Oto bomba, która pozwala Rosjanom łamać opór Kijowa. Teraz ma ją także Ukraina

3 godziny temu 2
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Ukraina produkuje własne bomby szybujące?

W środę, 25 czerwca 2025 roku ukraiński serwis Defense Express udostępnił nagranie przedstawiające test nowej ukraińskiej bomby szybującej. Jak czytamy, ukraińskie biuro Medoid prowadzi obecnie zaawansowane prace nad bombą, która byłaby rozwiązaniem analogicznym do rosyjskich UMPK (Унифицированный модуль планирования и коррекции) czy amerykańskim JDAM-ER (Joint Direct Attack Munition — Extended Range).

Nowa ukraińska bomba kierowana przed rozłożeniem skrzydełek. / Defense Express/YouTube

Na zamieszczonym nagraniu dostrzec możemy tradycyjną „głupią” bombę FAB-500 (o masie 500 kg, odpowiednik amerykańskiej Mk 83). Do bomby podłączono specjalne rozkładane skrzydełka, które pozwalają jej uderzać w cele oddalone o kilkadziesiąt kilometrów z precyzją co do kilku metrów. Test przeprowadzono z użyciem myśliwca Su-24. Bomba ma mieć zasięg ok. 60 km, ale planowane jest zwiększenie tej wartości do 80, a docelowo nawet 100 km.

Opracowanie takiej broni w Ukrainie to bardzo dobra wiadomość dla walczących, ponieważ to właśnie bomby szybujące są dziś główną przyczyną ukraińskich porażek. Nawet najlepiej okopana kompania musi wycofać się z zajmowanych pozycji, jeśli przeciwnik postanowi zasypać je kilkunastoma tonami materiałów wybuchowych.

Bomby, czyli podstawa współczesnej wojny

Choć dużo pisze się dziś o nowych pociskach rakietowych czy produkcji tysięcy sztuk amunicji artyleryjskich. To jednak nie artyleria czy nowoczesne pociski rakietowe stanowią dziś najważniejszy oręż w rękach nowoczesnych sił zbrojnych. Owszem — pociski rakietowe są dziś kluczowym elementem służącym do ataków na sztaby czy infrastrukturę krytyczną oddaloną o setki kilometrów od linii frontu.

Armatohaubica 2S22 Bohdana w trakcie strzału. / Ukraińskie Ministerstwo Obrony

Koszt każdego pocisku może jednak wynosić miliony dolarów, a na zmasowany ostrzał przy ich użyciu nie stać nawet Amerykanów. Całe na biało wchodzi tutaj lotnictwo wraz z tysiącami bomb. W zależności od wielkości, każda bomba może przenosić od kilkudziesięciu do nawet kilkuset kilogramów materiałów wybuchowych. To olbrzymia siła, która pozwala niszczyć bunkry i nawet dobrze okopanego przeciwnika.

Aby zobrazować odpowiednio sytuację, warto posłużyć się konkretnym przypadkiem. Myśliwiec F-15 może zabrać z sobą np. 4 bomby Mk 84 lub 12 bomb Mk 82. Każda bomba Mk 84 waży ok. 925 kg, a dla Mk 82 to 241 kg. Masa samego ładunku wybuchowego to ok. 430 kg dla M 84 lub 89 dla Mk 82. Z kolei pocisk kal. 155 mm Zrzucenie przez F-15 12 bomb Mk 82 odpowiada więc wystrzeleniu niemal 100 pocisków kal 155 mm. Analogicznie, dla 4 bomb Mk 84 to ponad 150 pocisków artyleryjskich. Gdy dodamy do tego fakt, że energia z uderzenia artylerii jest rozłożona w czasie, to okaże się, że do zburzenia jednego budynku potrzeba nawet kilkudziesięciu pocisków kal. 155 mm lub 1-2 bomb Mk 82.

Bomba lotnicza Mk 82 jest dziś jedną z najpopularniejszych bomb świata. / Nitro-Chem

Gdy przeciwnik posiada bunkry żelbetowe, to użycie artylerii kal. 155 mm może okazać się kompletnie nieskuteczne, a bomby są wtedy jedynym sposobem na zniszczenie takiej pozycji. To właśnie dlatego atakowanie dobrze umocnionych pozycji wymaga wsparcia lotnictwa. W przeciwnym razie taki atak kończy się bardzo wysokimi stratami ludzkimi. Dodać do tego należy także aspekt finansowy. Nie dość, że artyleria nie będzie w stanie zniszczyć bunkrów, to nawet jej użycie przeciwko normalnym budynkom czy okopom może okazać się bardzo kosztowne. Koszt jednego pocisku kal. 155 mm wynosił przed wojną na Ukrainie ok. 2000 dol. W przypadku bomby Mk 82 mówimy jedynie o dwukrotnie większej cenie (ok. 4000 dol.).

Bomby szybujące a wojna na Ukrainie

Do niszczenia pozycji przeciwnika masowo bomb lotniczych używają dziś zarówno Amerykanie jak i Izraelczycy. Tradycyjna bomba ma jednak dwie duże wady — zasięg i precyzję rażenia. Problem ten rozwiązuje zastosowanie bomb szybujących. Mówiąc najprościej — do „głupiej” bomby podłączane są powierzchnie sterowe (ster ogonowy i skrzydełka), dzięki czemu bomba może korygować tor lotu, a wytwarzana przez skrzydła siła nośna pozwala jej szybować na odległość kilkudziesięciu kilometrów.

M982 Excalibur może razić z precyzją kilku metrów cele oddalone o kilkadziesiąt kilometrów. / BAE Systems

W praktyce oznacza to, że taki samolot pozostaje poza zasięgiem obrony przeciwlotniczej przeciwnika. Oczywiście zasięg tego rozwiązania zależy od prędkości i wysokości lotu. Precyzyjne trafienie możliwe jest dzięki modułowi naprowadzającemu. Na bazie nawigacji satelitarnej (w przypadku amerykańskiej broni jest to GPS, Rosjanie używają GLONASS) bomba oblicza swoją pozycję i daje konkretne poprawki. Bomby często posiadają także nawigację inercyjną — obliczają swoją pozycję na bazie prędkości oraz kierunku lotu. To mniej dokładne, ale bardziej odporne na zakłócenia rozwiązanie.

Bomba szybująca pozwala więc uderzyć z wielką siłą, dużą precyzją i na znaczną odległość. Istnieją co prawda precyzyjne pociski artyleryjskie, ale rozwiązanie to ma mniejszy zasięg (rzadko przekraczający 50 km), nieporównywalnie mniejszą siłę rażenia, a co najważniejsze — znacznie wyższą cenę. Koszt stworzenia precyzyjnej bomby szybującej waha się zwykle w przedziale od 20 000 do 50 000 dol. Z kolei jeden artyleryjski precyzyjny pocisk Excalibur to cena ok. 100 000 dol. Choć oczywiście należy dodać do tego koszt paliwa lotniczego czy zużywania się samej maszyny, to rachunek ekonomiczny jest w tym przypadku niezwykle prosty.

Rosyjska bomba szybująca UMPK. / Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej

O zabójczej skuteczności rosyjskich bomb kierowanych od wielu miesięcy przekonują się na własnej skórze Ukraińcy. Taktyka Kremla jest toporna, ale bardzo skuteczna. Przy pomocy bezzałogowców Rosjanie izolują ukraińskie oddziały. Pozbawione wody, zapasów amunicji i morale, okopują się ona na zajmowanych pozycjach i czekają na uderzenie przeciwnika. Wtedy nadlatują rosyjskie samoloty i zrzucają bomby na obrońców. Zmasowanego ostrzału przy pomocy bomb szybujących UMPK nie jest w stanie przetrwać nawet najlepiej okopana kompania.

O jak dużej skali mówimy? W ciągu ostatniego tygodnia Rosjanie użyli ponad 50 pocisków rakietowych, ponad 20 tys. dronów FPV oraz 750 korygowanych w locie bomb lotniczych. Daje to średnio 100 bomb dziennie. W kwietniu 2025 roku Rosjanie zrzucali nawet ponad 200 takich bomb dziennie. Skuteczne ostrzeliwanie rosyjskich lotnisk sprawa jednak, że liczba sprawnych samolotów Su-24 spada. Te, które mogą atakować, muszą znajdować się na lotniskach oddalonych o setki kilometrów od linii frontu. To z kolei zmniejsza skuteczność ich użycia i liczbę zrzuconych bomb.

Ukraińcy potrzebują tych bomb jak ogień tlenu

W obliczu narastającego tempa rosyjskich ataków z powietrza, Ukraina nie może już dłużej liczyć wyłącznie na pomoc Zachodu. Dzienne zapotrzebowanie ukraińskiej armii szacuje się na co najmniej 100 bomb szybujących – to minimalny próg, by efektywnie wspierać działania ofensywne i odpierać kolejne rosyjskie natarcia. Dostawy zachodnich systemów takich jak JDAM-ER, AASM Hammer czy GBU-39 SDB są zbyt ograniczone, a koszty – zbyt wysokie. Dlatego powstanie rodzimego systemu kierowanego, opracowanego przez biuro konstrukcyjne Medoid, może być dla Kijowa punktem zwrotnym nie tylko militarnie, ale i politycznie.

JDAM-ER. Pod bombą widoczne są charakterystyczne skrzydełka, które rozkładają się w trakcie lotu. / Royal Australian Air Force

Ukraińska bomba szybująca bazuje na konstrukcji klasycznej FAB-500, do której dodano skrzydła i moduł naprowadzania GPS oraz nawigacji inercyjnej. Jej zasięg – na razie 60 km – wkrótce może zostać zwiększony nawet do 100 kilometrów. Projekt, choć wizualnie przypomina rosyjski UMPK, został zaprojektowany od zera, a jego największą przewagą ma być większa precyzja i odporność na zakłócenia elektroniczne.

To w całości nasz projekt. Skrzydła montuje się w kilka minut, nie ma problemów z integracją, a konstrukcja jest gotowa do bojowego użycia niemal natychmiast – mówi przedstawiciel Medoid, Oleh Wostrych.

Na dziś wszystko rozbija się jednak o czas i pieniądze. Produkcja seryjna może ruszyć jeszcze przed końcem 2025 roku, ale najpierw potrzebnych jest około dziesięciu kolejnych testów i pozytywna decyzja Ministerstwa Obrony. Fundacja Zaawansowanych Technologii, powołana przez twórców systemu, prowadzi zbiórkę, by sfinansować ostatni etap badań. Koszt jednej bomby to ok. 25 tys. dolarów.

Samolot F-35A z bombami GBU-39 SDB w wewnętrznych komorach na uzbrojenie. SDB to mniejsza i lżejsza alternatywa dla bomb JDAM na bazie Mk 82. / USAF

Bomba nie jest cudowną bronią, ale narzędziem do odzyskania równowagi. O ile Rosjanie stosują masową, brutalną siłę wspartą dyscypliną i ilością, Ukraina musi działać precyzyjnie, szybko i ekonomicznie. Posiadanie własnego, taniego systemu pozwalającego razić cele z odległości 60–100 kilometrów to szansa na przełamanie rosyjskiej przewagi.

Ostatecznie, ta bomba to nie tylko technologia. To dowód, że Ukraina potrafi stworzyć coś własnego, skutecznego i konkurencyjnego – mimo wojny, braku funduszy i codziennego zagrożenia. Z perspektywy Polski rodzi się z kolei pytanie — czy nasza armia również nie powinna posiadać własne rozwiązania tego typu?

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję

Przeczytaj źródło