Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Trenerzy muszą jednak patrzeć na sprawy trochę szerzej i przy okazji wykazywać się nie tylko sporą cierpliwością, ale przede wszystkim dużą empatią.
ZOBACZ TAKŻE: Tabela Ligi Narodów siatkarek po drugim turnieju. Które miejsce zajmuje Polska?
Jakie wnioski po turnieju w Belgradzie? Polskie siatkarki rozegrały cztery mecze i odniosły w nich cztery zwycięstwa, więc o czym tu rozmawiać i po co w ogóle to pytanie, prawda? I tak jak na wstępie, z jednej strony tak, ale z drugiej strony nie...
Stefano Lavarini jeszcze przed pierwszym meczem w Belgradzie zapowiedział, że wyniki na tym turnieju będą dla niego sprawą drugorzędną, gdyż on oraz cały sztab szkoleniowy traktują tę część reprezentacyjnego sezonu jako plac budowy i swego rodzaju poligon doświadczalny. Stąd też często zaskakujące decyzje personalne przy wyborze składu na mecze, ale też dużo wspomnianej cierpliwości w momentach, w których naszym siatkarkom nie szło. A tych momentów było sporo, zwłaszcza w pierwszych dwóch meczach z Holandią i z USA. Końcowe wyniki, czyli zwycięstwa odpowiednio 3:2 i 3:1, były swego rodzaju nagrodą za takie podejście do rzeczy.
Inaczej wyglądał mecz z Niemkami, na który Lavarini wystawił na tę chwilę nasz pierwszy garnitur. Polska w składzie Katarzyna Wenerska, Magdalena Stysiak, Agnieszka Korneluk, Magdalena Jurczyk, Martyna Czyrniańska, Martyna Łukasik i Aleksandra Szczygłowska zaprezentowała dużą dojrzałość w grze oraz przede wszystkim wypracowane wcześniej automatyzmy, który pozwoliły w stu procentach kontrolować przebieg spotkania. I to było już dokładnie to, czego od reprezentacji mamy prawo oczekiwać i co powinno stanowić absolutną normę, nawet jeśli gdzieś tam z boku będą pojawiały się komunikaty o stawianiu fundamentów, bo ten fundament stoi i jest naprawdę bardzo solidny.
Teraz trzeba dołożyć do niego kilka ozdobników, co też nie powinno być jakoś ekstremalnie trudne, bo poligon doświadczalny w Belgradzie jak na dłoni pokazał, które siatkarki mogą i przede wszystkim do jakich ról powinny aspirować w kontekście zaistnienia w drużynie narodowej na dłużej. A dłużej w tym przypadku oznacza nie tegoroczny finał VNL w Łodzi czy mistrzostwa świata w Tajlandii, tylko długofalowy, bo trzyletni projekt o nazwie "Igrzyska Olimpijskie LA 2028".
W meczu z Serbią swoją szansę na pewno wygrały Paulina Damaske i Aleksandra Gryka. O przegranych na razie nie ma co dyskutować, bo Lavarini należy do szkoleniowców, którzy potrafią być cierpliwi i dać drugą, a niekiedy i trzecią szansę. Zobaczymy, czy niektóre z zawodniczek ponownie dostaną ją na turnieju w Japonii.