Michalik: "Gołe oburzenie" ws. Pegasusa jest żenujące. Czas na zarzuty dla Kaczyńskiego i Ziobry

4 dni temu 6
Eliza Michalik
Eliza Michalik o aferze Pegasusa. Fot. naTemat.pl

Szczerze mówiąc nie rozumiem, dlaczego o podsłuchiwaniu córki premiera Donalda Tuska rozmawia się w tonie świętego oburzenia i ocen moralnych - podczas gdy popełniono przestępstwo, którego sprawcy chodzą sobie na wolności, przez nikogo nieniepokojeni i śmieją się nam w twarz.

Daj napiwek autorowi

Mało tego - grożą wszystkim, którzy choćby sugerują, że za swoje czyny zostaną pociągnięci za odpowiedzialności.

Wpisy premiera Donalda Tuska kąśliwe wobec Jarosława Kaczyńskiego, utarczki słowne ze Zbigniewem Ziobrą choćby były najbardziej inteligentne i ironiczne - osłabiają powagę sytuacji. Nieświadomie (mam nadzieję) grają też na rzecz PiS, którego politycy przez takie komentarze wychodzą na bandę łobuziaków, którym można tylko pogrozić palcem.

Afera Pegasusa - zróbmy coś z nią!

W moim odczuciu ze sprawą Pegasusa doszliśmy już do momentu, w którym albo się ukarze winnych, albo trzeba milczeć i pogodzić się z faktem, że żyjemy w bezprawiu.

"Gołe" oburzenie ze strony osób, które mają narzędzia, żeby coś zrobić, jest żenujące.

Sprawa wydaje się oczywista: nielegalnie, z pieniędzy nieprzeznaczonych do tego celu, nie informując opinii publicznej państwo politycy PiS kupili oprogramowanie szpiegowskie służące do inwigilacji terrorystów. Nie inwigilowało jednak terrorystów, tylko polityków opozycji, dziennikarzy i obrońców praw człowieka.

Jeśli to nie jest Rosja w Polsce, to nie wiem, co nią jest.

W polskim prawie nie było wtedy, w 2017 roku przepisu, który by umożliwiał legalne kupienie i użycie takiego narzędzia, oprogramowania umożliwiającego pełen dostęp do telefonu czy komputera, przełamywanie zabezpieczeń i gromadzenie znajdujących się na nim danych.

Wiemy też, że system Pegasus, żeby mógł być poprawnie używany, tak, żeby zgromadzone za jego pomocą dane nie wyciekły do obcych służb, powinien posiadać akredytację bezpieczeństwa teleinformatycznego - której jednak rząd PiS nie uzyskał.

To plus podsłuchiwanie opozycji, które mogło wpłynąć na wyniki wyborów wystarczy, żeby wiedzieć, że mamy do czynienia z ciężkim przestępstwem.

22 października media poinformowały, że Katarzyna Tusk, córka premiera otrzymała w śledztwie dotyczącym wykorzystywania Pegasusa status osoby pokrzywdzonej. To oznacza, że śledczy uznali, iż mogła doznać szkody (np. naruszenia tajemnicy adwokackiej, objęcia nielegalną kontrolą operacyjną) - choć niekoniecznie, że była celem podsłuchu.

Podsłuchiwano jej objęte tajemnicą adwokacką rozmowy z mecenasem Giertychem, co oznacza, że stenogramy z tych rozmów powinny zostać zniszczone. Tak się nie stało.

Wiemy też, jak napisał na X Grzegorz Jakubowski, że szpiegowanie mecenasa Giertycha oraz jego klientów (także nielegalne) zaczęło się nie w roku 2020, nie w 2019, a w 2018.

Czyli w czasie gdy mecenas reprezentował Donalda Tuska, wtedy lidera opozycji przed komisją ds. Amber Gold i składał zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa przez szefa KNF (słynne taśmy Leszka Czarneckiego).

Sędzia Grabowska z Sądu Okręgowego w Warszawie nie widziała podstaw do stosowania wobec mecenasa podsłuchów, ale neosędzia Drajewicz z Sądu Apelacyjnego w Warszawie już tak.

Ciekawe, prawda?

Wszystko to oznacza, jak zauważył Roman Giertych, że powodem operacji "Okser" prowadzonej wobec niego przez CBA nie była sprawa Polnord, którą CBA przejęło dopiero w 2019, ale sprawa złożenia w imieniu Czarneckiego w 2018 roku zawiadomienia o korupcji w KNF lub reprezentowanie Donalda Tuska na komisji Amber Gold.

Na marginesie: Nie tylko klienci mecenasa Giertycha i on sam powinni teraz ścigać CBA, Kamińskiego, Wąsika, Ziobrę i Kaczyńskiego - przede wszystkim powinno to skutecznie robić państwo.

A odszkodowania powinny być wypłacane z pieniędzy sprawców, a nie podatników.

Tu zaczynają się moje pytania:

  1. Dlaczego prokuratura prowadzi śledztwa w tej sprawie tak długo, bez wymiernych efektów?
  2. Dlaczego opinia publiczna dowiaduje się o podsłuchiwaniu córki premiera dopiero teraz?
  3. Dlaczego nie upubliczniono pełnej listy osób inwigilowanych Pegasusem? Znalibyśmy wtedy skalę zjawiska, a inwigilowani dowiedzieliby się o sobie nawzajem i mogliby złożyć pozew zbiorowy. Plus, wiedzielibyśmy, kogo ewentualnie PiS może szantażować nielegalnie zdobytymi informacjami.
  4. Dlaczego wciąż istnieje CBA, które kupiło i używało Pegasusa?
  5. Dlaczego w śledztwie zarzuty usłyszał m.in. były wiceszef CBA Daniel K., który miał ujawnić materiały z Pegasusa osobom nieuprawnionym, a nie usłyszeli Zbigniew Ziobro (wyłożył na Pegasusa kasę z Funduszu Sprawiedliwości), Mariusz Kamiński, Maciej Wąsik i przede wszystkim Jarosław Kaczyński, wówczas wicepremier ds. (o ironio) bezpieczeństwa?

Czytaj także:

logo

Przeczytaj źródło