Czas na drugą rundę: „Piętno Genevieve. Pod osłoną milczenia”
W drugim tomie, zatytułowanym „Piętno Genevieve. Pod osłoną milczenia”, autorka ponownie zaprasza czytelników do świata mrocznych tajemnic. Fabuła krok po kroku zbliża do siebie głównych bohaterów, ale jednocześnie wystawia ich relację na próbę.
Po tym, czego dowiedziała się Grace, kluczowe staje się pytanie o zaufanie i o to, czy pozory rzeczywiście mylą. Ta runda pełna jest uników i niedopowiedzeń, jednak Grace będzie musiała stanąć twarzą w twarz ze swoimi traumami i odkryć karty – nie tylko przed Damienem, ale i resztą czekających na wyjaśnienia nastolatków z siłowni.
Od najmłodszych lat wpajano mi, że nie powinno się nikomu całkowicie ufać, nawet sobie, bo niekiedy nasze słabości bywają równie zdradliwe co ludzie.
List od autorki
Seria „Pozory” jest czymś więcej niż wciągającą powieścią. Monika Rutka wyjaśnia, że to „List do wszystkich osób, które doświadczyły krzywdy. Jej uścisk, słowa wsparcia i otucha”. Takie podejście widać też w losach głównej bohaterki. Grace, mimo różnych trudności, zawsze znajduje wokół siebie osoby, które wspierają ją bez względu na wszystko. Tym samym „Piętno Genevieve. Pod osłoną milczenia” odsłania różne odcienie przeżywania traumy i pokazuje sposoby radzenia sobie z tak trudnym doświadczeniem. Autorka wpisuje się tu w ideę, o której mówi między innymi filozof Tomasz Stawiszyński: „sama świadomość, że problemy, z jakimi się borykamy, nie są wyłącznie nasze, niekiedy potrafi zadziałać kojąco”.
Nie będę karmił cię hasłami w stylu „wszystko będzie dobrze”, ale zostanę obok, dopóki nie poczujesz, że jest ci chociaż trochę lżej.
Mocny głos Rutki – jak w serii „The Chain”
Fani twórczości Moniki Rutki mogą dostrzec pewne podobieństwo do „The Chain”. Choć w serii „Pozory” bohaterowie nie są inspirowani prawdziwymi osobami, to historie w niej zawarte zostały zaczerpnięte z rzeczywistości. Sama autorka przyznaje, że to drugi raz (pierwszy był przy „The Chain”), kiedy poczuła, że jej własny głos wybrzmiał tak mocno. Dotyczy to nie tylko tematów związanych z traumą i radzeniem sobie ze stratą, ale także współczesnych wyzwań związanych z kulturą, która uprzedmiotawia kobiecość i nieustannie eksponuje ciało.
Zdejmuję płaszcz, buty, z każdą kolejną warstwą coraz bardziej odzierając się z godności. Bo przecież moje ciało jest orężem. Walutą. Drogą do zwycięstwa. Niczym więcej.
Co jeszcze Monika Rutka mówi o serii „Pozory”, swoich pasjach i miłości do… Wielkiej Brytanii? Przeczytaj wywiad! Autorka zdradza też, kto będzie narratorem dwóch kolejnych tomów.
Małgorzata Bieniek: Powiedziałaś kiedyś: „Zawsze lubiłam poruszać trudne tematy”. W serii „Pozory” również od nich nie uciekasz. Jak to wpływa na Ciebie w życiu prywatnym?
Monika Rutka: Moje książki są pisane w pierwszej osobie i w czasie teraźniejszym, ponieważ czuję, że w ten sposób jestem najbliżej czytelnika, co uwielbiam. Rzecz w tym, że niesie to też pewne konsekwencje. Będąc bezpośrednio w głowie bohatera, mój mózg czasem zapomina, że to świat fikcyjny, i miesza się on z rzeczywistością. Ponadto w przypadku serii „Pozory” doszedł ogromny ładunek emocjonalny, ponieważ mówię tu o rzeczach mi znanych. Przez to pisanie było psychicznie wykańczające. Pamiętam, że po zakończeniu „Cienia Genevieve” znajomi na dwa tygodnie stracili ze mną kontakt. Przytłoczył mnie tamten świat, więc odreagowywałam to na siłowni. Po skończeniu „Piętna Genevieve” natomiast musiałam całkowicie odciąć się od świata i wybrać się samotnie w góry.
Odejdźmy na moment od trudnych tematów i przejdźmy do rzeczy lżejszych. Lubisz siłownię, góry, sport. A do której z dwóch dyscyplin, które poniekąd opisujesz w książce, czyli boksu i baletu, jest Ci bliżej?
Zdecydowanie do boksu. Gdy byłam młodsza, często spędzałam popołudnia na uderzaniu w worek. W kamienicy, w której mieszkałam, mieliśmy starą siłownię. Żal było nie skorzystać.
Pisarstwo, boks, góry… Monika Rutka to człowiek wielu pasji?
Zdecydowanie tak! Kocham też muzykę, przede wszystkim śpiew, czasem również próbuję swoich sił w grze na klawiszach, ale idzie mi raczej marnie, choć może to wynikać z mojego braku systematyczności. Ponadto w duszy wciąż gra mi aktorstwo, ale porzuciłam to marzenie wiele lat temu – może kiedyś do tego wrócę, zobaczymy. W wolnych chwilach chodzę po mieście z aparatem, jednak najwięcej czasu, serca i uwagi poświęcam tworzeniu kreatywnych filmów i ich edytowaniu. Czasem takie treści trafiają do sieci, niekiedy zostawiam je dla siebie. W moim życiu wszystko kręci się wokół jakiejś formy sztuki.
Oprócz sztuki kochasz Wielką Brytanię. Zresztą akcja Twoich książek dzieje się między innymi w Londynie i Edynburgu. Skąd miłość do tej części Europy?
Do Edynburga jeszcze nie dotarłam, ale się tam niebawem wybieram, a Londyn odwiedziłam wielokrotnie. Tak się składa, że Wielką Brytanię czułam całą sobą przez długi czas, ponieważ tam mieszkałam. Dwukrotnie. Ten kraj ma osobliwy klimat, to właśnie on mnie oczarował, gdy byłam jeszcze dzieckiem. Co więcej, właśnie stamtąd wywodzi się moja ulubiona pisarka, czyli Jane Austen, ukochany zespół Queen i piosenkarz, który inspiruje mnie od lat – Harry Styles.W mojej biblioteczce można znaleźć wiele książek o kulturze, historii, ważnych osobistościach, ale też twórczości brytyjskich autorów. Ta miłość jest bezwarunkowa. Mam nadzieję, że któregoś dnia będzie mi dane tam wrócić.
Czasem udawanie nie jest oszustwem, tylko procesem wzrostu. To trochę takie ćwiczenie się w wersji, którą chciałoby się być, nie sądzisz?
Skoro o książkach mowa – co obecnie leży na stoliku nocnym Moniki Rutki?
Tak się składa, że akurat dziś leży „Folwark zwierzęcy”. Ostatnio sięgam po klasyki, a w tym przypadku akurat czytam tę książkę ponownie. Lubię czasem wracać do niektórych lektur. Pod „Folwarkiem…” czeka także George Orwell i jego „Rok 1984”. Tę pozycję znam tylko z pojedynczych fragmentów, więc nie mogę się doczekać, aż zacznę.
Rozwijam też swój warsztat i zgłębiam porady innych autorów. Niedawno na przykład przeczytałam bardzo ciekawą książkę „Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika” Stephena Kinga. To była pouczająca przygoda, dużo z niej wyniosłam i przy okazji trochę się pośmiałam.
Wróćmy do serii „Pozory”. Z czym tym razem chcesz zostawić swoich czytelników?
Seria „Pozory” jest przede wszystkim listem ode mnie do osób, które doświadczyły krzywdy. Chcę, by wiedziały, że im wierzę i że to nie ich wina. Mam wielu młodych czytelników, więc zależy mi również na tym, by ich uświadamiać. Odsłonić różne odcienie przeżywania traumy i pokazać sposoby na poradzenie sobie z tak trudnym doświadczeniem.
Cierpienie testuje nasze granice. Uczy, czym jest prawdziwa siła. Nie ta głośna, widziana przez wszystkich, tylko ta cicha, ukazująca się wtedy, gdy jesteś wycieńczona, nie masz już czym płakać, ale wstajesz, mimo że nikt nie patrzy i nie musisz nikomu nic udowadniać.
Do tej pory na rynku ukazały się dwie z czterech części historii, które koncentrują się wokół jednego problemu. W kolejnych tomach porozmawiam także o innych, równie ważnych dla mnie sprawach – ale o tym wkrótce. W tym momencie zależy mi, by czytelnik pojął, że duszenie w sobie cierpienia nie jest najlepszym wyjściem; że dobrze znaleźć kogoś, przynajmniej jedną osobę, której będzie można o nim powiedzieć, a przede wszystkim – że proszenie o pomoc nie jest oznaką słabości, tylko siły.
Wspomniałaś o kolejnych tomach, więc pociągnę Cię za język. Czy historia Grace jest już zamknięta?
Nie, to zdecydowanie nie jest koniec jej losów. Przed nami jeszcze dwa tomy, które będą poprowadzone z perspektywy innej kobiety, Josephine, ale Grace wciąż będzie tam obecna i odegra ważną rolę w życiu nowej bohaterki. Poza tym nie wszystkie sprawy z nią związane zostały zamknięte. Musimy je więc wyjaśnić.
Drugi tom serii „Pozory” ukazał się 12 listopada 2025 roku nakładem beYA. To książka dla czytelników powyżej osiemnastego roku życia. Książkę można kupić tutaj.
Z Moniką Rutką rozmawiała Małgorzata Bieniek.
Materiał we współpracy z Wydawnictwem beYA.

1 tydzień temu
9



English (US) ·
Polish (PL) ·