Chemikalia w krakowskim urzędzie
Według informacji przekazanych przez polityka 12 września w krakowskim urzędzie miasta doszło "do skandalicznego incydentu". "Na dzienniku podawczym została rozpylona drażniąca substancja. Narażeni zostali pracownicy urzędu oraz mieszkańcy, którzy w tym czasie załatwiali swoje sprawy" - przekazał na Facebooku prezydent Krakowa Aleksander Miszalski. Jak dodał, urzędniczki skarżyły się na podrażnienia błon śluzowych.
Zobacz wideo Coraz więcej uczniów z miast w szkołach prywatnych. Prowadzi Kraków
Sprawa zostanie zgłoszona służbom
Jak ocenił Miszalski, "to kolejne przekroczenie granicy". "Krytyka władz miasta, nawet najostrzejsza, jest elementem demokracji. Ale atak na urzędników i mieszkańców, którzy przyszli do magistratu, nie ma nic wspólnego z debatą publiczną. To forma agresji. Nie pozwolę, by pracownicy Urzędu Miasta byli zastraszani i narażani w imię politycznych interesów. Sprawa została zgłoszona służbom, a bezpieczeństwo osób przebywających w urzędzie jest i pozostanie dla mnie absolutnym priorytetem" - przekazał polityk.
Groźby wobec prezydenta Krakowa
Miszalski przypomniał także o groźbach, które miał otrzymać od internautów. "W ostatnich dniach poinformowałem was o groźbach śmierci, które dostaję. Apelowałem do wszystkich stron sporu politycznego o panowanie nad emocjami i troskę o dialog. Niestety jak widać, liczy się jedynie władza" - napisał polityk. Nawiązał do wiadomości, którą otrzymał od anonimowej osoby. "Uważaj na siebie, bo możesz przypadkowo nie dociągnąć kadencji do końca… życia" - napisano. W poście opublikowanym 5 września Miszalski zasugerował, że jest to konsekwencja m.in. ataków ze strony jego politycznego oponenta Łukasza Gibały.






English (US) ·
Polish (PL) ·