Kreml „testuje” NATO. Były oficer Agencji Wywiadu o rosyjskiej strategii chaosu

3 tygodni temu 21

Drony, przesyłki, podpalenia i z pozoru niewinne zdjęcia plus skoordynowana narracja w sieci. Tak wygląda dziś, zdaniem ppłk Marcina Falińskiego, paleta działań, którymi Kreml „testuje” państwa NATO i podsyca strach bez otwartej konfrontacji. O konsekwencjach tej taktyki i o tym, jak się przed nią bronić, były oficer Agencji Wywiadu mówi w rozmowie na kanale YouTube „Momenty”.

– Drony w cieśninach duńskich, widzimy przeloty samolotów w przestrzeni powietrznej Estonii nad naszą platformą morską. Myślę, że to będą różne testowania. To będą albo drony, albo paczki, albo podpalenia, albo zdjęcia. Cały dzieje się to oczywiście z odpowiednią narracją w mediach, bo to jest połączony układ. Dokładają odpowiednie komentarze, boty uderzają w odpowiednie nuty, farmy trolli robią swoje i tak dalej – mówi ppłk Marcin Faliński.

CAŁA ROZMOWA:

W ocenie byłego oficera Agencji Wywiadu ta mieszanka „twardych” incydentów i miękkiej manipulacji informacją ma jeden cel: wytworzyć poczucie dezorientacji i bezsilności. Wtedy łatwiej o panikę i presję na decydentów, nawet jeśli realne zagrożenie militarne nie materializuje się natychmiast. Operacje „na styku” widoczności, trochę w powietrzu, trochę w logistyce, trochę w infosferze, składają się na szerszą, metodyczną strategię.

Nie popadać w „szpiegomanię”. Rola obywateli w bezpieczeństwie

– Cały czas jesteśmy pod progiem konfliktu kinetycznego, ale cały czas doprowadza się do chaosu. […] Przy wejściu dronów do Polski były już takie historie – w internecie przekazywano informacje, że Zamość dosłownie płonie. Jeżeli dołożymy do tego, że wyłączą na przykład internet w rejonach Zamościa, wyłączą telewizję, a nie daj Boże jeszcze zaatakują wodociągi, to wyobraźmy sobie: chcemy z Warszawy skontaktować się z kimś z Zamościa – nie możemy; a on przekazuje, że nie ma kontaktu i nie ma wody, a w internecie mówią, że zostaliśmy zaatakowani. Wyobraźmy sobie, jaki powstaje chaos, co się dzieje – zauważa Faliński.

Dlatego, jak podkreśla były oficer, potrzebna jest odporność informacyjna i chłodna głowa, również po stronie obywateli.

Zbytnia gorliwość w wypatrywaniu „szpiegów” potrafi szkodzić tak samo jak obojętność. Faliński przestrzega, by nie nakręcać spirali podejrzeń wobec każdego, kto fotografuje infrastrukturę czy kręci się na dworcu.

– Zalecałbym ostrożność, żebyśmy nie popadli w szpiegomanię, bo to zawsze działa na korzyść przeciwnika, czyli chaos – mówi.

Luki w ochronie polskiej infrastruktury krytycznej i logistyce

W tle są jednak realne luki. Rozmówca wskazuje na przykłady z ostatnich miesięcy – od incydentów przy wodociągach po „nocnych poszukiwaczy bursztynu” – które w jego opinii pokazują, że część służb wciąż nie ma wystarczających nawyków kontrwywiadowczych i procedur „drugiej linii” sprawdzania wrażliwych przypadków. Jego diagnoza jest prosta: szkolenia, świadomość i ciągły audyt, ale też mądre wykorzystanie technologii.

– Również działania wyprzedzające, czyli pozyskiwanie informacji albo analiza informacji poprzez – jak wspomniałem – wykorzystanie narzędzi sztucznej inteligencji do analizy nadawców, żeby robić segregację, tak jak straż graniczna ma zawsze drugą linię: wszyscy przechodzą, a osoby, które są bardziej podejrzane albo wydają się podejrzane, poddawane są bardziej szczegółowej kontroli. Być może właśnie takie rozwiązania byłyby stosowne – mówi Faliński o kontrolach paczek, które przyjeżdżają do Polski zza granicy.

Państwo i biznes. Wspólna odpowiedź na operacje hybrydowe

Na co dzień Rosjanie – twierdzi Faliński – grają szeroko i długofalowo: inwestują w polaryzujące środowiska, zagnieżdżają narracje w grupach tematycznych i „wciskają” treści do najmniej oczywistych segmentów sieci. To z kolei wymusza współpracę państwa z sektorem prywatnym: firmami kurierskimi, lotniczymi, operatorami infrastruktury i mediami społecznościowymi, tak by szybciej filtrować anomalie, a nie patrzeć na wszystko przez pryzmat „fałszywej flagi” czy wzajemnych oskarżeń o „ruską dezinformację”.

Recepta? Mniej popisów, więcej pracy. Po stronie instytucji – obowiązkowe szkolenia kontrwywiadowcze dla służb mundurowych i pracowników newralgicznych sektorów; po stronie społeczeństwa – kurs pierwszej pomocy informacyjnej: weryfikuj źródła, nie podawaj dalej sensacyjnych „wrzutek”, zgłaszaj niepokojące zdarzenia, ale nie rób z siebie samozwańczego tropiciela. Wszędzie zaś tam, gdzie to zasadne i legalne: automaty i algorytmy, które wychwycą to, czego człowiek nie jest w stanie przesiać w czasie rzeczywistym.

W świecie, gdzie viral zastępuje wiarygodność, a dron potrafi być równie groźny co plotka, jedyną stałą przewagą staje się kompetencja: techniczna, organizacyjna i obywatelska.

Czytaj też:
Faliński: Polska marnuje potencjał służb. „W USA potrafią wykorzystać każdego oficera”

Przeczytaj źródło