Grzesiek ma 34 lata i czuje, że najlepsze lata już za nim. — Zmarnowałem swoją młodość — przyznaje gorzko. Pracuje ze swoim ojcem w gospodarstwie, ale nie wiąże z tym zawodem przyszłości.
— Właściwie nie wiem, z czym ją wiążę. Praca na gospodarce to nie jest przyszłość dla mnie, ale nie wiem, co ma nią być. Nie zdobyłem odpowiedniego zawodu w wieku 18-20 lat, nie zacząłem w ogóle rozwiać się w młodości. Nie jeżdżę samochodem, boję się prowadzić sprzęty na roli. Teraz mam 34 lata i nie mam nic. Niewiele umiem, muszę zaczynać od początku wszystko, a czuje się coraz gorzej — opowiada. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
— Mam coraz mniej energii i chęci. Czuję się taki zmartwiony, zdołowany. Czasem, jak wstaję rano, to wszystko mnie boli, szczególnie mięśnie — tłumaczy. Grześka przestały cieszyć małe rzeczy. — Odczuwam ogólny brak zadowolenia, bo ciągle martwię się o swoje zdrowie i zdrowie rodziny. I o przyszłość — mówi.
Przyszłość, której bardzo się boi. — Martwię się o to, że nie poradzę sobie w życiu. Myślę, że przyszłość będzie gorsza niż przeszłość. Wolałem swoje młodsze lata, bo fizycznie lepiej się czułem. Psychika też była lepsza te dziesięć lat temu — zauważa. I, jak mówi, żałuje, że w swoich latach dwudziestych nie znalazł życiowej partnerki.