Koniec KPO? Mam nadzieję, że prezes Brzoska został źle zrozumiany [OPINIA]

2 dni temu 7

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne

Mam wrażenie, że, podczas nieobecności potwora z Loch Ness, który w XX wieku robił latem tytuły w bulwarówkach, jego miejsce zajęły środki z KPO, a konkretnie te, który mają być wydane (podkreślmy: chodzi o czas przyszły) w sektorze HoReCa (Hotele, Rekreacja, Catering). Na to wsparcie dla przedsiębiorców miało być przeznaczone 0,5 proc. całego programu KPO, czyli około 1,2 mld złotych. Wydano z tego około 10 proc., czyli nieco ponad 100 milionów złotych.

Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej (MFiPR) pokazało na swoich stronach mapę dotacji, co zapoczątkowało burzę w szklance wody określaną mianem "afery". Wiem, że to, co powyżej napisałem, doprowadzi do gwałtownych protestów (i wyzwisk) ludzi, którzy o tym piszą i mówią, kreując coś, co za chwilę wywróci rząd.

Dla jasności więc - nie mam zamiaru bronić rządu. Uważam wręcz, że minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz popełniła błąd, dymisjonując szefową PARP. I nie dlatego według mnie był to błąd, że ta ostatnia (napisała o tym na LinkedIn) nie uważa się za winną powstałej sytuacji. Po prostu tą dymisją pani minister sama przyznała, że było coś nieprawidłowego w sprawie przyznawania dotacji. I to był błąd.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Nie ma żadnego znaczenia". Ponad 1 mln zł z KPO dla żony posła

Jeśli mówi się o tym sektorze, warto wspomnieć, że był on najbardziej chyba poszkodowany podczas pandemii, kiedy to lockdowny prowadziły do potężnych strat właśnie w hotelach, sektorze rekreacji i cateringu. Wtedy to powstał program pomagania najbardziej poszkodowanym firmom. O dotacje, jak rozumiem, mogły się ubiegać jedynie te firmy, które poniosły duże straty (co najmniej 20 proc. przychodu) i do tego dotacje musiały wspierać inwestycje w innej, od dotychczas prowadzonej, grupie działalności.

Zgodnie z tymi założeniami na przykład hotelarz nie mógł wnioskować o dotację na rozbudowę hotelu. Mógł zaś kupić łódki i je wynajmować, bo to była właśnie dywersyfikacja działalności. Nawiasem mówiąc, tylko w politycznej logice mała żaglówka za 250 tysięcy złotych może być dumnie nazywana "jachtem". Czytając takie wypowiedzi, posiadacze jachtów mogą się pokładać ze śmiechu. To tylko jeden z przykładów nietrafionej krytyki.

Uważam, że zawsze, naprawdę zawsze, warto zbadać sprawę u źródła, porozmawiać z wnioskodawcą i dopiero wtedy krytykować. Z dostępnych w mediach wypowiedzi tłumaczących się przedsiębiorców w wielu wypadkach widać, że krytyka jest niesłuszna. To nie znaczy, że problemu nie ma. Jest, bo zawsze "pieniądze za nic" ("Money For Nothing" - jak w piosence zespołu Dire Straits) rodzą pokusę nadużycia. Dlatego też wszelkie programy, które z założenia rodzą dopłaty, dotacje, powinny być szczególnie mocno kontrolowane. Czy tak było w tym przypadku? Ja tego nie wiem i właśnie to powinna sprawdzić (według mnie) kontrola, ale niewewnętrzna resortu funduszy, lecz może na przykład NIK.

To, że opozycyjni politycy i media lubiące krzykliwe nagłówki rzuciły się na temat dotacji z KPO wcale mnie nie dziwi. To normalna reakcja. Bardzo zdziwiła mnie jednak reakcja człowieka, który powinien bronić przedsiębiorców, bo przecież oni są tu najmniej winni, a służą (obok polityków) jako przysłowiowi chłopy do bicia. Prezes, właściciel InPostu, Rafał Brzoska, mówiąc o KPO powiedział: "żal, że tak ważny dla Polski i polskiej gospodarki i inwestycji program kończy w taki sposób - bo chyba nikt nie ma już wątpliwości, że to koniec".

Mam nadzieję, że prezes Brzoska został źle zrozumiany albo kierował się informacjami przekazywanymi mu przez źle poinformowane osoby. Przecież on właśnie jest przykładem przedsiębiorcy, który z niczego zbudował potężny biznes działający nie tylko w Polsce, ale i za jej granicami. Z założenia powinien być obrońcą przedsiębiorców, na co wskazywał kierowany przez niego proces deregulacji. Warto, żeby media dopytały prezesa o to, czy nie zmienił zdania.

Gdyby jednak nawet tak nie było, to przecież problemy, liczone w promilach całego programu, nie mogą podważać wartości (olbrzymiej!) całego KPO dla polskiej gospodarki. Jest to przecież kwota opiewająca na ponad 6 proc. rocznego PKB i 40 proc. dochodów budżetowych w 2025 roku. Zdecydowanie nie można negować całego programu, nawet jeśli pojawiły się gdzieś nieprawidłowości. Po prostu trzeba wprowadzić zasadę najwyższej ostrożności i kontroli przy przyzwaniu dotacji.

Piotr Kuczyński, główny analityk domu inwestycyjnego Xelion

Przeczytaj źródło