Kilka dekad temu Deng Xiaoping podobno powiedział, że Bliski Wschód ma ropę naftową, a Chiny metale ziem rzadkich. Jednak świat zaczął to sobie uświadamiać dopiero w ostatnich latach. Choć napięcia dotyczące metali ziem rzadkich koncentrują się na linii Waszyngton–Pekin, to reperkusje dotykają również przemysłu Unii Europejskiej - pisze Artur Klimek, profesor Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.
Określenie „wojna handlowa” zwiększa siłę rażenia komercyjnych dysput między państwami, które po prostu chciałyby maksymalizować korzyści z wymiany. Można go jednak używać również w innych przypadkach – np. w sytuacji, gdy współpraca gospodarcza cierpi w wyniku eskalacji napięć politycznych. Najnowszym przykładem jest potyczka między Pekinem a Tokio. Doszło do niej po wypowiedzi nowej premier Japonii Sanae Takaichi, która stwierdziła, że ewentualny atak Chin na Tajwan może skutkować reakcją militarną jej kraju. Aby złagodzić spór, wysoki przedstawiciel rządu w Tokio od razu poleciał do Pekinu, ale postępu w rozmowach nie osiągnięto.
Wojna handlowa dotyczy wszystkich możliwych obszarów współpracy gospodarczej. Gdy władze chińskie ostrzegły swoich obywateli przed wyjazdami do Kraju Kwitnącej Wiśni, branża turystyczna zareagowała błyskawicznie. Linie lotnicze zmniejszyły liczbę planowanych lotów do Japonii i zaoferowały możliwość zwrotu niewykorzystanych biletów. Wycieczkowce zmieniły trasy rejsów, by ominąć japońskie porty. To o tyle ważne, że chińscy turyści dotychczas stanowili najliczniejszą grupę odwiedzających Kraj Kwitnącej Wiśni. Co więcej, kina w Państwie Środka rezygnują z wyświetlania produkcji filmowych sąsiada. Restrykcjami objęto nawet eksport japońskich owoców morza.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Artur Klimek
Fot. Materiały prasowe
Zobacz
Popularne Zobacz również Najnowsze
Przejdź do strony głównej

1 dzień temu
9





English (US) ·
Polish (PL) ·