Mało kto zna ten film z Janem Fryczem, a to ukryta perełka. Dziennikarka w 8 miesiącu ciąży zostaje zamordowana

2 dni temu 4

Polskie kino często zagląda na salę sądową, ale z różnym skutkiem. Widzowie narzekają, że potencjał sądowej sali często bywa niewykorzystany. W tej dziedzinie królują seriale, dlatego pełnometrażowy „Bezmiar sprawiedliwości” Wiesława Saniewskiego z 2006 roku to tytuł, który naprawdę warto znać. Na ekranie pojawia się plejada świetnych aktorów – Jan Frycz, Bożena Stachura, Artur Barciś i Jan Englert – każdy z nich dokłada cegiełkę do tego nieoczywistego portretu polskiego wymiaru sprawiedliwości. Efekt? Film, który trzyma w napięciu, ale też daje do myślenia. Produkcję można obejrzeć za darmo na TVP VOD.

Wstrząsająca zbrodnia i szybki wyrok – co się wydarzyło?

Na początku lat 90. w Polsce dochodzi do brutalnej zbrodni, która wstrząsa opinią publiczną. Młoda dziennikarka telewizyjna w ósmym miesiącu ciąży zostaje zamordowana. Dramatyczne okoliczności śmierci oraz ciągły nacisk społeczeństwa na szybkie wymierzenie sprawiedliwości sprawiają, że dochodzi do błyskawicznego procesu. Skazany zostaje jej kochanek – według śledczych i sądu, odpowiedzialny za śmierć kobiety. Sprawa zostaje uznana za zamkniętą.

Lata później młody prawnik – który sam przyznaje, że nie chce pracować w zawodzie – postanawia na nowo przeanalizować tę tragiczną sprawę. Zagłębia się w akta, dowody i zeznania świadków, by odkryć to, co mogło zostać przeoczone lub celowo zignorowane. Tym samym rozpoczyna nieoficjalne śledztwo, które rzuca nowe światło na wydarzenia sprzed lat i podważa rzekomą oczywistość wyroku.

System sprawiedliwości pod ostrzałem reżysera Wiesława Saniewskiego

Film „Bezmiar sprawiedliwości”, wyreżyserowany przez Wiesława Saniewskiego, to nie tylko opowieść kryminalna, ale również wnikliwa analiza polskiego systemu sprawiedliwości. Saniewski, inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, ukazuje mechanizmy działania sądów i ich niebezpieczne błędy. W centrum jego krytyki znajduje się niewydolność instytucji – błędne decyzje podjęte na etapie śledztwa i rozprawy mają bezpośredni wpływ na życie wszystkich zaangażowanych stron.

Reżyser zaznacza, że jego celem było nie tylko ukazanie systemu sądownictwa, lecz także analiza postaw ludzi – zarówno tych, którzy sądzą, jak i tych, którzy są sądzeni. W „Bezmiarze sprawiedliwości” to nie sam werdykt, lecz droga do niego i motywacje stojące za decyzjami bohaterów stają się osią narracji.

Film na faktach – ile prawdy w „Bezmiarze sprawiedliwości”?

Wiesław Saniewski czerpał inspirację z prawdziwych wydarzeń, jednak zdecydował się nie ujawniać szczegółów sprawy, na której oparto scenariusz. Dzięki temu film zyskał uniwersalny wymiar, ukazując dramat jednostki w starciu z bezduszną machiną sądowniczą. Widz otrzymuje sugestywny obraz rzeczywistości, w której prawda nie zawsze jest celem nadrzędnym, a system potrafi doprowadzić do niewyobrażalnych tragedii.

Film pokazuje, jak często osoby decydujące o cudzym losie tkwią w przekonaniu o posiadaniu monopolu na prawdę. Reżyser posłużył się ponurą scenografią potransformacyjnej Polski, by podkreślić klimat społecznej i instytucjonalnej zapaści, w jakiej zanurzeni są bohaterowie. Mimo że od premiery filmu minęło już blisko 20 lat, „Bezmiar sprawiedliwości” pozostaje aktualny, poruszając wciąż bolesne i nierozwiązane problemy wymiaru sprawiedliwości.

Nagrodzony dramat wraca po latach na festiwal Nowe Horyzonty

Film miał swoją premierę w 2006 roku i zdobył Nagrodę Krytyków (specjalne wyróżnienie) na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Co o filmie sądzą widzowie? Sprawdziliśmy kilka opinii z serwisu filmweb.pl:

Jak taki film mógł mi umknąć. O niedoskonałej, stworzonej przez ludzi instytucji, podatnej na naciski i osobiste słabości i o granicach odpowiedzialności.

Ukryta perła polskiej kinematografii! ikoniczne dialogi, psychodeliczna praca kamery, świetnie skonstruowany scenariusz oraz fantastyczna obsada. Niedoceniony, a powinien być kultowy.

Świetny scenariusz, rewelacyjna gra aktorów - Jan Frycz jest bezkonkurencyjny, świetna gra Jana Englerta i Artura Barcisia.

Przeczytaj źródło