Kiedy regularność staje się karą. Dlaczego Iga Świątek straci punkty, choć grała najlepiej

2 dni temu 4

Choć Iga Świątek od miesięcy utrzymuje się w ścisłej czołówce światowego tenisa, najnowsze zasady rankingu WTA sprawią, że... zostanie za to ukarana. Polka straci punkty, mimo że nie zawiniła sportowo. Jak to możliwe, że system, który miał nagradzać najlepsze zawodniczki, w praktyce działa przeciwko nim?

Punkty, które znikają. Absurd w sercu kobiecego rankingu

W poniedziałek WTA opublikuje ostatnie przed finałami sezonu notowanie rankingu. I właśnie wtedy Iga Świątek straci część swoich punktów. Jak ustalił Sport.pl, kara dotyczy nie tylko Polki - podobna sytuacja spotka Arynę Sabalenkę, jednak Białorusinka ucierpi mniej. To efekt skomplikowanych zasad, które decydują o tym, z jakich turniejów liczą się punkty do rankingu.

Przedstawiciel WTA wyjaśnił redakcji szczegóły: Sabalenka po aktualizacji będzie miała 9870 punktów, a Świątek 8195. W przypadku obu tenisistek do rankingu wliczają się rezultaty z obowiązkowych imprez - czterech Wielkich Szlemów, dziesięciu turniejów WTA 1000 i sześciu WTA 500. Jeśli zawodniczka nie zagra w którymś z nich, otrzymuje tzw. karne zero, które zastępuje jej najsłabszy wynik. Absurd polega jednak na tym, że brak udziału w mniejszym turnieju WTA 500 bywa bardziej „karany” niż nieobecność w większym - WTA 1000.

Regulamin, który nie nagradza solidności

Zasady WTA miały zachęcać najlepsze zawodniczki do gry także w turniejach niższej rangi, ale dziś coraz częściej budzą sprzeciw. W praktyce premiują te, które... grają mniej. Iga Świątek w tym sezonie wystąpiła w czterech z sześciu wymaganych turniejów WTA 500. Za brak dwóch startów otrzymała „zera”, które zastąpiły jej wcześniejsze, solidne wyniki - m.in. ćwierćfinał w Stuttgarcie. Efekt? Strata punktów mimo konsekwentnej formy.

ZOBACZ TAKŻE: Poznaliśmy przyszłość Leo Messiego. Nowy kontrakt do 2028 roku

Polka zrezygnowała z części zawodów nie z lenistwa, a z rozsądku - by lepiej przygotować się do kluczowych imprez, takich jak Roland Garros czy Wimbledon. Wybory okazały się trafne, ale regulamin WTA nie uznaje takich argumentów. Sama zawodniczka nie kryła frustracji: „To istne szaleństwo” – powiedziała we wrześniu, komentując napięty kalendarz i skomplikowane zasady punktacji. Coraz więcej ekspertów przyznaje, że trudno się z nią nie zgodzić.
 

Każdy punkt ma znaczenie. Co naprawdę pokazuje ten ranking

Na pierwszy rzut oka strata kilkudziesięciu punktów wydaje się drobiazgiem, gdy liderki mają ich po kilka tysięcy. Ale w praktyce może zaważyć o awansie do prestiżowych turniejów. Przykład? W tym roku Jasmine Paolini zakwalifikowała się do WTA Finals w Rijadzie jako ostatnia – zaledwie sześć punktów przed Mirrą Andriejewą. Każdy „utracony” punkt może więc zmienić skład turnieju i karierę zawodniczki.

Zasady WTA prowadzą też do kalkulowania: gdzie zagrać, które turnieje odpuścić, jak minimalizować ryzyko „zer”. To mechanizm daleki od sportowej rywalizacji, a bliższy grze strategicznej. W efekcie regularność i solidność – cechy, które powinny być nagradzane – stają się źródłem kar. System, który miał uatrakcyjnić kobiecy tenis, coraz częściej go podważa. A przypadek Igi Świątek jest tylko najbardziej widocznym dowodem na to, że coś w tym układzie naprawdę nie gra.

Robert Lewandowski - forma zawodnika

Reklama

Przeczytaj źródło