- Znany polski rajdowiec Andrzej Jaroszewicz, syn premiera z okresu PRL Piotra Jaroszewicza, po wypadku na rajdzie w NRD trafił do niemieckiego, powiatowego szpitala z otwartym złamaniem nogi
- Lekarze chcieli od razu amputować kończynę powyżej kolana. Dzięki interwencji polskiego konsula Jaroszewicz trafił do kraju i uniknął kalectwa
- Pacjent w sumie przeszedł sześć operacji w różnych szpitalach. Zmagał się z coraz większym bólem, zrostami i komplikacjami po dawnych zabiegach. Po jednej z operacji doszło do infekcji gronkowcem. Lekarze nie mogli znaleźć skutecznego leczenia, a kolano zostało usztywnione
- Zespół ortopedów z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku zdecydował się na skomplikowany zabieg, którego nikt wcześniej nie chciał się podjąć. Operacja trwała ponad cztery godziny i wymagała ogromnej precyzji
- Lekarze usunęli zrosty i wstawili odpowiednią protezę. Dziś kolano zgina się do 90 stopni, a były rajdowiec został już wypisany do domu
Miał zgodę na amputację. Konsul uratował mu nogę
- Szukał ratunku w całej Polsce. Odwiedził dziesiątki lekarzy, którzy bezradnie rozkładali ręce. Przeszedł sześć operacji. Dopiero białostoccy ortopedzi z Kliniki Ortopedii USK podjęli się ryzyko. Po ponad 4-godzinnej operacji Andrzej Jaroszewicz ma sprawną nogę - czytamy na stronie USK w Białymstoku.
Andrzej Jaroszewicz, znany polski kierowca rajdowy i syn PRL-owskiego premiera Piotra Jaroszewicza, urazu nogi doznał 52 lata temu, podczas Rajdu Tulipana w NRD.
Jak opowiada Jaroszewicz, na którymś odcinku objazdu całego NRD zamienił się z pilotem - sam zasnął, a pilot kierował. Nie wiedział jednak, że pilot choruje na cukrzycę - zasnął i auto uderzyło w drzewo. Kierowca z wypadku wyszedł prawie bez szwanku, a Jaroszewicz otwartym złamaniem nogi trafił do najbliższego powiatowego szpitala.
Lekarze zadecydowali, że potrzebna jest operacja, ale pacjent nie znał niemieckiego, więc nie wiedział, na co dokładnie podpisuje zgodę. Chwilę przed operacją zjawił się w lecznicy konsul, który zorientował się, że to zgoda na amputację nogi powyżej stawu kolanowego.
Jaroszewicz został przetransportowany do Polski, a operacji podjął się prof. Donat Tylman, ówczesna sława ortopedii.
- Masz nogę zrobioną, 15 lat masz spokój. Co będzie potem, nie wiem, ale na pewno zostanie wymyślony sztuczny staw kolanowy - miał powiedzieć prof. Tylman po operacji.
Lata bólu, sześć operacji i zakażenie groźnym gronkowcem
Przez wiele lata noga, choć bolała, funkcjonowała. Z czasem jednak ból stawał się coraz większy. Pacjent zaczął "wędrówkę" po warszawskich szpitalach. W jednym z nich zakwalifikowano go do operacji wymiany stawu kolanowego. Operację zrobiono, ale przy okazji zakażono go też szczepem szpitalnym gronkowca.
- Żadne antybiotyki nie działały, więc po kilku miesiącach lekarze usunęli endoprotezę kolana i wstawili "spacer" czyli endoprotezę wykonaną z innego materiału niż metal, a dodatkowo nasyconą antybiotykiem - opisuje USK w Białymstoku.
Gronkowca nie udało się wyleczyć, więc Jaroszewicz konsultował się w kilku innych warszawskich szpitalach, był też u lekarzy w Krakowie, Wrocławiu. Gdy trafił do Otwocka, lekarz zaproponował wyjęcie "spacera", włożenie drutu i całkowite usztywnienie kolana.
Pacjent dwa lata chodził ze sztywną nogą, co bardzo utrudniało mu życie. Nie mógł jeździć samochodem, latać samolotem.
Lekarze z Białegostoku podjęli się ryzyka i dokonali cudu
USK w Białymstoku polecił Jaroszewiczowi kolega, twierdząc, że "tam cuda robią".
Najpierw lekarze zoperowali mu lewą nogę, ze zmianami zwyrodnieniowymi, nigdy wcześniej nieoperowaną, a potem zakwalifikowali do drugiej operacji prawego kolana.
- Pacjent nie mógł chodzić, skarżył się na ból, miał zaburzenia biomechaniki chodu - opowiada dr Jan Kiryluk, lekarz kierujący Kliniką Ortopedii USK. Po analizie przypadku, określeniu ewentualnych powikłań, pacjent zgodził się na operację, w tym nawet na ewentualną amputację nogi, bo uznał, że to lepsze niż chodzenie na wyprostowanym stawie kolanowym.
Lekarze podczas 4-godzinnej operacji usunęli gwóźdź, tkankę bliznowatą i założyli specjalną, odpowiednią dla chorego protezę.
- Największą trudnością w tym zabiegu było usunięcie gwoździa - dodaje dr Thomas Wenta, który asystował dr. Kirylukowi. Teraz potrzebna jest rehabilitacja, bo kolano jest usztywnione przez naciągnięte tkanki. Zgina się jednak w prawie 90 stopniach. Pacjent chodzi, a badanie biomechaniki chodu wykazało, że operacja się powiodła.
Dr Kiryluk przyznaje, że takich operacji wykonuje się w Polsce niewiele. W Białymstoku była to pierwsza tego typu operacja. Uruchomienie sztywnego kolana po trzech latach to duże wyzwanie, gdyż po takim czasie zanikają mięśnie. Operacje są obarczone bardzo dużym ryzykiem. - Musieliśmy usunąć gwóźdź, wyciąć chore tkanki, ściąć brzeżne wyrośla kostne, żeby zyskać odpowiedni zakres ruchomości. Usunięcie gwoździa i jednoczesna protezoplastyka jest zabiegiem trudnym i ryzykownym, ale jak się udaje, to jest spektakularny sukces. Co ważne, wstawiliśmy protezę pierwotną (czyli taką, jaką wstawią się za pierwszym razem), a nie rewizyjną (którą wstawia się przy kolejnej operacji). A to też jest trudne. Zawsze takie zabiegi mogą się skończyć infekcja i koniecznością amputacji kończyny - opisuje dr Kiryluk.
7 listopada Andrzej Jaroszewicz został wypisany do domu
- Poprawa jest zdecydowana - mówi Andrzej Jaroszewicz i zdradza, że planuje jeszcze pościgać się z kolegami samochodem. 7 listopada pacjent został wypisany ze szpitala.
W USK w tym roku ortopedzi wykonali już 900 operacji wstawienia endoprotez kolana i biodra oraz 100 endoprotez w obrębie kończyny górnej. Wykonano też ponad 200 rewizji (czyli operacji polegających na naprawie lub wymianie zużytej lub uszkodzonej endoprotezy stawu) - w tym około połowy u pacjentów operowanych wcześniej w innych szpitalach niż USK. W tym gronie był też Jaroszewicz.
Andrzej Jaroszewicz urodził się 7 października 1946 roku w Warszawie. W latach 70. był dyrektorem Ośrodka Badawczo-Rozwojowego FSO oraz dyrektorem naczelnym Centrali Eksportu Wewnętrznego Motoimpex.
To zwycięzca Rajdu Warszawskiego w 1975 roku i 36. Rajdu Polski w 1976 roku - z pilotem Ryszardem Żyszkowskim. Został odznaczony Brązowym, Srebrnym i Złotym Medalem "Za wybitne osiągnięcia sportowe", Odznaką "Zasłużony Mistrz Sportu", Brązowym Medalem "Za zasługi dla obronności kraju", Srebrnym Krzyżem Zasługi oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Dowiedz się więcej na temat:

3 dni temu
7







English (US) ·
Polish (PL) ·