W niedzielę Mikołaj Marczyk i Szymon Gospodarczyk wywalczyli w Chorwacji tytuł rajdowych mistrzów Europy. Zapewnili sobie sukces zajmując w ostatnim rajdzie 3. miejsce. Gospodarczyk jest już w Maroku, gdzie przygotowuje się do kolejnych sportowych wyzwań, a Marczyk odwiedził studio RMF FM, by opowiedzieć o stresie, emocjach i radości, które towarzyszyły mu w ostatnim czasie. Rajdowiec przyznaje, że ten sukces może ułatwić mu rozwój kariery i wejście na kolejny etap rajdowej przygody.
Mikołaj Marczyk jest dopiero czwartym kierowcą z naszego kraju, który wywalczył mistrzostwo Europy. W przeszłości doskonale tego jedynie: Sobiesław Zasada, Krzysztof Hołowczyc i Kajetan Kajetanowicz. Marczyk dołączenie do takiego grona traktuje jak duży przywilej.
Była to pewna ambicja, cel sportowy. Były momenty w moim życiu, gdy wymagałem, że to powinno się wydarzyć. Były takie, gdy przestawałem w to wierzyć. W ostatnim roku mało o tym myślałem, starałem się uciekać od tego głową. Wychowywałem się, chcąc zostać kierowcą rajdowym. Dla mnie to byli guru, idole. Każdego z nich podziwiam za inne umiejętności, kompetencje - mówi najlepszy kierowca Starego Kontynentu.
Marczyk nie ukrywa, że ten sukces to spełnienie marzeń, ale też punkt na drodze do miejmy nadzieję kolejnych realizacji kolejnych planów. Od razu po powrocie z Chorwacji zabrał się do pracy i ma za sobą kilka rozmów z partnerami i sponsorami na temat przyszłości. Wszystko zgodnie z przysłowiem: "Trzeba kuć żelazo póki gorące". Kończący sezon Rajd Chorwacji miał swoją dramaturgię. W sobotę z trasy wypadł wicelider cyklu Włoch Andrea Mabellini. Świetnie jechał Irlandczyk Jon Armstrong, który miał szansę na tytuł mistrzowski i liczył na błąd naszej załogi.
Nikt nie chciał nam oddać tego mistrzostwa Europy za darmo i tak było do ostatniego odcinka specjalnego w Chorwacji. Przez większość sezonu byliśmy liderami, ale cały czas Andrea i Jon byli tuż za nami i się zbliżali. U Jona było to o tyle mylące dla kibiców, bo pierwszą część sezonu miał przeciętną a drugą wybitną. W trzech ostatnich rajdowych zdobył większość punktów. Miałem świadomość, jak jest szybki. Czułem to na odcinkach specjalnych. Oczywiście punktowo zdecydowanie ważniejsza była rywalizacja z Mabellinim. Jechaliśmy równo do momentu gdy wypadł z trasy. W sobotę popołudnie sobie z tym nie do końca poradziłem. Nie potrafiłem się do końca skoncentrować i utrzymać tempa. Wiedziałem, że zwiększyliśmy swoje szanse na mistrzostwo. Jon z kolei realizował wszystko, by być mocnym rywalem. Pomogły mi trudne warunki w niedzielę. W deszczowych i błotnistych warunkach bardzo dobrze sobie poradziłem. Szybko awansowaliśmy z 6. na 3. miejsce - opowiada Marczyk.
Warto jednak zatrzymać się przy sobotnim wieczorze. To był trudny i wymagający moment. Na dłuższą metę Marczyk nie mógł pozwolić sobie na zachowawczą jazdę, bo po prostu mógł stracić przez to tytuł, który wydawał się być już bardzo blisko. Po drugiej sobotniej pętli, gdy brakowało mu pewności, potrzebował zmiany nastawienia przed decydującym dniem rajdu.
Pierwszą reakcja była właściwa. W momencie, gdy się nie czujesz, gdy twoje ruchy stają się kwadratowe, to musisz to przyjąć, a nie za wszelką cenę naginać tempo. Gdybym popełnił w sobotę błąd, wypadł z trasy, to teraz nie bylibyśmy z Szymonem mistrzami. Na mecie w sobotę wieczorem przeprosiłem Szymona za to swoje dość wolne tempo, ale powiedziałem mu, że to jedyna metoda na to by zdobyć tytuł. Wieczór był niełatwy. Mieliśmy kilka rozmów w zespole z osobami, które przy mnie były i także podczas mojej drogi sportowej mnie wspierały. Odbyłem też rozmowę z profesorem Janem Blecharzem. On jak zwykle wyłapał najważniejsze elementy i w taki motywujący sposób dał mi siłę, że na niedzielę jestem gotowy. To wszystko oczywiście łatwo się mówi teraz, kiedy nam się udało, bo nie zawsze tak to wygląda. Dałem sobie też w sobotni wieczór trochę luzu. Wypiłem nawet szklankę piwa i rano wyspany z uśmiechem wróciłem do rywalizacji - wspomina.
Miko Marczyk i Szymon Gospodarczyk w całym sezonie zebrali najwięcej punktów, zdobyli upragnione mistrzostwo, ale ani razu nie wygrali. Czy dla Marczyka stanowi to problem?
Absolutnie żaden. W zeszłym roku w mistrzostwach Europy zajęliśmy 3. miejsce, ani razu nie stając na podium. Głównie mieliśmy przeciętne wyniki. Tym razem udało się stanąć na podium pięciokrotnie w ośmiu startach. Na koniec liczyło się siedem najlepszych wyników. Regulamin każdy z nas znał. Liczą się punkty a nie zwycięstwa. Wydaje mi się, że ten sezon był taki jak moje mocne punkty w rajdach i moja osobowość. Byłem konsekwentny, nie popełnialiśmy błędów. Nie było rajdu, w którym byliśmy wolni. Nie byliśmy najszybszą załogą, nie byliśmy najbardziej odważną, ale byliśmy najlepszą. Ja z tego sezonu jestem po prostu dumny - podsumowuje nasz kierowca.

3 tygodni temu
9





English (US) ·
Polish (PL) ·