42-letnia pani Ewa z okolic Radomia przeszła pilną operację tętniaka aorty piersiowej, która, jak się okazało, była niepotrzebna. Wszystko przez fatalną pomyłkę dwóch szpitali, które pomieszały wyniki badań dwóch różnych pacjentów. Skutki feralnego zabiegu zrujnowały zdrowie kobiety, a sprawa trafiła do sądu i prokuratury. Pełnomocnik pacjentki domaga się ponad dwóch milionów złotych zadośćuczynienia. Eksperci podkreślają, że błędy popełniono już na etapie wywiadu lekarskiego, a dokumentacja medyczna była prowadzona nierzetelnie. Śledczy badają, czy lekarze narazili pacjentkę na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Sprawą zajmował się program "Interwencja" Polsatu.
- 42-letnia kobieta przeszła niepotrzebną operację przez błąd dwóch szpitali.
- Wyniki jej badań zostały pomylone z wynikami innego pacjenta.
- Kobieta zmaga się obecnie z poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi. Nie może wrócić do pracy i wymaga rehabilitacji.
- Sprawą zajmuje się obecnie wymiar sprawiedliwości. Pełnomocnik kobiety domaga się 2 mln zł odszkodowania.
- Biuro Rzecznika Praw Pacjenta zwracają uwagę na liczne błędy proceduralne i nierzetelne prowadzeni dokumentacji.
We wrześniu ubiegłego roku pani Ewa trafiła do Radomskiego Szpitala Specjalistycznego z powodu silnych bólów brzucha. Po wykonaniu badań lekarze podali dramatyczną diagnozę - tętniak rozwarstwiający aortę piersiową, wymagający natychmiastowej operacji w Warszawie. Kobieta usłyszała, że jej stan jest tak poważny, że może nawet nie przeżyć transportu do stolicy. Została tam przewieziona karetką, gdzie natychmiast przeprowadzono zabieg kardiochirurgiczny. Niedługo później okazało się, że operacja była całkowicie zbędna.
Przy wypisie uświadomili nas, że operacja była niepotrzebna, sami byli tym zszokowani. Lekarz powiedział, że jak pracuje 23 lata w szpitalu, to pierwszy raz widzi taki przypadek - wspominał mąż pani Ewy, cytowany w materiale "Interwencji".
Dziś 42-latka nie jest w stanie wrócić do pracy, wymaga stałej rehabilitacji i czeka ją kolejna operacja klatki piersiowej.
Minął rok od operacji, powinnam powiedzieć, że dostałam drugie życie... A jest tak, że kiedy dziecko chce się przytulić, ja nie potrafię, nie mogę. Mój stan zdrowia mi nie pozwala, żeby ona mnie tam dotknęła. [...] Nie jestem w stanie nic dźwigać, nic zrobić, rozszedł się mostek - mówiła pani Ewa w rozmowie z Polsatem.
Pełnomocnik kobiety podkreślił, że błędy popełniono już na etapie wywiadu lekarskiego. W dokumentacji medycznej znalazły się informacje dotyczące innego pacjenta.
Wywiad, który jest w dokumentacji, pochodzi od zupełnie innej osoby. Moja klientka nigdy nie cierpiała na migotanie przedsionków. Blizna na brzuchu, przepuklina z blizną... Pani Ewa nie miała żadnej blizny. To wyniki badań od zupełnie innej osoby - tłumaczył pełnomocnik poszkodowanej Grzegorz Gębski.
Rodzina pani Ewy domaga się w sądzie ponad 2 mln zł zadośćuczynienia. Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie narażenia pacjentki na utratę życia lub zdrowia. Decydujące będą opinie biegłych z zakresu medycyny sądowej, którzy ocenią prawidłowość postępowania w obu szpitalach.
Biuro Rzecznika Praw Pacjenta już teraz wskazuje na poważne zaniedbania. W dokumentacji brakuje opisu echa serca, a pacjentka nie została odpowiednio poinformowana o stanie zdrowia i planowanym leczeniu. Co więcej, w warszawskim szpitalu przez sześć godzin nie wykonano żadnych dodatkowych badań, choć był na to czas.

3 tygodni temu
20




English (US) ·
Polish (PL) ·