Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Fot. Elio Santos / Unsplash
W maju br. Resume Builder przeprowadził ankietę wśród przedstawicieli pokolenia Z (osoby w wieku 18-28 lat) w USA, by sprawdzić, jak presja ekonomiczna, rosnące koszty edukacji i obawy związane ze sztuczną inteligencją, wpływają na ich wybory zawodowe. Wyniki pokazują, że coraz więcej młodych ludzi (42 proc.) rezygnuje z tradycyjnych studiów na rzecz pracy w zawodach technicznych i rzemieślniczych.
– Ten raport to naprawdę mocny sygnał, że coś zmienia się w mentalności młodego pokolenia. Aż 42 proc. amerykańskich Gen Z deklaruje, że rozważa pracę w zawodach rzemieślniczych – nie dlatego, że „muszą”, ale dlatego, że chcą mieć coś stabilnego, co nie zostanie w tydzień zautomatyzowane przez AI. I choć to badania ze Stanów, ten trend bardzo dobrze rezonuje z tym, co widzę w Polsce – mówi dla Wirtualnemedia.pl Witold Rosiak, founder Pyaar Agency.
Ekspert zauważa, że od lat obserwujemy w Polsce ogromny deficyt fachowców. Powołuje się na badania ManpowerGroup z 2024 roku, według których ponad 70 proc. firm z południa Polski i z regionu wschodniego zgłasza trudności ze znalezieniem wykwalifikowanej kadry technicznej. Z kolei w branżach digitalowych mamy zjawisko odwrotne – bardzo duży napływ specjalistów, których trudno dziś od siebie odróżnić.
– Rozwój narzędzi opartych na AI obniżył próg wejścia do wielu profesji kreatywnych. I w teorii to świetna wiadomość. W praktyce jednak rynek zalany jest osobami bez realnych kompetencji i doświadczenia w biznesie, co skutkuje chaosem i obniżeniem stawek – ocenia.
– Dla mnie AI jest świetnym pomocnikiem w pracy w marketingu, jednak rynek stał się bardzo niepewny i nie chodzi tylko o AI. W branży mówi się o kryzysie rentowności agencji i wśród entuzjastów AI znajdują się też ci, którzy boją się sztucznej inteligencji. Chcę pracować w marketingu i uwielbiam moją pracę, ale też wolę być „podwójnie ubezpieczona” i zawsze mieć jakąś dodatkową możliwość zarobku – stwierdza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Justyna Słowikowska, social media specialist w More Bananas.
Kompetencje marketingowe w profesji rzemieślnika
Zdaniem Oskara Sęka, marketing coordinatora w Stella Green, kwestią czasu jest, gdy influencerzy nie będą promować zostania np. programistą, a profesję hydraulika, elektryka czy spawacza.
– Nie jest to związane z szałem na AI, tylko ze zwykłym brakiem podaży wśród istniejącej bazy wykonawców - fachowców i względnie stałym popytem na tego typu usługi. To było dobrze widoczne już 10 lat temu, jednak wtedy usługi cyfrowe wydawały się równie atrakcyjną opcją – wyjaśnia.
Jak wskazuje Mateusz Buczkowski, marketing manager w Casbeg, wiedza i umiejętności w marketingu mogą być świetnym punktem wyjścia do dowolnego biznesu. Łatwiej zacząć żyć z rękodzielnictwa, ogrodnictwa czy dowolnej innej pracy offline, gdy dobrze znamy świat online i wiemy, jak docierać do potencjalnych zainteresowanych.
– Pasjonat pszczelarstwa, który chce produkować domowe miody i przetwory, choćby i rocznikowo reprezentując Gen Z, będzie miał znacznie wyższą barierę wejścia do swojego biznesu niż marketer - freelancer lub specjalista z doświadczeniem w agencji. Zatem jeśli ktoś poczuje, że chce odłączyć swój wagon od pociągu "AI Marketing", z dużym prawdopodobieństwem znajdzie przyjemną i dochodową bocznicę – precyzuje ekspert.
Z rozmów Rosiaka z innymi z przedsiębiorcami wynika, że znaczna część firm nie prowadzi żadnych działań marketingowych: nie mają strategii, lejka sprzedażowego, analityki, automatyzacji. Po prostu inwestują tylko w produkt, a nie w to jak go pokazać światu. A w międzyczasie rynek się zmienia, konkurencja się edukuje, klienci mają coraz wyższe oczekiwania.
Newsletter WirtualneMedia.pl w Twojej skrzynce mailowej
– To pokazuje jednocześnie, jak wielką przewagę mają dziś osoby z kompetencjami marketingowymi. Bo ktoś, kto wie, jak budować markę, tworzyć komunikację i zamieniać uwagę w sprzedaż, może wykorzystać te umiejętności w dowolnym kierunku – niezależnie od tego, czy zostanie doradcą strategicznym, właścicielem kawiarni czy stolarzem. Marketingowiec, który zdecyduje się wejść w nową branżę, ma ogromną szansę być w tych 5 proc., którym się powiedzie – właśnie dlatego, że rozumie, jak działa rynek i jak go „czytać” – analizuje ekspert.
Rosiak zauważa, że przebranżowienie to opcja, którą warto rozważyć. Jako argument podaje dobrego tatuażystę, specjalistę od medycyny estetycznej, fryzjera czy stolarza, u których na terminy czeka się nawet kilka miesięcy.
– Jeśli ktoś ma te kompetencje i równocześnie czuje pasję do czegoś bardziej fizycznego, np.: ceramiki, renowacji mebli, nauki tańca, pracy z rękami, to ma szansę zbudować naprawdę silną markę w bardzo krótkim czasie – argumentuje.
Marketingowcy rozglądają się
Rosiak stawia na dywersyfikację rozumianą nie jako nie ucieczkę od dotychczasowego doświadczenia zawodowego, a jako budowanie stabilnej, odpornej struktury. – Budowaniem kilku nóg u stołu, żeby żadne wahanie rynku nie wytrąciło mnie z równowagi. Chcę mieć pewność, że jeśli jedna noga rynku się zachwieje, to pozostałe utrzymają całość.
– Widząc, jak szybko rozwijają się dziś narzędzia AI, coraz bardziej interesuje mnie też świat „offline’owy”, równolegle z digitalem. Szukam przestrzeni, w których technologia nie zastąpi ludzkiego rzemiosła, emocji, dotyku, nieprzewidywalności. Coraz częściej myślę o produktach fizycznych, lokalnych biznesach premium, przedmiotach, które mają wartość emocjonalną i estetyczną. Takich, których nie da się stworzyć przez prompt – bo wymagają talentu, smaku, pracy ręcznej i jakości, którą czuć – wyjaśnia.
Słowikowska natomiast jest w trakcie kursu nauczycielskiego yogi, a dyplom ukończenia kursu otrzyma już w sierpniu. – Na ten moment myślę, że będę sobie dorabiać do domowego budżetu i prowadzić zajęcia po pracy lub w weekendy. A jak to się rozwinie to czas pokaże. Na pewno chcę się dzielić moją wiedzą i doświadczeniem w zakresie ruchu, ale też marketingu czy dziennikarstwa.
– Mam wielu znajomych z marketingu i branża jest trudna - nie chodzi tylko o to, że AI może zabrać nam pracę. Jedna z moich marketingowych przyjaciółek poszła właśnie na zaoczne studia z prawa – dla siebie, ale też by mieć dodatkowe opcje. Myślę, że ludzie po prostu zaczynają być ostrożni i chcą mieć plan awaryjny – dodaje.
Sęk zauważa, że w marketingu obecnie bardziej walczy się o zwrócenie uwagi na kontent niż o samo produkowanie kontentu, bo ten dzięki generatywnej AI tworzy się szybciej i łatwiej.
– Paradoksalnie obniżenie bariery wejścia do tworzenia kontentu powoduje jego nadmiar, przebodźcowanie i w efekcie jeszcze większą konieczność wyróżnienia się. I właśnie dlatego uważam, że zawód marketingowca będzie miał się dobrze przez długi czas – wskazuje.
– Załóżmy jednak, że się mylę i że mój zawód zostanie zastąpiony, marketing stanie się zawodem wymarłym. Wtedy poszedłbym w stronę zostania spawaczem i uzyskania wszystkich uprawnień. Popyt na spawaczy jest, nawet lokalnie – tłumaczy.
– Drugą ścieżką byłoby zostanie specem od hydrauliki i elektryki, żeby móc robić instalację elektryczną i hydrauliczną w mieszkaniach lub w domach. Jak tylko popyt w budowlance odżyje, zawód ten nadal ma bardzo dużo sensu. Popyt na drobne usługi jest ogromny i można na tym dobrze zarobić – pointuje.