Objawy borderline. Psychoza "przychodzi nagle, jest bezlitosna" [FRAGMENT KSIĄŻKI]

5 dni temu 20

"Mój psychiatra mawia, że to eksplozje w mózgu"

Był taki czas, kiedy epizody psychotyczne przeżywałam codziennie. Każdego dnia przez krótką lub dłuższą chwilę przebywałam w alternatywnej rzeczywistości. Najczęściej jednak przychodzą raz na tydzień czy dwa tygodnie. Są wyjątkowo męczące.

Mój psychiatra mawia, że to eksplozje w mózgu; po takim wybuchu mam prawo być wycieńczona. Myślę więc sobie, że co jakiś czas mój mózg jest w stanie wojny, a ja jestem żołnierzem, który pada jej ofiarą. Owszem, moje rany goją się nadzwyczaj szybko, lecz tylko po to, by znów się otworzyć – i znów zagoić, i tak w kółko.

W ciągu kilkuletnich poszukiwań nie znalazłam leku, który długofalowo zapobiegałby występowaniu u mnie objawów psychotycznych. Działam tylko objawowo. Mój stan określono jako "lekooporny". Tak się może zdarzyć. Wtedy trzeba przyzwyczaić się do olanzapiny w torebce i kontaktu z bliską osobą wtedy, kiedy epizod się zaczyna.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Halucynacje, urojenia i wszechogarniający lęk

A zaczyna się zwykle derealizacją: nie jestem pewna, czy to, co mówię, mówię naprawdę; gdzie jestem, kim jestem, z kim jestem. Moje fazy psychotyczne mają trzy podstawowe cechy charakterystyczne, które nie zawsze, choć często, występują razem: halucynacje, urojenia i wszechogarniający lęk.

Słyszenie muzyki, która nie gra, przekonanie o tym, że mogę odczytywać cudze myśli, lęk przed tym, że kontroluje mnie nieznana siła lub że świat jest w tajemniczym spisku… Witamy w psychozie. Rzeczywistość wygina się i zniekształca, tracisz kontakt ze światem obiektywnym, czemu towarzyszy zwykle ogromny lęk i niepokój. Lek ma za zadanie przywrócić ten kontakt. Z psychozą nie da się walczyć inaczej, bo pochłania bez reszty.

Do dziś pamiętam, jak wracając samolotem z Portugalii, zajęłam się dziewczyną, która była w samym środku epizodu. Mój znajomy skomentował to później: nie mogłaś pomóc. Pomóc mógł wyłącznie mocny lek. Leków antypsychotycznych istnieje całe mnóstwo. Wybór nie jest prosty, a wszystkie przychodzą włącznie ze skutkami ubocznymi, od przyruchów, przez wzrost apetytu, do chronicznego zmęczenia. Pytanie, czy wolisz być zmęczona, lecz trzeźwa, szczupła i opowiadająca bzdury, za którymi nikt już nie nadąża, czy też okrąglejsza, ale nie owładnięta – czasem niebezpiecznym – dziwactwem.

Mózg rozpala się do czerwoności

Epizody psychotyczne są bardzo wyczerpujące; mózg rozpala się do czerwoności i wypluwa z siebie bezsensowne myśli: że ludzie to tak naprawdę potwory przebrane za ludzi, że rzeczywistość jest fikcją, a prawda leży zupełnie gdzie indziej; że otaczające mnie osoby to aktorzy, a wszystko zostało ukartowane i zmanipulowane tak, bym w tę fikcję uwierzyła.

Tak naprawdę występuję tylko w serialu o sobie samej… Twarze stają się obce, jakby nie należały do ich właścicieli, a były jedynie podejrzanymi, momentami groźnymi maskami. Wyobraź sobie niepokój, jaki towarzyszy takim myślom. Niczego nie jesteś już pewna. Nie wiesz, co jest realne, a co nie. Nie wiesz, na czym stoisz. Odgłosy ulicy wpływające przez okno brzmią jak kakofonia atakujących cię agresywnych dźwięków. Zamykasz oczy, by nie patrzeć na twarz twojego męża albo twojego lekarza, bo tak bardzo boisz się tego, co zobaczysz.

Czasem myślę, że – zwłaszcza w trakcie urojeń prześladowczych – mogę zrobić komuś krzywdę. Lub sobie, będąc pożerana przez koszmarny lęk, który często im towarzyszy. Na szczęście zwykle czuję, że atak się zbliża, i mam pod ręką olanzapinę plus lorazepam. Fazy psychotyczne trwają u mnie maksymalnie kilka godzin. Regeneracja po nich – kilka dni.

Czytałam ostatnio artykuł o leczeniu chorych psychicznie, i znalazłam informację, że pacjent był w psychozie przez DWA LATA. Nie mieści mi się to w głowie. Ja po kilku godzinach czuję się jak bokser po dwunastu rundach walki. Wprawdzie w przypadku wielu chorych po psychozach następuje czas remisji, który może trwać nawet kilkanaście lat – lub wiecznie; u mnie taki oddech to maksymalnie kilka tygodni. Czasem czuję się jak drzewo, które przechodzi absolutnie przyspieszony okres czterech pór roku. Kwitnę, a za chwilę już tracę liście. Marznę, po czym wydaję mnóstwo owoców.

Epizody psychotyczne są przerażające również dla otoczenia

Jawisz się bliskim (i sobie, gdy już złapiesz dystans do tego, co się z tobą dzieje) jako owładnięta dziwacznym, niezrozumiałym duchem; masz dostęp do słów i spostrzeżeń, które wymykają się logice. Mój mąż jest do tych faz "przyzwyczajony" – w takim znaczeniu, że widział je już z moim udziałem setki razy; dziś twierdził, że się nie boi, ale gdy wstałam po poolanzapinowym śnie, sam zasnął na dwie godziny ze zmęczenia, wyczerpania.

Bliski, nawet gdy wie i rozumie, co się dzieje, i ma świadomość, że to minie, musi ciągle trzymać gardę; nie może sobie pozwolić, przez te kilka godzin, dni czy tygodni, na słabość, zwątpienie, czy "wyłączenie". Musi pozostać czujny. A to dużo kosztuje, w walucie zdrowia, spokoju wewnętrznego, odporności na stres, relaksu, odpowiedzialności. Dlatego epizody psychotyczne – ale też każde inne: maniakalne, depresyjne – są takie wymagające dla całego systemu rodzinnego. Każdy robi swoje, ale w tyle głowy czeka na rozwój wypadków. Czy to pojedynczy epizod? Czy jutro się powtórzy? A co będzie za kilka dni, a co w weekend?

Psychoza jest bezlitosna. Przychodzi nagle i bez ostrzeżenia, po czym odchodzi, zostawiając cię słabą i pustą jak skorupka.

"Artystka przetrwania. Życie z chorobą psychiczną", Oficyna Związek Otwarty

"Artystka przetrwania. Życie z chorobą psychiczną", Oficyna Związek OtwartyOficyna Związek Otwarty

Przeczytaj źródło