Opel Mokka GSE to fajny, elektryczny "hot hatch". Ale kto nim ma jeździć?

3 tygodni temu 17
Opel Mokka GSE
Opel Mokka GSE na torze. Czego chcieć więcej? Fot. Adam Nowiński / naTemat.pl

Miałem ostatnio okazję przekonać się, czy nowa era sportowych modeli od Opla faktycznie nadeszła. Poprzednie próby z oznaczeniem GSE, jak choćby hybrydowa Astra czy Grandland, były, jak przyznał sam producent, "fałszywym zwiastunem". Dopiero Mokka GSE ma naprawdę wypełnić obietnicę "Grand Sport Electric" i muszę przyznać – to auto z hukiem, a właściwie w ciszy, wjeżdża w segment, który jest całkiem interesujący, ale nie wiem jeszcze, na ile sprawdzi się ono w Polsce. No i niestety, nie obyło się bez wad.

Daj napiwek autorowi

Opel Mokka GSE to nie jest po prostu Mokka, której dorzucono kilka sportowych nakładek. To wóz, który mimo skromnych SUV-owych korzeni, daje niesamowitą frajdę z jazdy na torze. Choć nie jest tak dopracowany, jak najlepsze hot hatche, jeśli przymkniecie oko na pewne kompromisy w kwestii zasięgu i komfortu, czeka was jazda, którą zapamiętacie.

Czym różni się Mokka GSE od zwykłego elektryka?

Aby to sprawdzić, udałem się pod Madryt, w okolice historycznego toru Jarama, który kiedyś gościł Grand Prix Hiszpanii. I choć Mokka ma z F1 tyle wspólnego, co piernik z wiatrakiem, to stwierdziłem, że dam mu szansę.

logo

Platformę ma tę samą, którą znajdziecie w Alfie Romeo Junior Veloce czy Abarthcie 600e. Mówimy tu o architekturze eCMP, która w wersji sportowej nosi nazwę "Perfo-eCMP". Sercem tej małej bestii jest potężny silnik elektryczny na przedniej osi, generujący kosmiczne dla tego segmentu 276 KM mocy i 345 Nm momentu obrotowego. Jest mocniejszy niż 240-konna opcja oferowana w Abarthcie.

logo

Tyle wystarczyło, żeby sprint od 0 do 100 km/h zajął zaledwie 5.9 sekundy. Całkiem nieźle jak na takiego, 1,5-tonowego malucha.

GSE na papierze

To, co definiuje ten model, to wspomniane podwozie, a nie tylko moc. Opel co prawda nie podał szczegółowych różnic względem Alfy czy Abartha, ale zapewnił o dedykowanym tuningowaniu zawieszenia.

Co konkretnie dostajemy?

  • Potężne hamulce Alcona z czterotłoczkowymi zaciskami.
  • Mechaniczny dyferencjał o ograniczonym poślizgu (LSD).
  • Nowe tylne stabilizatory, które są niemal dwukrotnie sztywniejsze.
  • Obniżone o 10 mm i utwardzone zawieszenie.
  • Przekalibrowany układ kierowniczy i zmieniona mapa p€dału gazu.
  • Do tego dochodzą wizualne smaczki: 20-calowe felgi aluminiowe, średnio wygodne fotele kubełkowe obszyte Alcantarą, wstawki z Alcantary na drzwiach i aluminiowe nakładki na p€dały.

    Za zasięg się płaci

    Jak to w przypadku usportowionych elektryków, coś za coś. Wersja GSE jest kierowana do tych, którzy cenią zabawę wyżej niż codzienny komfort.

    Mamy tu baterię 54 kWh, ale deklarowany zasięg Mokka GSE to zaledwie 336 km, czyli około 80 km mniej niż w standardowej Mokka Electric. Podczas testów drogowych w okolicach Madrytu, przy normalnej jeździe, komputer pokazywał zużycie na poziomie 20 kWh/100km, co przekładało się na zasięg rzędu ok. 250 km. No nie jest to wybitny wynik.

    Kompromisy odczuwalne są także w komforcie jazdy. Brak wyrafinowania jest odczuwalny od pierwszych kilometrów. Wspomniane fotele kubełkowe, które są dość ciasne, do tego dość uboga regulacja, która wymusza niemal pionową sylwetkę za kółkiem. No i koła "walą" na nierównościach z powodu małego profilu opon, a szum wiatru i opór toczenia są wyraźnie słyszalne.

    logo

    Plusem jest za to cisza podczas uruchamiania Opla, no bo nie ma on irytującego odgłosu z głośnikami imitującego dźwięk pracy silnika, jak ma to miejsce w elektrycznym Abarthcie.

    Co do wyglądu...

    No jest nieźle, bo Mokka GSE prezentuje się bardzo zacnie, zwłaszcza z tymi żółtymi zaciskami i czarną maską. Fajnie też, że wiele rzeczy dostajemy już w standardzie, więc są tu lampy LUX LED, kamery 360 stopni, adaptacyjny tempomat, bezprzewodowa łączność ze smartfonami, systemy bezpieczeństwa, asystenci jazdy i wiele innych.

    Dobrze, że w środku nie ma piano blacka i ma całkiem zmyślne dekory. No i tylna kanapa, która jest nią tylko na papierze. jak ustawimy siedzenia z przodu dla dwóch facetów z 180+ cm wzrostu, to z tyłu usiądą może dzieci, ale inni dorośli nie ma opcji.

    logo

    Dobrze, że jest całkiem spory jak na ten segment bagażnik z podwójną podłogą, zmieści może nawet trzy kabinówki i parę plecaków.

    logo

    logo

    Zabawa zaczyna się w zakrętach

    Całe to narzekanie na twardość zawieszenia, komfort czy też zasięg znika chwilowo, gdy wjedziemy na dobry, kręty tor. Wtedy to auto pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Jak to w elektryku mamy moc, która dostępna jest niemal od razu, co sprawia, że wszelkie manewry na drodze wykonujemy pewnie i błyskawicznie.

    Jednak największym koksem w tym aucie jest mechaniczny dyferencjał. Z początku trudno go ogarnąć, ale kiedy już wyczujecie, że auto trzeba dosłownie wcisnąć w zakręt, to wtedy poczujecie jak dyferencjał wręcz blokuje przednie koła, żeby was wyciągnąć z wirażu.

    logo

    Układ kierowniczy to też duży plus. Może brakuje mu finezji i komunikatywności na limicie, ale jest szybki i precyzyjny. Mniej zachwycają za to hamulce. Siła hamowania jest rewelacyjna, ale ich wyczucie pozostawia trochę do życzenia.

    No i cena...

    Dochodzimy do kluczowego punktu, czyli cennika. Opel Mokka GSE kosztuje od 202 500 złotych. Czy to dużo? Spójrzmy na rywali z segmentu sportowych elektryków bazujących tylko na platformie Stellantisa:

  • Abarth 600e Scorpionissma: 212 000 zł.
  • Alfa Romeo Junior Veloce: 215 200 zł.
  • W tym zestawieniu Opel Mokka GSE wygląda na naprawdę świetną okazję. O ile oczywiście potrzebujecie takiego auta, którego pełen potencjał wydobywa się dopiero na krętym torze no i nadal daje realnie zasięg 250 - 300 km i przy takich gabarytach kosztuje bagatela ponad 202 tys. zł. Serio, zastanawiam się, dla kogo jest to auto? Byc może Opel zrobił go, bo po prostu może, dla funu, jako drugie lub trzecie auto.

    logo

    Bo polski rynek, zwłaszcza elektryków, jest niestety bardzo wymagający, zwłaszcza jeśli chodzi o stosunek jakości i ergonomii do ceny. Może w tym roku kilka GSE sprzeda się nad Wisłą, może będzie ich i kilkadziesiąt, ale raczej przegrają ten pojedynek chociażby z rozsądniejszą, ale mniej zawadiacką Mokką Electric.

    Czytaj także:

    logo

    Przeczytaj źródło