Leon XIV przeciw bezbożnemu neoliberalizmowi gospodarczemu

3 tygodni temu 9

"Dilexi te" ("Umiłowałem Cię") - pierwsze adhortacja apostolska Leona XIV to wielki głos sprzeciwu wobec bezbożnego neoliberalizmu. Ta nazwa oczywiście w dokumencie nie pada, ale wyraźnie widać jasne potępienie modelu ekonomicznego, który absolutyzuje zysk i pomija milczeniem ubogich.

Jeśli ktoś miał nadzieję, że Leon XIV, jako Amerykanin, będzie wolnorynkowy i neoliberalny, że wprowadzi do nauczania Kościoła wątki libertariańskie czy bliskie części republikanów, to ten dokument musi go rozczarować. Papież idzie w nim drogą wytyczoną przez poprzedników, mocno akcentuje obowiązki wobec ubogich i jasno potępia systemy gospodarcze zbudowane na absolutyzacji zysku. 

"Naszym obowiązkiem jest (...) potępiać dyktaturę gospodarki, która zabija" - pisze Leon XIV. I dodaje, że niedopuszczalne dla chrześcijan jest przyjmowanie "ideologii broniących absolutnej autonomii rynków i spekulacji finansowych". Takie systemy - uzupełnia Leon XIV - "negują (...) prawo państw do kontroli, odpowiedzialne za zapewnienie dobra wspólnego", co w efekcie prowadzi do powstania "nowej, niewidzialnej, a niekiedy wirtualnej tyranii, która jednostronnie i nieubłaganie narzuca swoje prawa i zasady". Papież mocno podkreśla także, że "choć nie brakuje różnych teorii, które próbują usprawiedliwić obecny stan rzeczy lub wyjaśnić, że racjonalność ekonomiczna wymaga, abyśmy czekali, aż niewidzialne siły rynku wszystko rozstrzygną, godność każdej osoby ludzkiej musi być szanowana teraz, a nie jutro".

Takie stanowisko - wbrew temu, co może się wydawać - wcale nie wynika tylko z tego, że dokument ten napisany jest na "cztery ręce", bo obfite jego fragmenty zostały przygotowane przez Franciszka, ale także z tego, że taka jest jego własna wizja. Skąd taki wniosek? Otóż widać to po doborze nauczania Kościoła, które uzasadniać ma tę linię. Leon XIV cytuje nie tylko bliskie sercu Franciszka dokumenty latynoskich biskupów z Medelin, ale także szereg Ojców Kościoła (w tym obficie św. Augustyna), a także stanowiska Jana Pawła II i Benedykta XVI (o wcześniejszych papieżach nie wspominając). To mocne przypomnienie, że to nauczanie nie jest niczym nowym, ale i cecha tego pontyfikatu, że o wiele częściej odwołuje się on do wcześniejszego nauczania Kościoła.

U podstaw tego wielkiego apelu do chrześcijan, by ci zaangażowali się w walkę z ubóstwem, z biedą, z wykluczeniem społecznym, które generowane są przez błędne systemy społeczne, leży głębokie przekonanie Leona XIV, że bieda nie wynika "z przypadku ani z powodu ślepego i gorzkiego losu", nie jest ono także "wyborem". "Mimo to wciąż są tacy, którzy ośmielają się to twierdzić, okazując ślepotę i okrucieństwo. Oczywiście, wśród biednych są również tacy, którzy nie chcą pracować, być może dlatego, że ich przodkowie, którzy pracowali całe życie, umarli w biedzie. Ale jest wielu - mężczyzn i kobiet - którzy mimo to pracują od rana do nocy, być może zbierając tekturę lub wykonując inne podobne czynności, nawet wiedząc, że ten wysiłek posłuży jedynie przetrwaniu, a nigdy nie poprawi ich życia. Nie możemy powiedzieć, że większość biednych ludzi jest biedna, ponieważ nie nabyła "zasługi", zgodnie z fałszywą wizją merytokracji, która wydaje się, że tylko ci, którzy odnieśli sukces w życiu, zasługują na zasługi" - wskazywał papież.

Jakie są więc realne przyczyny biedy i ubóstwa? Odpowiedź papieża jest prosta: systemowe. "... społeczeństwa, w których żyjemy, często faworyzują kryteria życiowe i polityczne, naznaczone licznymi nierównościami" - wskazuje papież. A zaraz potem dodaje, że u podstaw takiego myślenia, leży "iluzja szczęścia płynącego z wygodnego życia" skoncentrowanego "na gromadzeniu bogactwa i sukcesie społecznym za wszelką cenę, osiąganym nawet kosztem innych i wykorzystując niesprawiedliwe ideały społeczne oraz systemy polityczno-ekonomiczne faworyzujące najsilniejszych". Takie myślenie prowadzi do pogłębiania się rozwarstwienia i - na co wskazuje Leon XIV - "wzrostu znaczenia niektórych bogatych elit, żyjących w bańce bardzo wygodnych i luksusowych warunków, niemal w innym świecie niż zwykły śmiertelnik".

Tego rodzaju myślenie, i na to także zwraca uwagę Leon XIV, nie jest właściwe tylko światu laickiemu, ale także wielu chrześcijanom. "Również chrześcijanie niejednokrotnie ulegają wpływom postaw naznaczonych światowymi ideologiami lub orientacjami politycznymi i ekonomicznymi, które prowadzą do niesprawiedliwych uogólnień i mylnych wniosków. Fakt, że praktykowanie miłosierdzia jest lekceważone lub wyśmiewane, jakby było obsesją niektórych, a nie palącym rdzeniem misji Kościoła, skłania mnie do refleksji, że musimy nieustannie odczytywać Ewangelię na nowo, aby nie ryzykować zastąpienia jej mentalnością światową. Nie możemy zapominać o ubogich, jeśli nie chcemy utracić żywego nurtu Kościoła, który wypływa z Ewangelii i ubogaca każdą chwilę dziejów" - wskazywał Leon XIV. 

I choć oczywiście nie padają tu żadne odniesienia polityczne, to trudno uciec od wrażenia, że jest to krytyka części z elit politycznych amerykańskich, które mocno odwołując się do chrześcijaństwa, a niekiedy do katolicyzmu, jednocześnie absolutnie jednoznacznie odcina się od nauki społecznej Kościoła, i proponuje neoliberalne, wrogie ubogim i pozbawiających ich podstawowych praw, rozwiązania gospodarcze. Ruch MAGA nie będzie z pewnością zachwycony tym dokumentem.

Donald Trump, ale także część nastawionych antymigrancki polityków europejskich, będzie musiało także zmierzyć się z innym fragmentem adhortacji apostolskiej "Dilexi te". Leon XIV jasno wskazuje, że Kościół nie może nie zajmować się migrantami. "Tradycja działalności Kościoła na rzecz migrantów i z migrantami jest kontynuowana" - wskazuje papież i dodaje, że "tam, gdzie świat widzi zagrożenia, widzi dzieci; tam, gdzie budowane są mury, buduje mosty. Wie, że jego głoszenie Ewangelii jest wiarygodne tylko wtedy, gdy przekłada się na gesty bliskości i gościnności. I wie, że w każdym odrzuconym migrancie sam Chrystus puka do drzwi wspólnoty". Chrześcijanie więc nie powinni nieustannie bronić się przed migracją, nie powinni sprzeciwiać się jej, ale - by zacytować adhortację - "przyjmować, chronić, promować i integrować" migrantów. "Czasowniki te - dodaje papież - nie odnoszą się jednak wyłącznie do migrantów i uchodźców. Wyrażają one misję Kościoła wobec wszystkich osób żyjących na peryferiach egzystencjalnych, które muszą być przyjmowane, chronione, promowane i integrowane" - wskazał Leon XIV.

Tym, co fascynuje w tym dokumencie jest także jasne wskazanie, że katolicy świeccy mogą i powinni angażować się w ruchy społeczne, których celem jest zmiana istniejącego systemu społecznego i gospodarczego. Idąc za Franciszkiem Leon XIV nazywa je "ruchami ludowymi" i wskazuje, że ich wsparcie, a nawet zaangażowanie się w nie, jest istotne dla bycia chrześcijaninem.

I bynajmniej nie mówimy tu tylko o działaniach społecznych, ale o naprawdę mocnym zaangażowaniu politycznym, które - sam papież tego nie robi - ale można by określić nawet zaangażowaniem rewolucyjnym. Solidarność, jaką proponują przywódcy ruchów ludowych, oznacza bowiem, co podkreśla Leon XIV cytując Franciszka - "również walkę ze strukturalnymi przyczynami ubóstwa: nierównościami, brakiem pracy, ziemi i mieszkań, odmową praw socjalnych i pracowniczych", "oznacza to stawienie czoła destrukcyjnym skutkom imperium pieniądza". I tylko w ten sposób, angażując się w zmianę można realnie tworzyć lepszą rzeczywistość, "tworzyć historię".

Papież odrzuca także, co istotne, zanik zaangażowania społecznego chrześcijan. "W niektórych ruchach lub grupach chrześcijańskich niekiedy obserwuje się brak, a wręcz całkowite zniknięcie, zaangażowania na rzecz dobra wspólnego społeczeństwa, a w szczególności w obronę i promocję najsłabszych i najbardziej pokrzywdzonych. W tym kontekście należy pamiętać, że religia, zwłaszcza religia chrześcijańska, nie może ograniczać się do sfery prywatnej, tak jakby wierni nie musieli brać sobie do serca problemów dotyczących społeczeństwa obywatelskiego i wydarzeń dotykających obywateli" - zauważa.

Cały dokument, w którym jest także ważny fragment o potrzebie jałmużny, kończy się zaś bardzo egzystencjalnym przypomnieniem, że przez wszystkie te działania, osobiste i społecznym, czymś widzialnym i doświadczalnym stają się słowa Jezusa "Umiłowałem cię". I do takiego czynienia doświadczanym miłości Boga do człowieka wzywa chrześcijan Leon XIV.

Przeczytaj źródło