Paulina Holtz kontra warszawski szpital: "Jestem w szoku". Zapowiada walkę

5 dni temu 13

SPIS TREŚCI

  1. "Szpital zrobił sobie wolne"
  2. "Niepotrzebnie rozpętała się burza"

"Szpital zrobił sobie wolne"

Holtz opisała na Instagramie sytuację, która spotkała ją i jej ojca. Zrelacjonowała, 10 listopada udali się na zaplanowane półtora roku wcześniej badanie echa serca do szpitala przy ul. Banacha w Warszawie. Na miejscu okazało się, że placówka była zamknięta, a pacjenci, którzy pokonali setki kilometrów, odbijali się od drzwi.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Jaka była sytuacja, którą opisała Paulina Holtz?

Co twierdzi szpital przy ul. Banacha na temat wizyty ojca Pauliny Holtz?

Dlaczego Paulina Holtz jest oburzona sytuacją w szpitalu?

Jakie dalsze kroki planuje podjąć Paulina Holtz?

— Pojechaliśmy dziś do szpitala na Banacha i okazało się, że szpital zrobił sobie wolne i nie ma nikogo. Osoba z ochrony powiedziała nam, że pacjenci przyjeżdżali nawet z odległości 300 km i dowiadywali się na miejscu, że nikt ich nie przyjmie. Nikt nie poinformował nas, że badania, na które czeka się rok czy półtora, się nie odbędą — przekazała.

Aktorka nie kryła swojego oburzenia. W emocjonalnym wpisie zwróciła uwagę na brak empatii i odpowiedzialności ze strony placówki.

MedonetPRO OnetPremium

MedonetPRO OnetPremiumMedonet

— Moja pani dermatolożka zawsze mówiła, że w tej pracy chodzi o ludzi. Nie o pieniądze, ale o ludzi. Czy myślą? Czy umieją zarządzać tym, co robią? — pytała retorycznie.

Gwiazda "Klanu" zapowiedziała, że nie zamierza pozostawić tej sytuacji bez reakcji. Choć nie zdradziła szczegółów, zaznaczyła, że planuje podjąć dalsze kroki, by nagłośnić sprawę i walczyć o prawa pacjentów. Tymczasem placówka zdążyła już odpowiedzieć i przedstawić swoje stanowisko.

"Niepotrzebnie rozpętała się burza"

Z Barbarą Mietkowską, rzecznikiem szpitala przy ul. Banacha, skontaktował się "Fakt".

— (Ojciec Pauliny Holtz) był u nas 4 czerwca w poradni kardiologicznej. Otrzymał wtedy skierowanie na badanie echo serca. Od razu po wizycie udał się zapisać na to badanie i wyznaczono mu termin na 7 października tego roku. Niestety, na badaniu się nie pojawił — nie odwołał też wizyty ani nie poprosił o jej przełożenie. Po prostu nie przyszedł.

Rozmówczyni "Faktu" potwierdziła, że 10 listopada nie realizowano zapisów ani badań, ponieważ ten dzień był od dawna oznaczony w harmonogramie jako wolny od pracy.

— Pacjenci czasem się mylą albo po prostu nie przychodzą na wyznaczone wizyty. Wydaje się, że tutaj właśnie o taką pomyłkę chodziło. Nikt tego nie zweryfikował i niepotrzebnie rozpętała się burza — zakończyła.

Przeczytaj źródło