- Amerykański armator Matson zawiesił transport pojazdów elektrycznych, hybrydowych i baterii LFP na swoich statkach z powodu obaw o bezpieczeństwo.
- Po serii spektakularnych pożarów statków przewożących auta elektryczne przewoźnicy mają obawy co do bezpieczeństwa takich ładunków
- Już niemal co piąte nowe auto na świecie to pojazd w pełni elektryczny – rezygnacja z transportu pojazdów elektrycznych może znacząco obniżyć przychody przewoźników
- Bez transportu morskiego nie ma mowy o szybkim rozwoju elektromobilności, znaczna część produkcji pojazdów elektrycznych i baterii do nich odbywa się w Azji
Jak poinformował serwis Automotive Logistics, duży amerykański armator, firma Matson zarejestrowana na Hawajach, poinformował swoich klientów, że zawiesza możliwość transportu na swoich statkach pojazdów elektrycznych, hybrydowych (w wersjach plug-in), a także samych baterii typu LFP. Firma, która jest operatorem połączeń morskich m.in. na trasach z USA do Chin, uzasadnia decyzję obawami dotyczącymi bezpieczeństwa, a konkretnie ryzykiem pożaru.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoPonieważ w Stanach Zjednoczonych, jak i w innych częściach świata auta elektryczne uznawane są za ładunek potencjalnie niebezpieczny, kierownictwo firmy Matson podjęło decyzję o wstrzymaniu transportów pojazdów elektrycznych, przy czym obawy przewoźnika dotyczą nie tylko samego ryzyka pożaru, ale także możliwych trudności z opanowaniem ognia w przypadku transportu aut wyposażonych w duże baterie trakcyjne – zdaniem przewoźnika gasi się je trudniej niż pożary aut spalinowych. Decyzja ma charakter tymczasowy, transport pojazdów elektrycznych i akumulatorów LFP ma być możliwy ponownie możliwy, po wprowadzeniu odpowiednich rozwiązań zapewniających bezpieczeństwo przy przemieszczaniu takich ładunków.
Najpierw pracowali nad sposobami bezpiecznego przewozu elektryków, teraz nie chcą ich na statkach
Co ciekawe, firma Matson była wcześniej inicjatorem powstania grupy roboczej mającej opracować metody bezpiecznego transportu pojazdów elektrycznych (Electric Vehicle Safe Carriage Working Group) – statki tego przewoźnika miały zostać wyposażone w urządzenia monitorujące temperaturę ładunku, wprowadzono też zaostrzone procedury z listami kontrolnymi służącymi do wyeliminowania ryzyka już podczas załadunku, a na pokłady statków miał trafić dodatkowy sprzęt gaśniczy. Najwyraźniej działania te uznano za niewystarczające, a do podjęcia tak drastycznej decyzji armatora skłonić miały niedawne przypadki pożarów statków transportujących auta elektryczne.
Płonący statek Felicity AceReuters / newspix.pl
Chodzi m.in. o pożary statków Morning Midas w tym roku (statek zatonął, mając 3 tys. aut na pokładzie, w tym 681 aut hybrydowych i 70 w pełni elektrycznych – przyczyna pożaru nie została oficjalnie ustalona), Freemantle Highway w 2023 roku (pożar po długiej akcji gaśniczej udało się opanować, wciąż nie ma niezbitych dowodów, że ogień wywołały auta elektryczne na pokładzie) czy Felicity Ace w 2022 roku (statek zatonął po trwającym dwa tygodnie pożarze, na pokładzie znajdowało się ok. 4 tys. aut).
Przeczytaj także: Do Europy zmierza nowy chiński SUV. Nie chcę nic mówić, ale pachnie mi to hitem
Dlaczego pożary aut elektrycznych trudno opanować
Obawy dotyczące bezpieczeństwa przewozu pojazdów elektrycznych oraz określonych typów baterii do nich wynikają m.in. z tego, że standardowe metody zwalczania ognia na pokładach towarowych, polegające przede wszystkim na zamknięciu grodzi i odcięciu dopływu powietrza do ognia, w tym przypadku nie działają – to specyfika pożarów baterii litowo-jonowych. Chodzi przede wszystkim o zjawisko określane jako "thermal runaway" – czyli niestabilność termiczną. Jest to samonapędzająca się, trudna do zatrzymania "reakcja łańcuchowa", która może występować w akumulatorach składających się z wielu ogniw połączonych w pakiety. Bezpośrednią przyczyną inicjującą zjawisko może być zwarcie w ogniwie, uszkodzenie mechaniczne, czy też przegrzanie baterii.
Problem polega na tym, że podgrzana katoda ogniwa uwalnia tlen, co powoduje, że klasyczne metody gaszenia, polegające na odcięciu dopływu tlenu, wyparcie tlenu dwutlenkiem węgla, albo zastosowanie innych środków gaśniczych, po prostu nie działają, albo są niedostatecznie skuteczne. Ciepło uwolnione w wyniku zapalenia lub eksplozji jednego ogniwa wyzwala niestabilność termiczną w ogniwach z nim sąsiadujących. Gaszenie ogniw utrudnia fakt, że są one ukryte w masywnych obudowach, pod pojazdami.
Według wszelkich dostępnych statystyk, ryzyko pożaru w przypadku aut elektrycznych jest niższe niż w przypadku pojazdów spalinowych – za to auta hybrydowe rzeczywiście należą do szczególnie narażonych na pożary.