "staną" dla niepierwszorazowych pacjentów - przewiduje rzecznik NIL.
Rekordowe nakłady wciąż niewystarczające
Dyskusji o konieczności oszczędzania, choćby w kontekście zmian w ustawie wynagrodzeniowej, towarzyszą apele o "całościową" reformę, wzmacniane twierdzeniami, jakoby decydenci dziwili się, że mimo rekordowych nakładów system jest wciąż niedofinansowany, a owe rekordowe nakłady nadal są niewystarczające. I to się nie zmieni bez gruntownych reform. Z drugiej jednak strony, trudno reformować system w stanie permanentnego niedofinansowania.
Jakub Kosikowski przypomina jednak, że Polska nadal przeznacza na zdrowie mniej niż średnia OECD czy UE.
- Jednocześnie mamy nie do końca określony koszyk świadczeń gwarantowanych i podczas gdy finansowanie przypomina raczej standardy "drugiej ligi', a nie 20. gospodarki świata, udajemy, że leczymy praktycznie wszystko. To prowadzi do nieuniknionych pytań o to, na czym jeszcze można oszczędzać - oraz do wniosku, że bez odważnych decyzji system będzie nadal balansował na granicy wydolności. A w miarę spadku osób w wieku produkcyjnym i starzenia się społeczeństwa koszty będą coraz większe. W rezultacie system przechodzi od kryzysu do kryzysu, podejmując interwencje w miejscach najbardziej newralgicznych, zamiast wdrażać całościowe rozwiązania - ocenia.
- Można odnieść wrażenie, że odbywa się tu jakaś rekonstrukcja historyczna lat 90., kiedy to w imię obniżania kosztów pracy ustalono niską składkę zdrowotną, oszczędzano na personelu medycznym, a pacjenci musieli się ratować, płacąc za zdrowie z własnej kieszeni. Tylko wtedy byliśmy biednym, postkomunistycznym krajem, a dziś jesteśmy przecież 20. gospodarką świata - podsumowuje Maria Libura.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Dowiedz się więcej na temat:

5 dni temu
17

![Świadczenie wspierające w 2026 r. [tabela kwot i punktów]. Wystarczy 70 punktów w decyzji WZON by dostać 752 zł miesięcznie. Wniosek do ZUS można złożyć już teraz](https://webp-konwerter.incdn.pl/eyJmIjoiaHR0cHM6Ly9nLmluZm9yLnBsL3A/vX2ZpbGVzLzM4OTM0MDAwLzEwLWxpc3RvcG/FkYS0yMDI1LWN6eS16dXMtamVzdC1vdHdhc/nR5LTM4OTM0MTY3LmpwZyIsInciOjEyMDB9.webp)



English (US) ·
Polish (PL) ·