Pentagon kontra Netflix. Hit "Dom pełen dynamitu" wkurzył rząd USA

13 godziny temu 3
Dom pełen dynamitu
Pentagon skrytykował "Dom pełen dynamitu" Fot. Kadr z "Domu pełnego dynamitu"

Nową "jedynką" polskiego Netfliksa został thriller "Dom pełen dynamitu", w którym amerykański rząd staje w obliczu zagrożenia nuklearnego. Film Kathryn Bigelow szybko wywołał kontrowersje – Pentagon zarzucił mu wprowadzanie widzów w błąd, ale scenarzysta stanowczo się z tym nie zgadza.

Daj napiwek autorowi

"Dom pełen dynamitu" to polityczny thriller w reżyserii Kathryn Bigelow, pierwszej kobiety w historii nagrodzonej Oscarem za reżyserię ("The Hurt Locker. W pułapce wojny" z 2008 roku). To już drugie jej dzieło poświęcone kryzysowi nuklearnemu (po "K-19" z Harrisonem Fordem) – Bigelow wyjawiła, że ma nadzieję, że jej film zapoczątkuje globalną dyskusję o redukcji arsenału atomowego.

O czym jest film, który ma spore szanse na nominacje do Oscara? Pewnego dnia w Forcie Greely na Alasce radary zaczynają świecić na czerwono – to oznacza tylko jedno: w stronę USA został wystrzelony pocisk jądrowy, chociaż nie wiadomo skąd i przez kogo. W Waszyngtonie rozpoczyna się dramatyczna walka z czasem. Jeśli rakieta dotrze do Chicago, zagrożone będzie życie 10 milionów ludzi.

Pentagon krytykuje "Dom pełen dynamitu". "Fałszywe założenia"

Uwaga, spoiler!

Film, który premierowo pokazano na festiwalu w Wenecji, w październiku trafił do kin w Wielkiej Brytanii i USA, a następnie – 24 października – na Netfliksa, zdążył już wzbudzić kontrowersje w Stanach Zjednoczonych. Departament Obrony USA skrytykował sposób, w jaki Kathryn Bigelow i jej ekipa przedstawili amerykański system obrony przeciwrakietowej.

Jak ujawnił "Bloomberg", 16 października Pentagon opublikował wewnętrzny dokument, w którym odniósł się do "fałszywych założeń" zawartych w filmie. Chodzi o konkretny moment – w "Domu pełnym dynamitu" amerykańskie wojsko wysyła z Alaski pociski przechwytujące (Ground-Based Interceptors), które mają zestrzelić nadlatującą głowicę jądrową. System jednak zawodzi – rakieta dociera do celu, a Chicago staje w obliczu katastrofy.

W dokumencie stwierdzono, że ukazana w filmie niezdolność wojska do powstrzymania pocisku jest "interesującym elementem dramatycznym, mającym służyć rozrywce widzów", jednak rzeczywiste możliwości obronne "przedstawiają zupełnie inny obraz".

Według filmu, skuteczność amerykańskich pocisków przechwytujących wynosi zaledwie 61 proc., jednak zdaniem Pentagonu to nieprawda. W swoim oświadczeniu Agencja Obrony Przeciwrakietowej (Missile Defense Agency) twierdzi, że ich system "od ponad dekady osiąga 100-procentową skuteczność w testach".

– Wyniki mówią same za siebie. Nasz program działa bardzo dobrze i będzie się rozwijał w ciągu najbliższej dekady – powiedział jeden z przedstawicieli wojska cytowany przez serwis Deadline.

Scenarzysta "Domu pełnego dynamitu" odpowiada Pentagonowi. "Zgodne z rzeczywistością"

Na krytykę zareagował Noah Oppenheim, scenarzysta filmu i były prezes NBC News. W rozmowie z "The Guardian" stwierdził, że choć ma szacunek do Pentagonu – który wcześniej skrytykował inny przebój Netfliksa, "Rekrutów" – to "z szacunkiem, ale stanowczo nie zgadza się" z ich oceną.

– Rozmawiałem z wieloma ekspertami od obrony przeciwrakietowej, wszyscy wypowiadali się oficjalnie i jednoznacznie: nasz system nie jest doskonały – powiedział Oppenheim. – To, co pokazujemy w filmie, jest zgodne z rzeczywistością – podkreślił.

Z kolei fizyczka jądrowa Laura Grego z organizacji Union of Concerned Scientists zauważyła w rozmowie z "Bloombergiem", że film przedstawia sytuację znacznie prostszą niż te, z którymi realnie musiałby się zmierzyć amerykański system obrony.

W rzeczywistości zagrożenie byłoby znacznie bardziej złożone – obejmowałoby wiele pocisków, fałszywe cele i ataki na elementy systemu obronnego. W tym sensie zagrożenie z filmu jest "tak proste, jak tylko się da" – podsumowała.

Czytaj także:

logo

Przeczytaj źródło