Kiedy sąsiedzka kłótnia zmienia się w wojnę. "Jurek strzelił do Roberta"

2 miesięcy temu 42

Sąsiedzkie konflikty o zaorany skrawek ziemi albo płot, który wchodzi na posesję, toczą się nawet przez kilkadziesiąt lat. I nikt w zwaśnionych rodzinach nie pamięta, od czego wszystko się zaczęło. W Ciechanowie taka wojna skończyła się ostatnio rozlewem krwi.

W Ciechanowie jak na Bronksie niedługo będzie strach wyjść po zmierzchu – mówi Zbynek, były pracownik Cedrobu. Mięso drobiowe porcjował i pakował przez dwa lata. Od czterech jest bezrobotny i – jak koledzy okupujący ławeczki w centrum miasta – bawi się w miejski monitoring. Czyli śledzi, co się dzieje w reprezentacyjnym punkcie Ciechanowa, na przecięciu Jana Pawła, Dolnej i Śląskiej.

W niedzielę wieczorem był w miejscowym kebabie, sprawdzał, czy mu wystarczy gotówki na rollo z serem, kiedy usłyszał strzał i krzyki. Wyjrzał na ulicę. Niedaleko sklepu Prim leżał mężczyzna. Zbynek jest nauczony życiem, że lepiej nie być naocznym świadkiem: ciągają cię po komisariatach i niezależnie, co powiesz, słyszysz na mieście, że jesteś konfitura. – Uciekłem do domu – mówi. – Pół godziny później dzwoni kolega i mówi, że to na Śląskiej Walewscy strzelali do Malinowskich! Konkretnie, średni z rodzeństwa Walewskich, Jurek (39 lat), strzelił do najstarszego z Malinowskich, Roberta (45). Roberta zabrali do szpitala. Jurka na policyjny dołek.

Przeczytaj źródło