Człowiek w takim stanie jest zredukowany do instynktów. Szamocze się, szarpie. Oczy ma zalane łzami, oślepione jarzeniówkami. Czterej pielęgniarze, rosłe chłopy, trzymają Wojtka za nogi i ramiona, rozkrzyżowują na szpitalnym łóżku.
– Przestań pie****! – krzyczy lekarka, pakując mu na żywca w gardło rurę do gastroskopii. Wojtek się szarpie, dusi. Jak zwierzę, które walczy o życie, bo nie rozumie sytuacji.
Sytuacja była taka, że Anna wyjechała na parę dni, a Wojtek zaczął pić. Dlaczego? Nie wiadomo, po prostu: przyszła myśl i już. "Wszystko pod kontrolą, Wojtuś – mówi ten drugi w głowie. – Nikt nie musi wiedzieć".
– Przestań pier****! – krzyczy lekarka i kręci tą rurą, a Wojtek dostaje torsji. – Jak to teraz wyciągnę, to umrzesz!