Zaczęło się od niewinnego prezentu dla dzieci, a skończyło na wielomiesięcznym postępowaniu, policyjnych wezwaniach i pytaniach, na które nikt nie potrafił jednoznacznie odpowiedzieć. Sprawa kart z Pokemonami przez wiele miesięcy spędzała sen z powiek pewnemu mieszkańcowi Warszawy.
Pan Michał nie spodziewał się, że zwykłe zakupy w sieci doprowadzą go na komisariat. Jak opowiada w rozmowie z Onetem, pewnego dnia otrzymał oficjalne wezwanie na policję. – Zostałem wezwany na komendę i uruchomiona została cała machina śledcza. Wszystko za sprawą... kart z Pokemonami, które mogły być podrobione – relacjonuje.
Zaskoczenie było tym większe, że nigdy wcześniej nie miał konfliktów z prawem. Dopiero na miejscu dowiedział się, że sprawa dotyczy zakupu kolekcjonerskich kart przedstawiających bohaterów z uniwersum Pokemon.
„Nic złego nie zrobiłem”. Prezent dla dzieci stał się dowodem w sprawie
Jak relacjonuje mężczyzna, przesłuchanie rozpoczęło się od standardowych formalności: podpisania dokumentów informujących o prawach i obowiązkach świadka oraz potencjalnych konsekwencjach prawnych. Następnie funkcjonariuszka poinformowała go, że chodzi o zakupy dokonane u konkretnego sprzedawcy na jednym z portali internetowych.
– Okazało się, że chodzi o zakup… kart z Pokemonami – mówi pan Michał.
Potwierdził, że nabył 145 kart. Otrzymał także gratisowo album do zestawu. Jak zaznacza, miał to być prezent dla jego dzieci. – Kupiłem po prostu te karty, które były w atrakcyjnej cenie. Pamiętam, że kosztowały 59,99 złotych – wspomina w rozmowie z dziennikarzami Onetu.
Policjantka zapytała, czy wiedział, że karty mogły być podrobione. Odpowiedź była jednoznaczna: nie miał takiej świadomości – podobnie jak jego dzieci.
Karty materiałem dowodowym? Tak, ale...
W trakcie rozmowy pojawił się problem zabezpieczenia kart jako potencjalnego materiału dowodowego. Pan Michał przyznał, że nie wie, czy w domu wciąż znajdują się te konkretne egzemplarze. – Mamy ich w domu chyba z 500 i dzieci chodzą z nimi do szkoły, więc pewnie ze sto razy powymieniały się już nimi z kolegami – tłumaczył.
Funkcjonariuszki miały wątpliwości, jak postąpić. Ostatecznie zdecydowano, że do czasu powołania rzeczoznawcy żadne karty nie zostaną zabezpieczone. – Trochę się uśmiałem w duchu, gdy zacząłem się zastanawiać, czy są w ogóle rzeczoznawcy od kart z Pokemonami – przyznaje mężczyzna.
Poproszono go jedynie, aby kart nie wyrzucał i przechowywał je w domu.
„Kuriozalne przesłuchanie nic nie wniosło”
Pan Michał nie ukrywa frustracji. Zwraca uwagę, że przy skali poważnych przestępstw w Polsce zaangażowanie policji w sprawę kart kolekcjonerskich wydaje mu się nieproporcjonalne do skali problemu.
– Uruchamiany jest cały ten tryb, jakbym naprawdę popełnił jakieś poważne przestępstwo – mówi.
Podkreśla, że przesłuchanie nie przyniosło żadnych nowych ustaleń. Policja nie zabezpieczyła kart, a on sam jedynie potwierdził transakcję, którą funkcjonariusze i tak wcześniej ustalili.
Śledztwo trwało osiem miesięcy. Policja wyjaśnia
Postępowanie prowadziła Komenda Powiatowa Policji w Starachowicach. Jak wyjaśnia aspirant Paweł Kusiak, oficer prasowy jednostki, sprawa dotyczyła podejrzenia wprowadzenia do obrotu towarów oznaczonych podrobionymi znakami towarowymi. – Komenda Powiatowa Policji w Starachowicach od 11 marca 2025 przeprowadziła postępowanie przygotowawcze w sprawie wprowadzenia za pośrednictwem sieci internetowej do obrotu towaru w postaci kart do gier oznaczonych podrobionymi znakami towarowymi – informuje dziennikarzy policjant.
Postępowanie prowadzone było w oparciu o artykuł 305 ustęp 1 Ustawy Prawo własności przemysłowej. Przesłuchano kilkanaście osób z różnych części kraju, które kupowały karty od tego samego sprzedawcy.
Po blisko ośmiu miesiącach śledztwo zostało umorzone, ponieważ „nie wynikło jednoznacznie, że doszło do popełnienia przestępstwa”.
Nikt nie został zatrzymany, nikomu nie przedstawiono zarzutów, a podczas przeszukań nie zabezpieczono kart powiązanych bezpośrednio z postępowaniem. Policja zastrzega jednak, że sprawa może zostać wznowiona, jeśli pojawią się nowe okoliczności.
Jak rozpoznać fałszywe karty Pokemon?
Choć producent kart nie odpowiedział na pytania redakcji, w sieci można znaleźć wskazówki pozwalające odróżnić oryginały od podróbek. Kolekcjonerscy eksperci zwracają uwagę, że bardzo tanie saszetki sprzedawane na bazarach, w sklepikach szkolnych czy na platformach sprzedażowych w niemal stu procentach okazują się podrobione.
W przypadku kart holograficznych warto zwrócić uwagę na intensywność barw, jednolity typ czcionki, nieregularny efekt holograficzny, charakterystyczną strukturę powierzchni czy zgodność daty wydania z oficjalną wersją karty.
Czytaj też:
Ponad 9 tys. „Labubu” w busie. Służby mocno się zdziwiłyCzytaj też:
Fałszywe e-Dowody za 20 zł. Oszuści sprzedają je nieletnim na potęgę




English (US) ·
Polish (PL) ·