Kolejne dokumenty wojskowe znalezione w śmieciach. "Słowo skandal to tutaj za mało"

2 tygodni temu 14

To już kolejny przypadek wycieku wojskowych dokumentów ujawniony w tym tygodniu. Onet tym razem opisał sprawę właściciela działki w Suwałkach, który znalazł w workach na śmieci dokumenty zawierające dane żołnierzy i wrażliwe dla bezpieczeństwa państwa. Próby kontaktu pana Jacka z Żandarmerią Wojskową i Służbą Kontrwywiadu Wojskowego nie przyniosły skutku. Dopiero interwencja mediów przyspieszyła reakcję dowódcy 1 Mazurskiej Brygady Artylerii.

Polscy żołnierze. Zdjęcie ilustracyjne Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl

Dokumenty wojskowe na wysypisku śmieci

W czwartek 23 października Onet ujawnił kolejną, drugą w ciągu zaledwie tygodnia, sprawę wycieku wojskowych dokumentów. Jak opisywaliśmy w ubiegłym tygodniu, do redakcji portalu wówczas trafiły poufne dokumenty wojskowe znalezione na wysypisku śmieci. Wśród dokumentów miały znaleźć się mapy składów wojskowych, plany ewakuacji materiałów wybuchowych w przypadku wojny, procedury operacyjne, opisy techniczne magazynów materiałów wybuchowych, dane osobowe pracowników jednostek oraz plany rozmieszczenia jednej z jednostek w ramach ćwiczeń. Osoby, które przekazały te dokumenty dziennikarzom, twierdzą, że znajdowały się one w plastikowych workach. Nadzór nad składem, z którego pochodzą dokumenty, sprawuje 2. Regionalna Baza Logistyczna. - Żandarmeria wojskowa prowadzi postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Kwerenda w tej jednostce na razie nie wskazuje na ubytek dokumentów, ale może to być prowokacja - komentował wówczas szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz i określił tę sprawę jako "poważną".

Kolejny przypadek. Tym razem dokumenty porzucono na działce

Teraz serwis donosi o dokumentach, które znalazł w październiku 2024 roku z kolei właściciel działki w Suwałkach. Miały znaleźć się tam dane żołnierzy z jednostek na wschodniej flance i dokumenty zawierające informacje wrażliwe dla bezpieczeństwa państwa. Jak opisał portal, śmieci na jego działkę wyrzuciła najprawdopodobniej firma, która remontowała budynki wojskowe. Firma remontowa nie dokonała utylizacji odpadów, tylko miała wyrzucić je na teren posesji pana Jacka. Co ciekawe, właściciel firmy Arkadiusz K. od roku przebywa w Areszcie Śledczym w Szczecinie. Onet donosi, że już od 2021 roku toczyło się wobec niego śledztwo prokuratorskie. Jednak Służba Kontrwywiadu Wojskowego na pytanie, czy mężczyzna został sprawdzony przed podpisaniem kontraktu, odpowiedziała, że "nie udziela informacji o zakresie, sposobie i założeniach wykonywanych zadań".

Zobacz wideo Holendrzy mogą wysłać nam na pomoc wszystkich żołnierzy albo pozytywkę z Antyli

Brak pomocy ze strony służb

Jeśli chodzi o wspomniane dokumenty, to w lutym 2025 roku pan Jacek zgłosił ten problem prokuraturze w Suwałkach. Jednak w kwietniu śledztwo w sprawie nielegalnego składowania odpadów umorzono, bo biegli uznali, że śmieci nie zagrażają zdrowiu, a dokumenty nie naruszają przepisów o ochronie danych. Z kolei w maju władze Suwałk przypomniały panu Jackowi, że jako właściciel działki ma obowiązek usunąć odpady. Próby kontaktu z Żandarmerią Wojskową w tej sprawie nie przyniosły skutku. Po zgłoszeniu sprawy do Służby Kontrwywiadu Wojskowego pan Jacek kontaktował się z nimi przez szyfrowany komunikator Signal. Dwukrotnie otrzymał zapewnienie, że ktoś się z nim skontaktuje - jednak później zapadała cisza i nie doczekał się odpowiedzi.

Generał zapewnia: Śmieci zostaną uprzątnięte z działki

Sprawa nabrała tempa dopiero po interwencji mediów w październiku. Ostatecznie dowódca 1 Mazurskiej Brygady Artylerii z Węgorzewa gen. Robert Matysek zapewnił pana Jacka, że wszystkie śmieci zostaną uprzątnięte, a decyzje w tej sprawie podjął w ciągu kilkudziesięciu minut od powiadomienia o sprawie. Śmieci mają zniknąć z posesji do czwartku 23 października. Generał przekazał, że nie wiedział o sprawie, ponieważ jest dowódcą brygady od lutego. Generał zaznaczył, że dokumenty nie posiadały klauzuli tajności i nie zawierały informacji niejawnych, choć część wojskowych jasno wyraziła swoje zastrzeżenia co do wycieku danych osobowych. - To jest kompletna niefrasobliwość albo celowe działanie. Za moich czasów takie dokumenty podlegały komisyjnemu zniszczeniu. Słowo skandal to tutaj za mało - tak podsumował sprawę w rozmowie z Onetem gen. rez. Janusz Bronowicz, były inspektor Wojsk Lądowych.

Google News Facebook Instagram YouTube X TikTok
Przeczytaj źródło