Pana Marcina rozszarpały psy. Przyjaciel ujawnia wstrząsające szczegóły

3 tygodni temu 31

Data utworzenia: 16 października 2025, 14:58.

— Podczas porannej mszy za jego zdrowie, dostałem informację, że Marcin nie żyje. Gdy przekazałem ją zebranym w kościele, lament był straszny. Tam była jego chrzestna, bliscy... Ja sam nie byłem w stanie wsiąść do samochodu ze zdenerwowania — mówi "Faktowi" przyjaciel mężczyzny zagryzionego przez psy pod Zieloną Górą, Mariusz Wicik. Jego opis tego, co przydarzyło się 46-latkowi, jest wstrząsający.

Mariusz Wicik wspomina zmarłego przyjaciela. Pana Marcina zagryzły psy. Foto: NewsLubuski / Eastnews, Facebook, Mariusz Wicik / Facebook

Pan Marcin z Puław w niedzielę 12 października zatrzymał się na MOP pod Zieloną Górą. Jako zawodowy kierowca tira musiał zrobić sobie przerwę w jeździe. Postanowił wykorzystać ją na grzybobranie. W lesie zaatakowały go trzy psy, które uciekły z pobliskiej strzelnicy. Rany mężczyzny były tak poważne, że lekarzom nie udało się go uratować. — I tak bardzo im dziękuję za ich postawę, bo była heroiczna. Przeprowadzili szereg operacji, walczyli jak lwy o życie Marcina — mówi Mariusz Wicik, Przewodniczący Rady Miasta Puławy, a prywatnie przyjaciel zmarłego.

Zielona Góra. Psy zagryzły grzybiarza. Przyjaciel wspomina

Pan Mariusz nie może otrząsnąć się po śmierci znajomego. — Dopiero co się widzieliśmy, dopiero co rozmawialiśmy. Tak trudno mówić o nim "był". Od niedzieli cały czas do mnie nie dociera, że to się naprawdę stało — mówi w rozmowie z "Faktem" Mariusz Wicik. Wspomina, że zmarły pan Marcin, był znany w Puławach. Działał jako społecznik, był kiedyś piłkarzem lokalnego klubu, sporo udzielał się jako patriota. — Każdemu skory do pomocy. Naprawdę trudno w ogóle zebrać myśli — dodaje.

Czytaj też: Tragedia pod Zieloną Górą. 46-letni grzybiarz nie przeżył ataku psów

Partnerka pana Marcina chce, by sprawa nie została zamieciona pod dywan, ale na razie nie ma sił rozmawiać z mediami. — Ona i cała rodzina są w głębokim szoku — tłumaczy Mariusz Wicik. Niedługo przed atakiem, pan Marcin wysyłał bliskim zdjęcia z grzybobrania. Potem rozegrał się dramat. — Dotarły do mnie informacje, że kiedy znaleziono Marcina, te psy leżały wokół niego. Potraktowały go jak jakąś zwierzynę. To jest wstrząsające. Zrobię prywatnie i służbowo jako przewodniczący rady wszystko, by właściciel psów poniósł konsekwencje — mówi.

On był kierowcą. Można było się liczyć z tym, że przydarzy się tragiczny wypadek, ale nie coś takiego. Tej śmierci można było uniknąć, gdyby policja reagowała właściwie na wcześniejsze sygnały o groźnych psach. Dlatego to takie wstrząsające

— podkreśla pan Mariusz w rozmowie z "Faktem".

Zobacz też:

Potrójne zabójstwo w Barcicach. Wstrząsające słowa sołtysa. "Bali się chodzić spać"

"Uratował mnie sąsiad, inaczej bym nie wyszła". Sąsiadka Mirelli ujawnia, co usłyszała w szpitalu

/5

NewsLubuski / Eastnews, Facebook, Mariusz Wicik / Facebook

Pan Mariusz i pan Marcin bardzo dobrze się znali.

/5

NewsLubuski / East News

W pobliżu tego miejsca rozegrał się dramat.

/5

Mariusz Wicik / Facebook

Samorządowiec Mariusz Wicik walczy o sprawiedliwość, dla zagryzionego przez psy przyjaciela.

/5

NewsLubuski / East News

Psy uciekły z terenu strzelnicy i zaatakowały człowieka.

/5

NewsLubuski / East News

Pan Marcin był kierowcą tira.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.

Newsletter

Najlepsze teksty z Faktu! Bądź na bieżąco z informacjami ze świata i Polski

Zapisz się

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas!

Napisz list do redakcji

Przeczytaj źródło