Kiedy Dmitrij Aleksiejewicz Polikarpow, partyjny aparatczyk zarządzający Związkiem Pisarzy Radzieckich, żalił się Stalinowi, że literaci nic tylko piją i prowadzą hulaszczy tryb życia, miał usłyszeć: "Towarzyszu Polikarpow, w danej chwili innych pisarzy nie mamy". Za to w każdej chwili mógł być nowy Polikarpow, bo wkrótce po tej rozmowie aparatczyk stracił stanowisko. Według innej wersji na brak uzdolnionych twórców (bo ci wybitni siedzieli za drutem kolczastym) miał utyskiwać Aleksander Fadiejew, przewodniczący związku literatów. Stalin go oszczędził, ale autor bestsellerowej "Młodej Gwardii" po śmierci dyktatora stracił wpływy, rozpił się i w 1956 r. strzelił sobie w łeb.
Władimir Putin robi wszystko, by niezależnym twórcom kultury żyło się jak w ZSRR: wysyła ich do więzień, łagrów i na emigrację.