Wygrana Karola Nawrockiego to przybliżenie – i ukonkretnienie – zmiany pokoleniowej w kierownictwie obozu prawicowego. A także przesunięcie ideowe: z pozycji „staropisowskich” ku intensywniejszemu katolicyzmowi i flirtowi z fundamentalizmem wolnorynkowym. Powoduje to rosnącą alienację nieistotnej statystycznie, ale dostrzegalnej w sferze opiniotwórczej części prawicowej inteligencji, która z coraz większym trudem odnajduje się w nowej rzeczywistości.
Zwycięstwo Karola Nawrockiego vs rząd i jego zaplecze? Wróćmy do 2016 r.
Pisano już o tym wielokrotnie. Dużo mniej uwagi poświęcono dotąd temu, jak zwycięstwo Nawrockiego wpłynęło na polityków obozu rządzącego i jego intelektualne zaplecze. Aby to wyjaśnić, odwołam się do pewnego wspomnienia. W 2016 r. rozmawiałem z paroma czołowymi prawicowymi dziennikarzami na temat tego, jak liberalne elity – przede wszystkim kierownicza kadra urzędów, służb i spółek Skarbu Państwa („głębokie państwo”) – przeżywają rządy Prawa i Sprawiedliwości. Opinia dyskutantów była taka, że postrzegają one nową władzę jako przypadek, epizod, chwilowe zawieszenie się systemu.
Przeskok z klerykalne wiochy do etapu tęczowego Berlina. Jak traktowano zwycięstwo Komorowskiego?
Było w tej obserwacji sporo prawdy. Jeśli miałbym wymienić najbardziej fundamentalne dla obozu liberalno-lewicowego przekonanie, wskazałbym głęboką wiarę w to, że pracuje dla niego Duch Epoki. Że jest wyłącznie kwestią czasu, gdy ich przeciwnicy „wyginą jak dinozaury” – tak w 2010 r. ujął to premier Donald Tusk. W tym samym roku, po wyborczym zwycięstwie Bronisława Komorowskiego nad Jarosławem Kaczyńskim, czołowe pióra liberalne komentowały, że oto wreszcie wydarzyło się to, co było nieuchronne, ale na co długo czekaliśmy: młodzi przeważyli nad starymi, a metropolie światopoglądowo zdominowały prowincję i pociągnęły ją za sobą. Nastąpił pozytywny koniec historii (w sensie zbliżonym do prognozowanego niegdyś przez Francisa Fukuyamę) lub przynajmniej historii Polski – liberalizm wykazał strukturalną wyższość nad innymi opcjami i na zawsze „staliśmy się Europą”. Ze stadium klerykalnej wiochy przeskoczyliśmy do etapu tęczowego Berlina, by pozostać nim po wieki wieków.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję

Piotr Skwieciński
Fot. Wojtek Górski
Zobacz
Popularne Zobacz również Najnowsze
Przejdź do strony głównej