Napięcia w relacjach polsko-ukraińskich. "Nawrocki w Kijowie byłby ciosem w strategię Kremla"

3 dni temu 5

Karol Nawrocki jest zapraszany do Kijowa, ale na razie nie planuje wizyty u Wołodymyra Zełenskiego. - Wizyta prezydenta Polski w Kijowie byłaby jasnym sygnałem: jesteśmy zjednoczeni, a Putinowi nie udało się nas podzielić. To nie gest, to element bezpieczeństwa - podkreślają rozmówcy Gazeta.pl w Kijowie.

Wołodymyr Zełenski i Karol Nawrocki Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Karol Nawrocki tuż przed zaprzysiężeniem rozmawiał telefonicznie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Zapewniał wówczas o dalszym wsparciu dla Ukrainy i podkreślał, że współpraca musi opierać się na "wzajemnym szacunku i prawdziwym partnerstwie". Od tamtej pory liderzy nie spotkali się jednak osobiście. W rozmowie z tygodnikiem "Wprost" Nawrocki przyznał, że relacje z Zełenskim są "odpowiednie, choć nie przyjacielskie". - Są na poziomie zapewniającym współpracę Polski i Ukrainy, ale nie ukrywam, że wiele spraw widzę zupełnie inaczej niż prezydent Ukrainy - mówił.

O relacjach między prezydentami mówił także w TVN24 Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta. - Jeśli pan prezydent Zełenski chce zobaczyć Karola Nawrockiego, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wsiadł w pociąg i przyjechał do Warszawy - stwierdził. Przydacz podkreślił, że kluczowe będą "konkretne działania" ze strony Kijowa, m.in. w kwestiach historycznych i gospodarczych. - Wizyta głowy państwa powinna być finałem pewnego procesu, a nie jego początkiem - dodał.

Jak informowała "Gazeta Wyborcza", mimo sygnałów z Kijowa polski prezydent nie planuje wizyty w Ukrainie, co potwierdziło również Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP. Z kolei poseł Paweł Kowal w radiowej Trójce przypomniał, że bezpieczeństwo Polski zależy m.in. od współpracy z Ukrainą. - Jeśli ktoś myśli "bezpieczeństwo Polski" to rozumie, że dzisiaj dla tego bezpieczeństwa są podstawowe adresy: Kijów, Waszyngton, Bruksela - podkreślił.

Zobacz wideo W wojnie z Rosją musimy liczyć na siebie, a NATO może nas... ograniczać

Ukraiński ekspert: Kijów nie powinien biernie czekać na zmianę retoryki Nawrockiego

Politolog Jewhen Mahda w rozmowie z Gazeta.pl ocenia, że obecna linia Pałacu Prezydenckiego w Warszawie jest elementem świadomej strategii politycznej wobec Kijowa. Według niego twarda postawa Karola Nawrockiego i jego kancelarii ma przede wszystkim konsolidować konserwatywny elektorat.

Mahda podkreśla, że obecna faza chłodu w relacjach na linii Warszawa-Kijów może potrwać tak długo, jak długo obóz prezydencki będzie widział polityczne korzyści w dystansowaniu się od Ukrainy.

Jednocześnie analityk zaznacza, że Kijów nie powinien biernie czekać na zmianę retoryki prezydenta Nawrockiego. W jego ocenie Ukraina musi aktywnie proponować ramy współpracy i nowe idee polityczne, które mogłyby stać się wspólnym fundamentem - niezależnie od bieżących napięć czy kalendarza wyborczego. - Nie możemy stać z boku. Powinniśmy przedstawić Karolowi Nawrockiemu koncepcję nowego polsko-ukraińskiego prometeizmu, który pozwoli skupić się na zwalczaniu rosyjskiego wpływu i działać skuteczniej - zaznacza Mahda.

Ekspert apeluje również, aby bilateralnych relacji nie sprowadzać wyłącznie do kontaktów prezydentów. - Nie powinniśmy czekać na spotkanie dwóch głów państw. Trzeba zapewniać współpracę Polski i Ukrainy na wszystkich poziomach i nie personalizować tego procesu - podsumowuje.

Będzie spotkanie Nawrocki-Zełenski? "To czas współpracy, nie dystansu"

Ukraińska dziennikarka, działaczka społeczna i szefowa projektów współpracy międzynarodowej w organizacji "Holka" Marharyta Sytnyk w rozmowie z Gazeta.pl nie ukrywa, że obecny chłód między Warszawą a Kijowem jest dla wielu Ukraińców bolesny i zaskakujący. Jej zdaniem "chłodny, a czasem wręcz lodowaty dystans", który widać na poziomie prezydentów, jest odbierany jako potencjalne wyzwanie dla bezpieczeństwa obu państw. - To moment, kiedy powinniśmy maksymalnie konsolidować wysiłki i wzmacniać bezpieczeństwo Ukrainy - co automatycznie oznacza również wzmocnienie bezpieczeństwa Polski - podkreśla Sytnyk.

Ekspertka zaznacza, że dobrze rozumie polską perspektywę historyczną - spędziła w Polsce siedem lat i podkreśla wagę kwestii ekshumacyjnych. - Te sprawy są ważne i trzeba je dokończyć. Ukraina to robi. Ale wojna nie czeka. Naszym głównym przeciwnikiem jest Rosja, która już teraz wysyła drony do polskich miast i prowadzi wojnę hybrydową przeciwko Polsce - dodaje.

Sytnyk zwraca uwagę, że pogorszenie relacji jest widoczne i odczuwalne w całej Ukrainie, także w regionach bezpośrednio zagrożonych rosyjskimi atakami. - Moja mama mieszka w obwodzie sumskim, przy najdłuższej granicy z Rosją. Ludzie, którzy tam żyją, w Charkowie, Chersoniu czy Donbasie, wiedzą, że jeśli te regiony nie wytrzymają, konsekwencje będą tragiczne. Kolejna fala uchodźców to jedno - ale mogą to być również rosyjskie rakiety i drony przy polskiej granicy. Dlatego z taką przykrością obserwujemy polityczne gesty, które w Ukrainie odbierane są jako brak zrozumienia skali zagrożenia - mówi.

Jak podkreśla, doświadczenie Ukrainy w prowadzeniu wojny i budowaniu odporności jest dziś cenne także dla Polski. - Ukraińscy żołnierze z Chersonia, Charkowa, Donbasu mają praktyczną wiedzę o współczesnej rosyjskiej agresji. To zasób, który Polska może wykorzystać. To czas współpracy, nie dystansu - zaznacza Sytnyk.

Według niej relacje Warszawy i Kijowa powinny teraz wysyłać jednoznaczny sygnał, także do Moskwy. - Potrzebujemy wspólnego, silnego głosu wobec Rosji. Wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w Kijowie dałaby jasny sygnał: Polska i Ukraina pozostają zjednoczone, a Putinowi nie udało się nas podzielić. To więcej niż symbol - to element bezpieczeństwa - podsumowuje.

Google News Facebook Instagram YouTube X TikTok
Przeczytaj źródło