Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Premier Donald Tusk ogłosił we wtorek decyzję rządu o rezygnacji z tzw. "podatku Morawieckiego". Media rozpisują się na temat tej decyzji, ale czym właściewie jest podatek nazwany nazwiskiem poprzedniego premiera?
Co to jest podatek Morawieckiego?
Poprzedni rząd o opłacie pisał tak:
Dzięki tej zmianie chcemy zatrzymać napływ bardzo starych i wysokolitrażowych pojazdów, które emitują duże ilości zanieczyszczeń. Opłata będzie obowiązywać wyłącznie podczas pierwszej rejestracji pojazdu w kraju. Oznacza to, że nie będzie ponoszona w przypadku zakupu samochodu zarejestrowanego już wcześniej w Polsce.
Co to faktycznie oznaczało dla kierowców?
Tzw. podatek Morawieckiego dotyczy opłat przy rejestracji samochodów, które były uzależnione od wieku i poziomu emisji pojazdu. Jak wskazał obecny szef rządu, rozwiązanie to uderzało przede wszystkim w ludzi o niższych dochodach, którzy zazwyczaj kupują starsze, tańsze auta.
Podatek zaprojektowany przez poprzedni rząd zakładał wyższe opłaty rejestracyjne dla starszych samochodów, emitujących więcej zanieczyszczeń — co miało być częścią działań w ramach walki ze zmianami klimatycznymi. Tusk tłumaczył, że takie podejście niesłusznie nakładało większe obciążenia na osoby o niższych dochodach. Zapewnił, że rozmowy z Komisją Europejską na temat unijnych wytycznych w tej kwestii będą kontynuowane.
Będzie inny podatek od samochodów do końca 2025 r.
Minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz już wcześniej sygnalizowała zmiany w podejściu do tej opłaty, które zostały zapisane w Krajowym Planie Odbudowy przez poprzednią władzę. Zgodnie z jej zapowiedziami, opłaty rejestracyjne miałyby zostać zróżnicowane tak, aby właściciele mniejszych i bardziej ekonomicznych samochodów płacili mniej niż nabywcy dużych i bardziej emisyjnych aut. Plan zakłada, że nowe przepisy zostaną wprowadzone do końca 2025 r.
Według treści planu dostępnego na stronie Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej, opłaty będą uzależnione od wielkości emisji CO2 lub NOx, a ich wysokość zależna od zanieczyszczeń generowanych przez pojazd. Przyjęta zostanie zasada "zanieczyszczający płaci więcej", która ma nakłaniać kierowców do inwestowania w bardziej ekologiczne środki transportu.
To w końcu zlikwidują podatek Morawieckiego czy nie?
Wiceminister finansów Jarosław Neneman, odpowiadając na interpelację poselską, przypomniał, że Polska zobowiązała się wdrożyć w ramach KPO dwie istotne reformy oparte na zasadzie "zanieczyszczający płaci":
-
Pierwsza z nich zakładała wprowadzenie opłat rejestracyjnych uzależnionych od szkodliwych emisji (kamień milowy E3G).
-
Druga przewiduje tzw. opłatę środowiskową (kamień milowy E4G) dla wszystkich pojazdów emitujących zanieczyszczenia.
Minister Neneman podkreślił jednak, że nie planuje się wprowadzenia zupełnie nowych podatków od samochodów spalinowych. Zupełnie nowego nie, ale o likwidacji tzw. podatku Morawieckiego tak naprawdę nie ma mowy - rząd zmieni zasady naliczania opłat, bo musi to zrobić - takie są unijne wymogi.
Realizacja ustaleń ma odbywać się poprzez zmianę istniejącego podatku akcyzowego, którego wysokość zostanie powiązana m.in. z emisją CO2, NOx oraz wiekiem samochodu. Zmodyfikowany podatek ma dotyczyć zarówno nowych, jak i używanych pojazdów rejestrowanych w Polsce po raz pierwszy.