
Viktor Orbán po raz kolejny wybiera Moskwę jako kluczowy przystanek swojej polityki. Węgierski premier ma usiąść z Władimirem Putinem do rozmów o gazie, ropie i "wysiłkach na rzecz pokoju" w Ukrainie.
Daj napiwek autorowi
Jak podaje agencja Reuters, głównym celem wizyty Viktora Orbána w Moskwie są rozmowy o bezpieczeństwie energetycznym Węgier – zarówno na nadchodzącą zimę, jak i na kolejny rok. Węgry nadal pozostają w dużej mierze oparte na rosyjskich dostawach surowców, mimo wysiłków Unii Europejskiej, by ograniczyć zależność od Moskwy.
Zapytany, czy na stole znajdzie się także temat wojny w Ukrainie, Orbán przyznał, że trudno będzie tego wątku uniknąć. Dla węgierskiego premiera to kolejna okazja, by podkreślić swoją odmienną wobec większości przywódców NATO i UE linię – zamiast jednoznacznego wspierania wojskowych dostaw dla Kijowa stawia na hasło rozmów i "pokoju", przy jednoczesnym utrzymaniu bliskich relacji z Kremlem.
Węgry pod parasolem rosyjskich surowców
Budapeszt od początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę stara się utrzymać specjalny status w polityce energetycznej. Węgierska dyplomacja od lat argumentuje, że kraj nie ma realnej alternatywy dla rosyjskiej ropy i gazu w krótkiej perspektywie, a gwałtowne odcięcie od tych dostaw zagroziłoby bezpieczeństwu energetycznemu całego państwa.
Według węgierskiego resortu spraw zagranicznych w tym roku do kraju trafiło już około 8,5 mln ton rosyjskiej ropy oraz ponad 7 mld m3 gazu. To pokazuje skalę uzależnienia, ale też wagę rozmów Orbána w Moskwie: bez nowego porozumienia z Rosją węgierskie magazyny i rafinerie stanęłyby w obliczu poważnego problemu. Wizyta ma zatem wymiar nie tylko polityczny, lecz także czysto techniczny – chodzi o zakontraktowanie paliwa na kolejne sezony.
Amerykański wyjątek od sankcji i atomowy układ z USA
Nietypowe jest to, że Budapeszt w ostatnich tygodniach dostał od Waszyngtonu specjalny prezent. Stany Zjednoczone przyznały Węgrom wyjątek od sankcji dotyczących wykorzystania rosyjskiej ropy i gazu. Do tej decyzji miało dojść po przyjaznym spotkaniu Orbána z Donaldem Trumpem w Waszyngtonie, podczas którego węgierski premier miał przekonywać, że bez tej elastyczności jego kraj znajdzie się w trudnej sytuacji.
Równolegle Węgry podpisały z USA porozumienie o współpracy w energetyce jądrowej. Zakłada ono zakup amerykańskiego paliwa nuklearnego oraz technologii składowania zużytych prętów paliwowych dla istniejącej elektrowni atomowej Paks. To szczególnie wrażliwy temat, ponieważ Rosatom – państwowy koncern z Rosji – planuje rozbudowę tego samego kompleksu na mocy umowy z 2014 r., od lat trawionej opóźnieniami.
Budapeszt próbuje więc balansować na cienkiej linie: z jednej strony chce utrzymać rosyjskie surowce i projekty jądrowe, z drugiej – zacieśniać współpracę nuklearną z USA, które pozostają głównym liderem Zachodu w sprawie sankcji wobec Moskwy.
Budapeszt marzy o "szczycie pokoju" z Trumpem i Putinem
Węgierski premier już wcześniej mówił, że chciałby wskrzesić pomysł "szczytu pokoju" w Budapeszcie, podczas którego do jednego stołu zasiedliby Donald Trump i Władimir Putin, by rozmawiać o zakończeniu wojny w Ukrainie. Taka inicjatywa była już raz rozważana, ale ostatecznie trafiła do "zamrażarki".
Obecna wizyta w Moskwie jest elementem tej samej układanki. Orbán od lat buduje swój wizerunek polityka, który nie boi się kontaktów z Putinem, a jednocześnie utrzymuje dobre relacje z częścią amerykańskiej sceny politycznej. W tle pojawia się pytanie, czy Budapeszt rzeczywiście ma realne narzędzia, by stać się poważnym graczem w rozmowach o przyszłym kształcie pokoju, czy raczej wykorzystuje temat wojny głównie do wzmacniania własnej pozycji na arenie międzynarodowej.

2 tygodni temu
18






English (US) ·
Polish (PL) ·