„A On będzie pokojem” – słyszę tego dnia na końcu pierwszego czytania. Jak to dobrze, że żyjemy w czasach, gdy możemy powiedzieć, że On JEST pokojem. Bo zapowiadany Władca już przyszedł. Myśmy w Niego właśnie, w Jezusa Chrystusa, uwierzyli.
Jest pokojem? Jak to wyjaśnić? Jak, skoro choć jest z nami, na świecie ciągle tyle wojen? Jak, skoro tak wiele w nim złości i nienawiści? A jednak...
„Pokój zostawiam wam, pokój mój wam daję” – słyszę wiele razy na Mszy po modlitwie Ojcze nasz i wyznaniu, że Chrystusa jest królestwo i potęga i chwała na wieki. Tak, stąd ten pokój: z wiary, że On jest Panem, że choćby nie wiadomo co złego się działo, wszystko dobrze się skończy.
Słyszę, ale i dopowiadam sobie w sercu, pamiętając stosowny urywek Ewangelii Jana: On nie tak daje pokój, jak daje go świat. Daje nie pokój, który jest czymś zewnętrznym, z czego mogę korzystać, ale daje pokój wewnętrzny, którym mogę się dzielić. A przez to, na drobną skalę możliwości zwykłego człowieka, mogę przyczyniać się do tego, że i w świecie będzie tego pokoju więcej.
Modlitwa
Dziękuję Ci, Jezu, za pokój, który wlewasz w moje serce. Za tą pełną nadziei wiarę, że to życie, nieraz przecież przesiąknięte tym, co Kohelet nazwałby marnością, to nie wszystko: że jest jeszcze życie wieczne w niebie. Dziękuję. I choć boję się umierania, to na to przyszłe życie już się cieszę.