- W poniedziałek 27 października prezydium Trójstronnego zespołu ds. ochrony zdrowia spotkało się, aby przedyskutować kwestię zmian w ustawie o wynagrodzeniach medyków
- Resort zaproponował m.in. CAP, czyli górne ograniczenie wynagrodzeń, dla medyków zatrudnionych na kontraktach. Ministerstwo przedstawiło wzór stawki godzinowej, co daje maksymalnie ok. 36,5 tys. zł miesięcznie, a w uzasadnionych przypadkach kwota ta mogłaby sięgnąć maksymalnie 48 tys. zł
- Na 18 listopada zaplanowano posiedzenie Zespołu Trójstronnego ds. Ochrony Zdrowia, aby rozmawiać o propozycjach MZ
- Co o propozycji CAP sądzą lekarze? Zapytaliśmy dra Jakuba Kosikowskiego z Naczelnej Rady Lekarskiej
Lekarze chcą poznać szczegóły
Dziś, 27 października prezydium Trójstronnego zespołu ds. ochrony zdrowia spotkało się, aby przedyskutować kwestię ustawy o wynagrodzeniach medyków.
Jak ustalił i podał jako pierwszy Rynek Zdrowia, resort zaproponował m.in. CAP, czyli górne ograniczenie wynagrodzeń, dla medyków zatrudnionych na kontraktach. Ministerstwo przedstawiło wzór stawki godzinowej: 1/20 minimalnego wynagrodzenia, co daje maksymalnie ok. 36,5 tys. zł miesięcznie, a w uzasadnionych przypadkach kwota ta mogłaby sięgnąć maksymalnie 48 tys. zł
Poza tym ministra zdrowia Jolanta Sobierańska-Grenda oraz wiceminister Katarzyna Kęcka proponowały rozwiązania, o których mówiły w ubiegłym tygodniu podczas XXI Forum Rynku Zdrowia. Chodzi m.in. o pomysł waloryzacji wynagrodzeń według innych wskaźników, zamrożenie ustawy do stycznia 2027 r. czy zmiany współczynników dla grupy 5. i 6.
Resort w najbliższych dniach ma przesłać przedstawione propozycje na piśmie i opublikować komunikat w tej sprawie. Zaś na 18 listopada br. zaplanowano posiedzenie Zespołu Trójstronnego ds. Ochrony Zdrowia, aby rozmawiać o propozycjach MZ.
Resort podkreśla, że potrzebny jest kompromis ze względu na sytuację finansową w ochronie zdrowia, jednak związki zawodowe i przedstawiciele środowiska medycznego nie zgadzają się na zmianę obecnej dynamiki podwyżek minimalnego wynagrodzenia.
Jak lekarze przyjęli propozycję CAP-u i konkretnej maksymalnej kwoty?
- Diabeł tkwi w szczegółach - mówi przedstawiciel środowiska lekarzy, bo na razie nie jest jasne, czy ograniczenie zarobków na kontrakcie dotyczy np. pracy w jednym miejscu i jaki efekt może to wywołać.
Dr Jakub Kosikowski z Naczelnej Izby Lekarskiej pytany przez Rynek Zdrowia o propozycję CAP-u, jaka padła na prezydium Zespołu, podkreśla, że trzeba zaczekać na szczegóły, bo na razie ciężko się odnieść, gdy jest tylko maksymalna kwota, a jest zbyt wiele innych zmiennych.
Jak mówi, chodzi np. o to, czy będzie to maksymalna kwota bez dyżurów.
- Od razu pojawia się pytanie: jak rozwiązać dyżury u osób kontraktowych, co z osobami, które np. pracują w jednym szpitalu i dyżurują u siebie, np. limit czasu pracy pozwala im wziąć trzy dyżury, a oprócz tego biorą np. dwa dyżury na mieście. Jak to wtedy będzie liczone? Czy tu jest mowa o wynagrodzeniu z jednego szpitala? - mówi dr Jakub Kosikowski.
Jak dodaje, wówczas "ta kwota wydaje się dla większości lekarzy większa niż to, co w tej chwili zarabiają".
- Diabeł tkwi w szczegółach. Czy to jest limit zarobków w ogóle w NFZ? Czy to jest limit zarobków w jednym podmiocie? Czy to jest limit zarobków w podmiocie za 160 godzin? Tam jest bardzo dużo rzeczy, które wymagałyby doprecyzowania, żeby można było coś powiedzieć - argumentuje przedstawiciel NIL.
Powstaje też obawa - jak przyznaje, że - w tej chwili więcej lekarzy w szpitalach zarabia mniej niż ten limit i wprowadzenie takiej konkretnej kwoty spowoduje, że wielu lekarzy będzie chciało podwyżki do tej kwoty.
Jakub Kosikowski przypomina, że taki efekt wywołało wprowadzenie ustawy o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia, że większość medyków poszła po podwyżki.
- Sama kwota brzmi sensacyjnie - przyznaje mówiąc o propozycji CAP-u, jednak "jest tak mało konkretów, że ciężko to jakkolwiek komentować, czy to jest dobre rozwiązanie, czy złe - zaznacza.
Jak mówi, powstaje też pytanie, co z tymi medykami, którzy dostają procent od zrealizowanych procedur, a po takie rozwiązanie sięgnęli często dyrektorzy placówek, aby móc realizować nielimitowane świadczenia jak np. operacje zaćmy, które uwolniono, aby rozładować kolejki do tych świadczeń.
- Najlepiej zarabiające obecnie specjalizacje to w tej chwili głównie ci, którzy robią te nielimitowane procedury. Co w sytuacji, gdy narzucimy im limit? Czy dalej będą wyrabiać tyle, ile wyrabiali? Zaczną się pytania, czy nie lepiej będzie pójść do sektora prywatnego, gdzie CAP-ów nie ma. Czy to nie wpłynie na ograniczenie liczby realizowanych procedur w ramach NFZ? - dywaguje dr Jakub Kosikowski.
Jak ostrzega, jeżeli limit będzie dotyczył pracy w jednym miejscu, to z kolei powstanie ryzyko, że lekarze zaczną pracować w kilku miejscach i krążyć między kilkoma różnymi placówkami, co nigdy nie jest dobre dla pacjentów, pomijając sytuacje, gdy np. lekarz przyjeżdża do konkretnej placówki raz w tygodniu na konkretne zabiegi, bo codziennie nie ma tam takiej liczby niezbędnych operacji do zrealizowania.
Stąd niezbędne są dalsze szczegóły dotyczące tego rozwiązania, a czas na dyskusję przyjdzie 18 listopada.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Dowiedz się więcej na temat:

17 godziny temu
4






English (US) ·
Polish (PL) ·