Śmierć Joanny Kołaczkowskiej w lipcu 2025 roku wstrząsnęła polską sceną kabaretową i tysiącami fanów. Teraz, kilka miesięcy po odejściu artystki, jej wieloletni przyjaciel i współpracownik z kabaretu Hrabi, Dariusz Kamys, zdecydował się opowiedzieć o dramatycznych kulisach ostatnich miesięcy jej życia. Jak ujawnia, wszystko zaczęło się niepozornie – od objawów, które łatwo było zbagatelizować.
Nikt nie przewidział dramatu, który zaczął się w kwietniu
Joanna Kołaczkowska była niekwestionowaną ikoną polskiego kabaretu. Jej energia, charyzma i sceniczny profesjonalizm sprawiały, że wydawała się niezniszczalna. Dlatego też, gdy w kwietniu 2025 roku pojawiły się pierwsze problemy zdrowotne, nikt z jej otoczenia nie przypuszczał, że są to zwiastuny nadchodzącej tragedii.
Pierwszy sygnał ostrzegawczy
Dariusz Kamys, szwagier i przyjaciel artystki, we wzruszających słowach wspomina moment, w którym "maszyna się zacięła". Do zdarzenia doszło podczas prób do nowego programu kabaretu Hrabi w Zielonej Górze.
"Joanna zawsze była tytanem pracy. Nigdy nie odpuszczała" – wspomina Kamys.
Tym bardziej zaniepokoił go fakt, gdy podczas prób Kołaczkowska zaczęła skarżyć się na silny ból głowy. Dolegliwości były na tyle obezwładniające, że artystka musiała przerwać pracę i się położyć. Dla zespołu, przyzwyczajonego do jej niespożytej energii, był to sygnał, że dzieje się coś niedobrego.
Błędna diagnoza i walka z czasem
Początkowo objawy zostały błędnie zinterpretowane. Konsultacja lekarska sugerowała, że artystka zmaga się z silną migreną. Przepisane leki przyniosły jednak tylko chwilową, złudną ulgę.
Z biegiem tygodni stan zdrowia Joanny Kołaczkowskiej zaczął się gwałtownie pogarszać. Do powracających bólów głowy dołączyły znacznie bardziej alarmujące symptomy:
- Epizody dezorientacji,
- Krótkotrwałe utraty świadomości.
To właśnie te objawy zmusiły zespół do podjęcia trudnej decyzji o odwołaniu trasy koncertowej i przeprowadzeniu pogłębionej diagnostyki.
Tragiczny finał
Wyniki badań nie pozostawiły złudzeń. U artystki zdiagnozowano zaawansowanego glejaka mózgu. Choroba postępowała błyskawicznie, nie dając lekarzom wielu szans na skuteczną interwencję.
Od momentu wystąpienia pierwszych objawów w kwietniu, do śmierci artystki minęły zaledwie trzy miesiące. Joanna Kołaczkowska zmarła 17 lipca 2025 roku, pozostawiając po sobie ogromną pustkę w sercach bliskich i widzów. Wspomnienia Dariusza Kamysa rzucają nowe światło na ten krótki, lecz dramatyczny okres, pokazując, jak kruche bywa ludzkie życie – nawet to, które na scenie tętniło największą radością.

1 dzień temu
9





English (US) ·
Polish (PL) ·