Majka uciekła z Łodzi w Bieszczady. Miała 20 tys., kupiła pensjonat za milion

4 godziny temu 1
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Marta Łągiewczyk, dla znajomych Maja, uciekła z Łodzi w Bieszczady. Potrzebowała jednak miliona, by spełnić swoje młodzieńcze marzenie. Jej ośrodek i stołówka, żywcem wyjęte z PRL-u, przyciągają dziś masy chętnych.

Marta Łągiewczyk*: – To zależy, kogo zapytasz: inaczej odpowie właściciel pensjonatu, inaczej ktoś z grupą samodzielnych domków, jeszcze inaczej odpowiem ja. W Bieszczady przyjeżdżają turyści, którzy jeżdżą na all inclusive do Egiptu, a potem również w Cisnej czy Smereku chcą mieć wszystko ekskluzywnie. Zapłacą więc za wypasiony domek cztery razy więcej, niż za pensjonat i będą zadowoleni. Ale są i tacy, którzy stawiają na górskie wędrówki i noclegi w skromnych warunkach. Niekoniecznie decyduje status finansowy, często to kwestia upodobań, stylu życia, oczekiwań.

Przeczytaj źródło