Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Wielu niemieckich kierowców skarży się na dużą liczbę zmian w przepisach, które zostały wprowadzone w ostatnich latach. Jedną z krytykowanych modyfikacji są strefy ograniczenia prędkości do 30 km na godz. dla samochodów z silnikami spalinowymi. Okazuje się, że powiązanie limitu prędkości z emisją zanieczyszczeń przyniosło więcej pytań, niż odpowiedzi. W sprawę musiał włączyć się nawet jeden z Wyższych Sądów Krajowych.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoStrefy 30 km na godz. w Niemczech mają poprawić jakość powietrza
U naszych zachodnich sąsiadów strefy z ograniczeniem prędkości do 30 km na godz., informuje serwis karslruhe-insider.de, nie należą już do rzadkości. Są one wprowadzane tam, gdzie, jak wyjaśniają znaki, że celem jest "czyste powietrze". I ten powód wprowadzenia ograniczenia sprawił, że jeden z mieszkańców Dortmundu uznał, iż niesprawiedliwie musiał zmniejszyć prędkość, bo jechał autem elektrycznym, które przecież nie emituje spalin.
Ostatecznie kierujący postanowił szukać sprawiedliwości w sądzie. W jego ocenie ten, kto nie produkuje spalin, nie powinien stosować się do ograniczeń prędkości, które mają na celu poprawę jakości powietrza. Ale zarówno Sąd Rejonowy w Dortmundzie, jak i Wyższy Sąd Krajowy w Hamm, były innego zdania. Dla sędziów sprawa była na tyle jasna, że w ogóle nie doszło do rozprawy.
Auta elektryczne nie tak bezemisyjne, jak wydaje się niektórym kierowcom
Według sądów znak wskazujący na to, że ograniczenie prędkości ma związek z czystością powietrza, jest jedynie informacją, a nie specjalnym przepisem. Z tego względu strefa ograniczenia prędkości dotyczy wszystkich kierowców, a nie tylko tych poruszających się pojazdami z napędem spalinowym. I wbrew pozorom, informuje karslruhe-insider.de, objęcie limitem także modeli elektrycznych ma sens.
Nie od dzisiaj wiadomo, że bezemisyjne pojazdy elektryczne wcale nie są tak bezemisyjne. I nie chodzi tutaj o proces produkcji, który wiąże się z emisją. Problemem jest wprowadzanie do środowiska pyłu... z opon. ADAC szacuje, że w Niemczech zużywające się opony odpowiadają za ok. jedną trzecią emisji mikroplastiku.
Niemcy zrównali auta elektryczne i spalinowe, Austriacy wciąż je faworyzują
Sprawa jest istotna, bo w przypadku modeli elektrycznych opony zużywają się znacznie szybciej niż w modelach spalinowych. Te pierwsze są cięższe, a przy tym ich napędy generują wysoki moment obrotowy, co sprzyja szybszemu zużyciu ogumienia. A ograniczenie prędkości pozwala ograniczyć też emisję pyłu ze ścierających się opon.
Mimo klarownego wyjaśnienia, podejście prawodawców w Niemczech stoi niejako w sprzeczności z przepisami, które obowiązują w sąsiedniej Austrii. Tu na niektórych odcinkach dróg można zauważyć ograniczenie prędkości z dopiskiem IG-L. Bardziej restrykcyjny limit nie obejmuje pojazdów elektrycznych zarejestrowanych w Austrii. To oznacza, że austriaccy kierowcy, poruszający się modelem czysto elektrycznym, mogą jechać szybciej.
- Przeczytaj także: Nowy znak drogowy w Europie. Kierowcy muszą znać jego znaczenie