Najgorszym koszmarem były noce. Rozpoczynało się polowanie na kobiety

1 dzień temu 7

Nagle poczuła się zdezorientowana. Nic nie było takie, jak powinno. Niemcy pozrywali nawet szyny tramwajowe. W morzu ruin nic się nie zgadzało, choć wydawało się niepokojąco znajome.

Nie powinnaś wracać – słyszała to wiele razy. – Warszawy już nie ma. Twojej szkoły już nie ma. Musisz zostawić przeszłość i zacząć żyć dalej.

Helena Kasperowiczowa błądziła po mieście, w którym wprawdzie się nie urodziła, lecz które przez ostatnie ćwierć wieku stało się jej miejscem na ziemi. Znała Warszawę na pamięć, jej los związany był ściśle z miastem skazanym przez Hitlera na zagładę.

Śnieżna kurzawa przywołała wspomnienia dymiących zgliszczy z czasów powstania. Pożarów w zasadzie nie gaszono, bo nie działała sieć wodociągów. Był to ostatni obraz, który zatrzasnęła pod powiekami, nim kolumna wychodźców z Warszawy w sierpniowym skwarze pędzonych po upadku Ochoty do obozu w Pruszkowie, poniosła ją ze sobą. Raz jeszcze rozejrzała się wokoło, szukając jakiegokolwiek punktu zaczepienia, jakiejkolwiek wskazówki, w którą stronę powinna pójść. Minęła plac Narutowicza z uszkodzonym pożarami kościołem Świętego Jakuba i szczątkami drewnianej wieży, w której przechowywano dzwony do Świątyni Opatrzności Bożej. Po chwili straciła z oczu stojący w południowej pierzei placu, pozostający w doskonałym stanie dom akademicki. Nagle poczuła się zdezorientowana. Nic nie było takie, jak powinno. Niemcy pozrywali nawet szyny tramwajowe. W morzu ruin nic się nie zgadzało, choć wydawało się niepokojąco znajome.

Przeczytaj źródło