Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Chwała Panu Bogu! Cały zgiełk wokół tematu nadmuchanego do granic absurdu - konfliktu pomiędzy Robertem Lewandowskim a Michał Probierzem - dobiegł końca. Na ten temat wypowiedzieli się prawie wszyscy, łącznie z przebywającym w Singapurze prezydentem Andrzejem Dudą. Brakowało już tylko komentarzy Wojciecha Cejrowskiego boso przemierzającego świat, Roberta Makłowicza doprawiającego gotowaną przez siebie potrawę i szykującego się na wyprawę w kosmos Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego.
Telewizje śniadaniowe jednak na sto procent będą jeszcze przez jakiś czas "wałkować" ten temat. Tym bardziej że wraz z rezygnacją selekcjonera ruszyła tradycyjna giełda nazwisk kandydatów na tego nowego. Zaczyna się więc kolejna telenowela. Ale już z mniejszym hejtem i nie aż tak ogromną polaryzacją. Choć czy na pewno? Być może pojawią się obozy "pro-Urban" i anty "trener z zagranicy"? Wojna na argumenty i tezy będzie już jednak nie tak samo brutalna i "brudna" jak dotychczas.
ZOBACZ TAKŻE: "To musiało się źle skończyć". Media oceniły zwolnienie Probierza
Stojąc absolutnie z boku tego, co działo się w naszej piłce przez ostatnie dni, nie podnoszę rąk w geście radości, że Lewandowski pokonał Probierza i ten musiał się pożegnać. Ten konflikt nie był największym mankamentem polskiej reprezentacji. Grała ona poza nielicznymi wyjątkami marnie od początku kadencji szkoleniowca nominowanego po zwolnieniu Fernando Santosa. A także pod wodzą Portugalczyka, czy także w ostatnich miesiącach pracy Czesława Michniewicza, choć rozumiem, że na mistrzostwach świata w Katarze najważniejszy był wynik, a nie wizualne doznania.
Graliśmy słabo, czy to z "RL9" na boisku, czy bez niego. To, co się wydarzyło ostatnio, nie było "gwoździem programu", choć okazało się gwoździem do pewnego wieka. Jeżeli ktoś myśli, że nowy selekcjoner znajdzie błyskawiczne rozwiązanie, a "Lewy" przyleci na kadrę we wrześniu i okiwa parę razy w Rotterdamie Virgila van Dijka i przyćmi swoją gra Cody’ego Gakpo czy Memphisa Depaya, jest optymistą.
Pewnie efekt "nowej miotły" czy "świeżego powietrza po otwarciu okna szatni" na jakąś chwilę zadziała. Nasz reprezentacyjny futbol kuleje jednak od dawna nie dlatego, że selekcjonerem był Probierz. I nie przez to, że zabrał on Lewandowskiemu opaskę kapitana.
