Paraliż kolei w polskiej miejscowości. Policja natychmiast ruszyła do akcji

1 dzień temu 7

Niepozorne zgłoszenie doprowadziło do szeroko zakrojonej akcji służb i paraliżu jednej z kluczowych tras kolejowych w regionie. Co dokładnie wydarzyło się w rejonie poznańskich torów i dlaczego reakcja była tak szybka? Sytuacja początkowo wyglądała niejasno, a pierwsze ustalenia tylko zwiększyły napięcie. Z każdym komunikatem pojawiało się coraz więcej pytań, na które odpowiedzi nie były wcale oczywiste.

Niecodzienne zgłoszenie i natychmiastowa mobilizacja służb

Niewielkie sygnały potrafią czasem uruchomić lawinę działań, zwłaszcza w sytuacji, gdy w tle pojawia się ryzyko zakłóceń infrastruktury krytycznej. Tak było w tym przypadku: pojedyncza informacja od pracownika kolei wystarczyła, by na miejscu pojawiły się różne formacje odpowiedzialne za bezpieczeństwo transportu. W rejonie poznańskiej stacji rozpoczęto dokładne przeszukania, a lokalny ruch został ograniczony. Dlaczego reakcja była aż tak zdecydowana? Po ostatnich wydarzeniach w kraju każda anomalia w pobliżu torów traktowana jest z wyjątkową powagą.

Choć początkowo nic nie wskazywało na poważny incydent, sama skala zaangażowania służb mogła sugerować, że sytuacja ma potencjał rozwinąć się w nieoczekiwanym kierunku. Czy tym razem również miało dojść do niebezpiecznego zdarzenia?

Paraliż kolei w polskiej miejscowości. Policja natychmiast ruszyła do akcjifot. Policja Śląska 

Zakłócony ruch i pierwsze ustalenia z terenu

Zanim na jaw wyszły bardziej konkretne ustalenia, konsekwencje odczuli pasażerowie. Ruch między Poznaniem a Wągrowcem został wstrzymany na kilka godzin, a część pociągów skierowano objazdami. Na torach nie znaleziono jednak urządzeń wybuchowych ani żadnych elementów wskazujących na sabotaż. To tylko zwiększyło spekulacje, bo odnotowany wcześniej głośny huk nie był przypadkowy.

Służby prowadziły czynności przez większą część dnia, analizując teren i zbierając materiał dowodowy. Dopiero później okazało się, że z pozoru niegroźne odgłosy mogły mieć zupełnie inne źródło, niż przypuszczano w pierwszych godzinach. Co tak naprawdę uruchomiło tak szeroko zakrojoną akcję?

Ustalenia policji: zatrzymany mężczyzna, znalezione petardy i potwierdzone zarzuty

Jak poinformował mł. insp. Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji, funkcjonariusze namierzyli osobę odpowiedzialną za całe zamieszanie.

Policjanci zatrzymali 43-letniego mężczyznę, który odpalił kilka petard hukowych na torach, w rejonie ul. Bałtyckiej w Poznaniu. Swoim zachowaniem na wiele godzin sparaliżował ruch pociągów i uruchomił służby. Materiał zebrany na miejscu pozwolił nam wytypować mężczyznę odpowiedzialnego za to zdarzenie — przekazał Borowiak.

W trakcie przeszukania jego mieszkania funkcjonariusze zabezpieczyli kilkaset petard hukowych, co tylko potwierdziło, że incydent nie był przypadkowy. Według policji mężczyzna trafił do aresztu, a jego sprawa jest szczegółowo analizowana pod kątem odpowiedzialności prawnej.

Paraliż kolei w polskiej miejscowości. Policja natychmiast ruszyła do akcjiFot. Canva

Aktualnie mężczyzna przebywa w policyjnym areszcie. Nasi policjanci analizują jego sytuację pod względem odpowiedzialności prawnej” — dodał Borowiak.

Zatrzymany jest Polakiem, a służby badają, czy jego działania mogły doprowadzić do poważniejszych konsekwencji. Skala odnalezionych materiałów sugeruje, że sprawa może wymagać dalszych ustaleń.

Choć incydent okazał się mniej groźny, niż przypuszczano w pierwszych minutach, jego skutki pokazały, jak wrażliwa jest infrastruktura kolejowa na każde zakłócenie. Sprawa unaoczniła też, że nawet pozornie błahe działania są w stanie uruchomić reakcję służb na skalę, która w innych okolicznościach mogłaby dotyczyć znacznie poważniejszych zagrożeń.

Przeczytaj źródło