Od dziś egzaminy na prawo jazdy po nowemu. Nie do zdania? Komentarz WORD-u

6 godziny temu 4
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
  • Od 1 lipca obowiązuje znowelizowane rozporządzenie regulujące kwestie egzaminów na prawo jazdy
  • W nowych przepisach wydłużono listę błędów i wykroczeń, w przypadku których egzamin będzie musiał zostać przerwany
  • Część z nich już wcześniej było na "czarnej liście", ale egzaminator mógł zadecydować, że nie uwzględni ich przy ocenie kandydata
  • Ministerstwo tłumaczy, że nowe przepisy miały zamknąć drogę do uznaniowości i szerokiej interpretacji – ale wcale tego nie robią

Po raz kolejny zmieniają się przepisy dotyczące egzaminów na prawo jazdy. To efekt nowelizacji Rozporządzenia w sprawie egzaminowania osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami, szkolenia, egzaminowania i uzyskiwania uprawnień przez egzaminatorów oraz wzorów dokumentów stosowanych w tych sprawach, które zostało uchwalone jeszcze za czasów rządu Mateusza Morawieckiego.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Obecna nowelizacja niestety nie jest rewolucyjna, a szkoda, bo obecne zasady prowadzenia egzaminów na prawo jazdy nijak nie przystają do współczesnych realiów. Mniej więcej co drugi kandydat na kierowcę zdaje część teoretyczną, a co trzeci zdaje egzamin praktyczny. Są kraje, którym zazdrościmy poziomu bezpieczeństwa na drogach, a w których znacznie łatwiej jest zdobyć prawo jazdy!

System zorganizowany w Polsce jest niezwykle kosztowny i rozbudowany, ale jego realny wpływ na bezpieczeństwo na drogach raczej nie jest taki, jakbyśmy oczekiwali. Czy najnowsza zmiana przepisów coś w tej dziedzinie zmieni? Odpowiedź jest prosta: nie! Czy rzeczywiście będzie teraz trudniej zdać na prawo jazdy? Niekoniecznie!

Jak narozrabiasz, to oblejesz. Czyli bez zmian...

Sprawdziliśmy dokładnie, co zmienia się w przepisach: większość zmian to poprawki, które nie będą miały realnego wpływu na przebieg egzaminów, co najwyżej ułatwią odrzucanie odwołań od wyników egzaminów na prawo jazdy. Bo każdy, kto uważa, że został niesprawiedliwie potraktowany na egzaminie, może w terminie 14 dni od dnia egzaminu, skierować odwołanie do marszałka województwa za pośrednictwem dyrektora WORD-u, w którym egzamin się odbył.

Co dokładnie się zmieniło? Według nowych przepisów m.in. jeśli jeszcze na placu manewrowym ktoś wywróci lub rozbije jednoślad używany do przeprowadzenia egzaminu albo nie zapanuje nad autem egzaminacyjnym i doprowadzi do niebezpiecznej sytuacji grożącej kolizją, lub wypadkiem, to nie zostanie dopuszczony do "miejskiej" części egzaminu praktycznego. W praktyce to żadna zmiana, bo po takiej wpadce podczas jazdy na placu manewrowym i tak kandydat na kierowcę nie miał szans na pozytywny wynik egzaminu.

Koniec egzaminu po najechaniu na podwójną ciągłą linię

Znacznie groźniejsze konsekwencje mogłaby mieć zmiana polegająca na tym, że na skutek "redakcyjnej" korekty jednego z artykułów, poważne wykroczenia, które dotychczas mogły być powodem przerwania egzaminu, teraz będą musiały się skończyć "oblaniem" praktyki. Na liście tych wykroczeń znajdują się m.in.: spowodowania kolizji (lub zachowania, które może do kolizji doprowadzić), przez wymuszenie pierwszeństwa, przekroczenie prędkości o więcej niż 20 km na godz., wyprzedzanie z niewłaściwej strony, aż po wjazd na przejazd kolejowy lub tramwajowy, bez upewnienia się, czy nie zbliża się pojazd szynowy. Jednak największe emocje wzbudza znajdujący się na tej liście punkt dotyczący najechania na podwójną linię ciągłą. Każdy, kto spędził za kierownicą choćby kilkanaście godzin, wie, że np. w ruchu miejskim, w polskich realiach bywa to po prostu nieuniknione – bez tego często nie da się np. ominąć źle zaparkowanych aut. Twórcy alarmistycznych artykułów uznali więc, że to zawarta w przepisach pułapka na kursantów, dzięki której każdy egzamin będzie można przerwać, odpowiednio wyznaczając trasę. Do takich publikacji odniosło się nawet Ministerstwo Infrastruktury, które przygotowało zmienione przepisy.

Stanowisko MI ws. nowelizacji rozporządzenia dotyczącego egzaminowania osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami

(...) Nowe przepisy mają służyć przede wszystkim zwiększeniu poziomu bezpieczeństwa i standaryzacji, która zamknie drogę do uznaniowości i szerokiej interpretacji.

Niestosowanie się do znaku "linia podwójna ciągła" może stanowić bezpośrednie zagrożenie życia i zdrowia uczestników ruchu drogowego. Należy jednak rozróżnić sytuację najechania na linię podwójną ciągłą, kiedy istnieje poważne ryzyko, że osoba egzaminowana wjedzie na kierunek przeciwny (ryzyko zderzenia czołowego) od najechania na linię w przypadku omijania nieprawidłowo zaparkowanego pojazdu. Przy wjechaniu na pas ruchu przeznaczony dla kierunku przeciwnego istnieje realne zagrożenie spowodowania wypadku, co należy uznać za błąd krytyczny podczas egzaminu na prawo jazdy.

Natomiast nie może być negatywnie oceniane przez egzaminatora najechanie na linię podwójną ciągłą w sytuacji, w której jest to wymuszone okolicznościami niezależnymi od kierującego pojazdem i wynika np. z potrzeby ominięcia nieprawidłowo zaparkowanego innego pojazdu. Warto bowiem pamiętać o nadrzędnej wobec przepisów komentowanego rozporządzenia zasadzie wynikającej z art. 3 ustawy — Prawo o ruchu drogowym. Przepis ten wyraźnie wskazuje, że każdy uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze muszą unikać wszelkich działań, które mogłyby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego, ruch ten utrudnić albo w związku z ruchem zakłócić spokój lub porządek publiczny oraz narazić kogokolwiek na szkodę. Przez działanie rozumie się również zaniechanie. Zmiana rozporządzenia od 30 czerwca nie doprowadzi zatem do sytuacji, że każde najechanie na linię podwójną ciągłą, np. gdy jest to wymuszone potrzebą ominięcia nieprawidłowo zaparkowanego innego pojazdu, będzie skutkowało negatywnym wynikiem egzaminu.

Sprawę komentują też przedstawiciele egzaminatorów. Na swojej stronie internetowej komentarz opublikował także stołeczny WORD – jeden z największych ośrodków egzaminacyjnych w Polsce.

Dlaczego zmiana przepisów nie powinna zauważalnie wpłynąć na i tak bardzo niską zdawalność egzaminów? Bo dotychczas największym problemem naszego systemu egzaminowania kandydatów na kierowców nie byli przecież wcale przesadnie pobłażliwi pracownicy WORD-ów. Czy słyszeliście o przypadkach, kiedy mimo popełnienia poważnego wykroczenia w trakcie egzaminu, kursant kończył go z wynikiem pozytywnym? Przed zmianą przepisów, popełniający wspomniane wykroczenia też z reguły musieli po raz kolejny podchodzić do egzaminu.

Podsumowując: wygląda na to, że ministerstwo zmarnowało czas na zupełnie niepotrzebne zmiany w przepisach. Pod pozorem "zamykania drogi do uznaniowości" powstały przepisy, które nadal wymagają interpretacji, bo nie da się ich zastosować literalnie i pozostaje mieć nadzieję, że nikt nie będzie próbował. Egzamin na polskie prawo jazdy pozostaje więc niepotrzebnie trudne, a na drogach nie będzie przez to wcale bezpieczniej.

Przeczytaj źródło