"Tato, a kto rządzi u nas w domu: ty czy mama?" – takie pytanie zadała Damianowi pięcioletnia Marysia, kiedy pewnego razu wracali z przedszkola do domu. – Prawie się zakrztusiłem, szukając w głowie szybkiej odpowiedzi – przyznaje Damian.
Jakoś się wykręcił gładką formułką, że przecież mama z tatą razem podejmują decyzję i wszystko konsultują, nawet kupno zabawek dla Marysi, ale zdawał sobie sprawę, że balansuje na cienkiej granicy kłamstwa. Bo prawda jest taka, że o wszystkim decyduje żona: w co ubrać dziecko, jak umeblować pokój po remoncie, gdzie pojechać na wakacje.
Damian ma niewiele do powiedzenia. Ale też niespecjalnie zabiega o swoje zdanie. Jest mu wygodnie, kiedy żona Weronika o wszystkim rozstrzyga w pojedynkę i bierze odpowiedzialność za ich wspólne wybory. – Początkowo wiele kwestii omawialiśmy razem, ale nigdy nie potrafiłem podjąć wiążącej decyzji. Mówiłem trochę na odczepnego: "Jak chcesz". No i teraz faktycznie jest tak, jak chce żona. Mnie pozostaje co najwyżej rola doradcy. A i to nie zawsze – przyznaje Damian.
Ma na myśli ich nowy samochód. To żona zadecydowała o zakupie auta. Wybrała markę, kolor, rocznik. Zadecydowała też, że Damian nie jest potrzebny podczas dobijania targu. Został więc z córką w domu, a Weronika pojechała na rozmowę z właścicielem samochodu i wróciła autem. – Powiedziałem Marysi, że tak ustaliliśmy z mamą. Ale przecież niczego nie ustalaliśmy. Znowu skłamałem – wzdycha Damian.