Data utworzenia: 21 sierpnia 2025, 5:30.
Kompromitująca dla Polski sytuacja, w której ani prezydent Karol Nawrocki ani premier Donald Tusk, nie zasiedli przy stole w Białym Domu, gdzie europejscy liderzy debatowali na temat przyszłości Ukrainy, wymusza postawienie pytania, w jaki sposób w obliczu konfliktu obozu prezydenckiego z rządowym, będzie kreowana polityka zagraniczna Polski. — Powinni się podzielić tak, jak to się ukształtowało na przestrzeni tak naprawdę ostatnich kilkunastu lat — mówi "Faktowi" prof. Antoni Dudek i dodaje, że "relacje atlantyckie, czyli realnie ze Stanami Zjednoczonymi, były domeną prezydenta". — Myślę, że to jest dopiero początek kolejnych problemów — zaznacza nasz rozmówca.
Zarówno prezydent jak i premier mówią o tym, że w sprawach bezpieczeństwa Polski i tego jak nas widzą za granicą, chcą współpracy. Jednak ani Nawrocki, ani Tusk, nie brali udziału w bardzo ważnych rozmowach w poniedziałek 19 sierpnia w Waszyngtonie.
Kto ma prowadzić politykę zagraniczną Polski? Prezydent i premier muszą działać razem
Wydawało się, że logicznym rozwiązaniem, będzie to, że Karol Nawrocki jako prezydent — zgodnie z tradycją poprzednich lat — weźmie na siebie kontakty ze Stanami Zjednoczonymi, a Donald Tusk z Europą. Czy taki podział będzie dla Polski optymalny? Zapytaliśmy prof. Antoniego Dudka, jak do tego podchodzić, biorąc pod uwagę to, że jako kraj zostaliśmy ostatnio pominięci w bardzo ważnych konsultacjach na najwyższym szczeblu. Jak więc obóz rządowy i obóz prezydencki ma się podzielić polityką zagraniczną? Bo zaczęło się od olbrzymiej wpadki.
— Powinni się podzielić tak, jak to się ukształtowało na przestrzeni tak naprawdę ostatnich kilkunastu lat. Rzeczywiście było tak, że niezależnie od tego, czy prezydentem był Duda, Komorowski, czy jeszcze wcześniej Kaczyński, a nawet Kwaśniewski, to relacje atlantyckie, czyli realnie ze Stanami Zjednoczonymi, były domeną prezydenta z racji protokolarnych. Z amerykańskiej perspektywy to prezydent Polski jest partnerem dla amerykańskiego prezydenta. Tak naprawdę polscy premierzy w polityce wobec Stanów Zjednoczonych nie odgrywali specjalnie istotnej roli. Natomiast uzgadniane były stanowiska rządu i prezydenta. Raz lepiej, raz gorzej. I tutaj ten podział jest oczywisty. Problem polega na tym, że potrzebne jest uzgadnianie i koordynacja. I teraz jest pytanie, czy to jest w ogóle możliwe przy tym, jak premierem jest Tusk, a prezydentem Nawrocki. Ja w to śmiem wątpić i myślę, że to jest dopiero początek kolejnych problemów — zauważa profesor.
Antoni Dudek dodaje, że "skoro już mamy dwugłową egzekutywę w Polsce, co jest samo w sobie błędem ustrojowym, to musimy to rozwiązywać właśnie w taki sposób, że premier jest od polityki europejskiej, a prezydent od amerykańskiej".
Nawrocki zdecydował. To będzie jego prezydencka limuzyna. Pełen przepych
— Myślę, że gdyby Trzaskowski wygrał te wybory prezydenckie, to strategia amerykańska byłaby podobna. Ona po prostu wynika z tego, że Amerykanie mają silniejszą pozycję i my nie możemy im powiedzieć: "słuchajcie, nie rozmawiajcie z prezydentem, rozmawiajcie z premierem". To byłoby niewykonalne — tłumaczy prof. Dudek.
Mamy "dwie głowy" u władzy. Prof. Dudek mówi o "absurdzie"
Politolog dodaje, że prezydent "może zapowiedzieć, bóg wie jakie działania, podpisywanie jakichś układów gospodarczych czy wojskowych, ale i tak bez wsparcia rządu nic nie zrobi". — Na tym polega absurdalność tej sytuacji, że prezydent Nawrocki, podobnie jak jego poprzednicy, nie ma żadnej mocy wykonawczej, bo realnie Polską rządzi rząd — zaznacza nasz rozmówca.
Pytamy więc, czy rozwiązaniem polskiego chaosu, byłby wybór prezydenta przez Zgromadzenie Narodowe, a więc połączone izby Sejmu i Senatu, żeby mandat społeczny prezydenta, który ma dość skromne kompetencje, nie był tak silny.
— Tak, tylko że większość Polaków chce mieć prezydenta wybieranego w wyborach powszechnych. W związku z tym to rozwiązanie nie cieszy się popularnością. Czy ono miałoby sens? Tak. Na szczycie w Waszyngtonie był kanclerz Niemiec Friedrich Merz, a nie prezydent Niemiec. Dlatego, że tam władza prezydenta jest symboliczna, a on nie jest wybierany w wyborach powszechnych. W związku z tym jest jasne, że szef władzy wykonawczej w Niemczech jest jeden. Jest nim kanclerz — zauważa prof. Antoni Dudek.
Pójście w kierunku systemu kanclerskiego, podobnie jak pójście w kierunku systemu prezydenckiego, czyli takiego, którego symbolem są Stany Zjednoczone, gdzie w ogóle nie ma premiera, bo premierem jest prezydent, to jest oczywiście wyjście z tego klinczu. Tylko że to jest dziś nierealne, bo wymagałoby zmiany konstytucji, a w tej sprawie na pewno nie będzie porozumienia. Więc zostajemy z tym, co mamy. Pozostaje mieć nadzieję, że jednak jakiś element koordynacji działań będzie i nie dojdzie już do takiej wpadki jak teraz
— wskazuje.
Te państwa mogą wysłać żołnierzy do Ukrainy. Jest głos Trumpa
Profesor Antoni Dudek dodaje, że "autorzy konstytucji naiwnie zakładali, że prezydent z premierem będą współpracować na pewnych polach, przede wszystkim polityki obronnej i zagranicznej".
/2
Damian Burzykowski / newspix.pl
Karol Nawrocki i Donald Tusk.
/2
Damian Burzykowski / newspix.pl
Prof. Antoni Dudek.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Newsletter
Najlepsze teksty z Faktu! Bądź na bieżąco z informacjami ze świata i Polski
Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!
Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas!