Liczba dezerterów już prawie dogoniła liczebność armii! Ukraiński parlament bije na alarm

1 miesiąc temu 20

Nie uciekają z frontu, tylko zanim tam trafią

Według szacunków ukraińskiego parlamentu, problem dotyczy setek tysięcy osób, a sytuacja wymyka się spod kontroli. „Wkrótce liczba dezerterów zrówna się z armią” przyznał otwarcie sekretarz parlamentarnej komisji ds. obrony Roman Kostenko. Najwięcej żołnierzy nie porzuca frontu, lecz znika jeszcze w trakcie szkolenia – alarmuje Kosteńko. Według jego relacji aż 80% mobilizowanych opuszcza centra przygotowawcze, zanim trafi na linię walki. W praktyce oznacza to, że tylko jedna na pięć powołanych osób faktycznie zasila szeregi armii.

Parlament Ukrainy / Shutterstock / blurAZ

„Miliony mężczyzn na Ukrainie po prostu się ukrywają i unikają służby. Nikt ich nie ściga, nikt nie próbuje przywrócić ich do armii. Państwo nie tworzy warunków, by bali się dezercji i chcieli służyć” – podkreślił parlamentarzysta z frakcji „Głos”.

Armia równoległa z dezerterów?

Problem tzw. samowolnego opuszczania jednostek – stał się na tyle powszechny, że niektórzy politycy i wojskowi zaczynają mówić o istnieniu "równoległej armii dezerterów". Jak wspomina ukraiński portal informator.ua posłanka Marianna Bezuhla w październiku 2025 roku alarmowała, że liczba dezerterów zrównała się z liczebnością całych sił zbrojnych Ukrainy sprzed wojny, czyli ok. 250 tysięcy ludzi. Według niej to efekt nie tylko przemęczenia, ale też chaosu w dowodzeniu, braku zaufania do przełożonych, niezrozumiałych rozkazów i fatalnej jakości szkoleń.

Odbudowa armii? Tylko na papierze

Tylko w 2025 roku wszczęto ponad 161 tysięcy postępowań karnych przeciwko dezerterom. Jednak efekty są znikome, zarzuty postawiono zaledwie 9,2 tys. osobom, a tylko mniej niż 8 tysięcy spraw trafiło do sądu. Oznacza to, że zdecydowana większość uciekinierów pozostaje bezkarna. Niektórzy z nich nawet... wracają do służby, korzystając z luki prawnej, która to umożliwia. Ukraiński oficer, major Aleksander Matiasz, domaga się radykalnych zmian: odebrania obywatelstwa i blokady kont bankowych dla tych, którzy opuszczają jednostki bez pozwolenia.

Rząd próbuje łatać dziury kampanią powrotów

W odpowiedzi na dramatyczną sytuację, władze uruchomiły specjalną kampanię pod patronatem Państwowego Biura Śledczego, armii i policji. W ciągu zaledwie dwóch tygodni udało się ściągnąć z powrotem 1700 osób, które samowolnie opuściły służbę. Do końca sierpnia obowiązywała też uproszczona procedura powrotu bez odpowiedzialności karnej – władze liczyły, że przekona to część uciekinierów do powrotu. Ale eksperci podkreślają, że to gaszenie pożaru kubkiem wody. Przy kilkudziesięciu tysiącach dezercji miesięcznie, to zaledwie kropla w morzu.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję

Przeczytaj źródło