Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Dramat w czterech odrębnych, choć powiązanych ze sobą aktach.
Wyobraź sobie małą wioskę, żyjących w niej zwykłych ludzi - świętujących i pielęgnujących stare zwyczaje - wioskę, w której nigdy nie znudzono się celebrowaniem chrześcijańskiej liturgii. Ta liturgia, matka, która bawi się symbolami, obrzędami i słowem, wykorzystuje pamięć, proponuje czwarty raz z rzędu weekend celebracji: nie szereg prostych celebracji (co, biorąc pod uwagę, jest już za dużo dla przekonanych o tym, że chrześcijaństwo jest nudne), ale raczej szereg uroczystości, które są celebracjami pomnożonymi przez "X", co prowadzi do nieskończoności.
Pierwszą była uroczystość Wniebowstąpienia Jezusa, po której nastąpiła uroczystość Zesłania Ducha Świętego, by następnie uczcić Świętą Trójcę i zakończyć cykl uroczystością Ciała i Krwi Jezusa. Cztery uroczystości, piszące bardziej na ekscentrycznych liniach historii, niż na ciężkich kartach teologii. Pod każdym względem będące miłosną historią.
Oto Syn, Jezus, po latach bycia w świecie, wybrał Oblubienicę i zaręczył się z nią: z Kościołem. Pewnego dnia, jak to bywa w rodzinach, nadszedł czas, by przedstawić Narzeczoną Ojcu: to jest Wniebowstąpienie. Z towarzyszącym temu wydarzeniu niepokojem i palpitacjami serca obojga, to jest Syna i Narzeczonej: "Kto wie, co powie Twój Ojciec, czy będzie szczęśliwy, czy raczej rozczarowany Twoim wyborem".
Odpowiedź pojawia się w dniu Pięćdziesiątnicy: Ojciec nie tylko jest dumny z wyboru Syna, ale swoim autorytetem firmuje najpiękniejszy dar: Ducha Świętego. Na przykład: "Z mojej strony dana jest Wam cała moja miłość". Historia miłości, za zgodą Ojca, rozpala się. Rozświetla.
Na wsi, gdy syn wybitnej osoby bierze ślub, droga wypełnia się plotkami i tajemnicą: "Widziałeś ich? Widziałeś go? Widziałeś ją? Mówią to, mówią tamto... Ach, mówią, że Ojciec jest pijany radością".
Jest tylko jeden sposób, by zaspokoić ciekawość: otworzyć bramę, pokazać jak dzielona radość staje się własnością wszystkich wiejskich serc. Oto, czym jest Trójca Święta: "Przez to objawienie niewidzialny Bóg w swojej wielkiej miłości przemawia do ludzi jak do przyjaciół i przestaje z nimi, aby zaprosić ich do wspólnoty z sobą" (Dei Verbum, 2).
Brama otwarta dla całej wioski: "Wejdź, jesteś mile widziany, poczuj się jak w domu. Tu, od dziś, wszyscy są mile widziani". Nikt nie może żyć sam, nikt nie może zakochać się sam, nikt nie stanie się chrześcijaninem sam: trójca Święta jest domem ludzi, samotność jest zakazana, izolacja jest jedynym warunkiem zakazanym w dress code zaproszenia do bycia tam.
Następnie, po wejściu, zapoznaniu się i wypiciu kawy, gospodarz - Ojciec, zaprasza: "Biorąc pod uwagę czas i fakt, że dobrze się bawimy, co powiecie na propozycję wspólnej kolacji? Nie martwcie się liczbą obecnych, tym się zajmę". By nakarmić tłum wystarczy podzielić się tym, co mamy: "Pięć chlebów i dwie ryby (...) Wziął pięć chlebów i dwie ryby, odmówił nad nimi błogosławieństwo, połamał je i dał uczniom, aby rozdzielili tłumowi" (por. Łk 9,11-17).
Tak zaczyna się święto: od nieznajomych, trochę plotkujących, do przyjaciół siedzących przy tym samym stole.
Tak jedząc chleb, ocierając się ramionami, dostali gęsiej skórki uczestnicząc w czymś, czego nigdy wcześniej nie widzieli: Miłość, z miłości, prosi by ją zjeść, połknąć, przyjąć w swoim ciele. Ekstremalne emocje i ekstremalne ryzyko: "Złym śmierć niesie, dobrym życie / Patrz, jak w skutkach rozmaicie / Czyn ujawnia się ten sam" mówi Sekwencja tej uroczystości.
A gdy Ciało wejdzie już w historię każdej osoby, wolność nie zostanie anulowana: dalej wyborem jest życie i śmierć. Z możliwością wyboru przez tych, którzy chcą, by kawałek konsekrowanej Hostii stał się punktem oparcia, wyrównał niedobór cnoty, wreszcie zbawił...
Jeden scenariusz miłości w czterech połączonych, choć odrębnych aktach. Kochający dobrze wiedzą, że miłość nie jest gromadzącą wodę cysterną, ale kanałem, który zmysłowo tuląc ją w sobie, dzieli się z nią z ziemią.
(tłum, xwl)