Krynica Forum 2025: dwukadencyjność we władzach lokalnych na rozdrożu - warto ją utrzymać czy nie?

5 dni temu 9

Fot. PAP/S. Leszczyński (1)

Wprowadzenie zasady dwukadencyjności w samorządach miało na celu odświeżenie lokalnej polityki i stworzenie mechanizmu, który będzie zapobiegał kumulowaniu władzy w rękach kilku osób. Uczestnicy panelu „Samorządowa dwukadencyjność: pomoże czy przeszkodzi lokalnym wspólnotom?”, który odbył się podczas Krynica Forum 2025, zastanawiali się, czy jest to właściwy sposób na zapewnienie większej konkurencyjności i rozwoju lokalnych wspólnot.

Obecny stan prawny został ukształtowany przez ustawę rządu Prawa i Sprawiedliwości z 2018 r., która wprowadziła limit dwóch pięcioletnich kadencji dla włodarzy gmin i miast. Dziś jednak ten „bezpiecznik demokratyczny” stoi przed groźbą likwidacji, wywołując ostry spór o fundamentalne zasady funkcjonowania lokalnej władzy.

Poseł Filip Kaczyński podkreślił, że kluczowym celem zmiany z 2018 r. była walka z układami oraz minimalizowanie ryzyka zachowań korupcyjnych, które mogą pojawić się po wielu latach sprawowania władzy przez jedną osobę. Podkreślił, że wprowadzenie limitu spotkało się z szerokim poparciem społecznym. Według przytaczanych przez niego badań większość Polaków opowiada się za utrzymaniem dwukadencyjności.

„Ponad 70 proc. naszych obywateli chce, aby ten stan rzeczy, który dzisiaj funkcjonuje i który został wprowadzony przez rząd PiS w 2018 roku, pozostał, czyli aby włodarze maksymalnie mogli sprawować swoje funkcje przez dwie kadencje, to jest dziesięć lat” - podkreślił poseł.

Dodał, że sprawując stanowiska urzędnicze, widział negatywne skutki wieloletniego sprawowania władzy samorządowej przez te same osoby.

„Wielokrotnie spotykałem się z taką, można powiedzieć, >>betonozą<< samorządu, gdy ważne dla nas struktury samorządowe były w jednych rękach choćby przez okres 20 lat” - wskazał Filip Kaczyński.

Tomasz Suś, burmistrz gminy i miasta Dobczyce, wskazał, że większa liczba kadencji pozwala samorządowcom lepiej poznać sprawy społeczności, za którą są odpowiedzialni: monitorować jej problemy, rozwijać się, przygotować odpowiedni program.

„Często dziesięć lat to jest za mało. Trzy kadencje, cztery, wtedy można w pełni zrealizować zadania, które sobie zakładasz” - mówił burmistrz.

Podkreślił, że dla niego demokracja oznacza wolną wolę ludzi i tylko oni mogą decydować o tym, czy ktoś jest burmistrzem dwie kadencje, czy dłużej. Zaproponował, żeby posłowie - którzy w długoletnim sprawowaniu władzy widzą przyczyny patologii - zaczęli od siebie i sami ograniczyli swoją kadencję.

„Ich zawód to po prostu poseł. Jeżeli mogą być wybierani przez mieszkańców do woli, no to dajmy szansę burmistrzom, wójtom, prezydentom również do woli” - stwierdził burmistrz Dobczyc.

Zdaniem Aleksandry Owcy z Partii Razem, radnej Krakowa, limit kadencji to dobry pierwszy krok do tego, żeby zacząć naprawiać problemy w samorządach. Radna wymienia m.in. „karuzele samorządowe”, kiedy wójtowie, burmistrzowie, prezydenci dochodzą do porozumienia między sobą. 

„Tworzą siatki powiązań nawet między gminami, które funkcjonują de facto jak urzędy pracy, a nie jak dobrze zarządzana machina administracyjna. Wiele osób podnosi problemy związane z brakiem równego dostępu do środków przekazu, do reklamowania się. Mówimy o mediach samorządowych, które będąc w rękach, włodarzy miast czy gmin stają się tak naprawdę elementem kampanii wyborczej” - wymieniała Aleksandra Owca.

Na uwagę przeciwników dwukadencyjności, że ograniczenie limitu kandydowania jest niezgodne z zasadami demokracji, radna wskazała, że demokracja - jej zdaniem - nie polega na likwidowaniu wszystkich „bezpieczników” - tylko na tworzeniu warunków, w których można podejmować decyzje zgodne z wolą większości, przy poszanowaniu praw mniejszości.

„Kiedy tworzymy układy wzajemnie od siebie zależne, w których do gry wchodzą coraz większe pieniądze, powiązania, wzajemne uzależnienie się od siebie poszczególnych instytucji miejskich czy publicznych, spółek, osób, które działają w danych miastach czy gminach - w tej sytuacji powinniśmy myśleć o tym, jakie stworzyć >>bezpieczniki<<, żeby te decyzje, które są podejmowane w wyborach, mogły opierać się na rzetelnych informacjach, a nie na tym, kto wyda więcej periodyków” - argumentowała Aleksandra Owca.

O tym, że nieograniczona możliwość sprawowania władzy w samorządach rodzi patologię, przekonywał Bogusław Sonik, poseł na Sejm RP VIII i IX kadencji.

„Włodarze gmin, wielkich miast zdobywają swoją klientelę i są w stanie >>się produkować<< przez kolejne dwie, trzy, cztery, pięć kadencji poprzez umiejętne sterowanie polityką informacyjną - gazetkami, które są ku chwalę włodarzy wydawane od pierwszej do ostatniej strony. Mają też największe możliwości zatrudniania” - mówił Bogusław Sonik i dodał, że dwukadencyjność to niezbędne minimum.

„Jeżeli ktoś jest dobry, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ponownie wystartował po pięcioletniej przerwie. Dość tej nomenklatury i synekury w nieskończoność” - podkreślił Bogusław Sonik.

Źródło informacji: PAP MediaRoom

Przeczytaj źródło