W Sądzie Rejonowym w Sokółce (woj. podlaskie) zakończył się proces funkcjonariusza straży granicznej, oskarżonego o umyślne przejechanie psa służbowym pojazdem na pasie granicznym z Białorusią. Prokuratura domaga się roku więzienia w zawieszeniu oraz 5 tys. zł nawiązki na cele związane z ochroną zwierząt. Obrona wnioskuje o uniewinnienie. Wyrok ma zapaść w połowie listopada.
- W sądzie w Sokółce na Podlasiu skończył się proces funkcjonariusza straży granicznej ws. przejechania psa.
- Doszło do tego przy pasie granicznym z Białorusią.
- Prokuratura zarzuca mężczyźnie działanie celowe. Obrona twierdzi, że to był wypadek.
- Po więcej aktualnych informacji zapraszamy na RMF24.pl
Do zdarzenia doszło w sierpniu ubiegłego roku. Funkcjonariusz z placówki SG w Nowym Dworze, patrolując granicę, przejechał psa, który biegał wzdłuż drogi technicznej. Zwierzę nie należało do straży granicznej.
Według prokuratury mężczyzna działał z premedytacją, co miały potwierdzać nagrania z monitoringu oraz zeznania świadków, w tym żołnierzy obecnych na miejscu.
Obaj przesłuchani w środę świadkowie mówili, że dwa psy kręciły się w pobliżu posterunku, były tam dokarmiane, miały wodę. Jak to określili przesłuchani żołnierze, były też "użyteczne i czujne", bo reagowały na inne zwierzęta, ruch pojazdów czy ruch za stalową barierą, czyli po stronie białoruskiej. Obaj wojskowi mówili o ogromnym zaskoczeniu, gdy doszło do przejechania jednego z tych psów przy ich posterunku. Wskazali też, że kierowca nie zwalniał, pojechał dalej, zawrócił i pojechał z powrotem i dopiero za kolejnym razem zatrzymał się przy psie, który już nie żył.
Śledczy ustalili, że kierowca miał możliwość zauważenia psa i uniknięcia potrącenia, m.in. poprzez zmniejszenie prędkości. Nie był też zmuszony do hamowania awaryjnego. Kluczowym dowodem w sprawie jest nagranie z monitoringu granicznego.
Prokurator Łukasz Kosiorek podkreślał, że dowody jednoznacznie wskazują na umyślne działanie funkcjonariusza, choć nie udało się ustalić motywacji.
Fakt jest bezsporny: pies został przejechany, był widoczny, była możliwość zatrzymania pojazdu - mówił prokurator.
Obrona przekonuje, że oskarżony nie widział psa i nie działał celowo, o czym ma świadczyć jego zachowanie.
Nie zmienił toru ruchu, nie zmniejszył ani nie zwiększył prędkości, jechał tak, jak jechał - argumentował mecenas Piotr Iwaniuk. Zwracał uwagę, że żaden ze świadków nie zareagował, a oskarżony po zorientowaniu się w sytuacji powiadomił przełożonych i wrócił na miejsce zdarzenia. Obrońca powołał się także na badania i opinię na temat oskarżonego, w myśl których nie wykazuje on cech sadystycznych.
Sam oskarżony zapewnia, że nie zauważył psa i przejechał go przypadkowo. Jest mi bardzo przykro, że przejechałem tego psa - powiedział w sądzie, prosząc o uniewinnienie.
W środę sąd zamknął przewód sądowy po przesłuchaniu ostatnich świadków. Wyrok w tej sprawie ma zostać ogłoszony w połowie listopada.

3 dni temu
4



English (US) ·
Polish (PL) ·