Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
- Zdaniem ekspertki osoby nieodłączone w pełni od swoich rodziców nie są najlepszymi partnerami
- Będąc "synkami mamusi" lub "córeczkami tatusia" tkwią w zagmatwanych relacjach — z rodzicem, ale też osobą, z którą budują nową rodzinę
- "Chcąc tworzyć dojrzały związek, trzeba być w stanie ten związek chronić i umieć zdystansować się od innych – również od swoich rodziców. I to bez względu na ich nawet najlepsze intencje" — mówi specjalistka
- Zrób TEST i sprawdź, czy dobrze dbasz o zdrowie
- Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onet
Synek mamusi i córeczka tatusia
Odłączenie się dziecka może być przez rodzinę postrzegane w kategoriach zagrożenia, niemniej ma fundamentalne znaczenie dla naszego życia i jakości naszych relacji. Osoby nieodłączone w pełni od swoich rodziców nie są najlepszymi partnerami/partnerkami. Są "synkami mamusi" albo "córeczkami tatusia", którzy często przez całe życie nie są w stanie uwolnić się z zagmatwanej relacji z rodzicem przeciwnej płci i którzy przez to nie potrafią zaangażować się w związek z partnerem/partnerką.
Gdy między synową a teściową dochodzi do napięć, "synek mamusi" staje bezradny między nimi, nie zajmując żadnego stanowiska, a jeśli już, to staje po stronie matki, która w jego oczach nie popełnia błędów. "Córeczka tatusia" stale porównuje swojego męża z ojcem, jej wielkim bohaterem, który w prezencie ślubnym kupił im dom i który, dysponując własnym kluczem, gdy ma na to ochotę, bez zapowiadania się przychodzi do niego i wychodzi. A kiedy jej mąż zwraca jej na to uwagę, staje murem za swoim ojcem, twierdząc, że niczego przed nim nie ukrywa i że za każdym razem jest mile widziany.
Gdy granice pokoleniowe są rozmiękczone, rozmyte albo nie ma ich wcale, związki partnerskie dzieci nie w pełni uwolnionych są niestabilne i podatne na wstrząsy. Gdy nie nastąpiło do końca odłączenie od rodzica tej samej płci lub gdy dziecko łączą z rodzicami zbyt silne więzy lojalności, problemy to tylko kwestia czasu. Partnerzy/partnerki takich nieoddzielonych dzieci nie są dla nich na pierwszym miejscu, ale rywalizują ze swoimi teściami. To prowadzi do napięć, a nierzadko do odrzucenia na linii teściowie–zięć/synowa.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo"Nie jesteś po mojej stronie"
Niedokończone oddzielenie się może również rzutować negatywnie na kolejne pokolenie – próby zjednywania sobie wnuków przez dziadków prowadzą często do dalszych konfliktów z synowymi lub zięciami.
Weźmy za przykład Karla, który do dziś ma bardzo zażyłe relacje ze swoją matką Renate. Codziennie rozmawia z nią przez telefon, to ona jest jego najbardziej zaufaną powierniczką. Wprawdzie jego żona Elena lubi teściową, uważa ją jednak za skrycie agresywną i często skarży się Karlowi, że są w związku we troje. Gdy rodzi się im dziecko, Renate, nie zwlekając, chce dwa razy w tygodniu zajmować się wnukiem Oskarem. Początkowo Elenie odpowiada ten układ, dopóki pewnego dnia nie stwierdza, że teściowa nie przestrzega żadnego z ustaleń: karmi Oskara produktami, których on nie toleruje, i wywraca do góry nogami jego rytm snu i czuwania.
Gdy mimo rozmowy w cztery oczy Renate pozostaje nieprzejednana, Elena prosi męża, aby ją wsparł i postawił matce jasne granice. Karl się waha, dochodzi do pierwszych gwałtownych sprzeczek. "Nie jesteś po mojej stronie, nawet twój syn cię nie obchodzi" – wyrzuca Elena mężowi. "Dostaje wysypki od orzechów, a twoja matka mówi, że nie wierzy w alergie i daje mu jednego orzecha za drugim. To jest niebezpieczne!".
- Znany już i stosowany w astmie lek może być przełomem dla osób zmagających się z alergią pokarmową, m.in. na orzeszki ziemne, mleko i jajka. Przeczytaj więcej.
"Robisz z igły widły" – twierdzi Karl. Ślepo wierzy swojej matce i krytykę Eleny uważa za przesadzoną. "Moja matka była supermamą" – broni Renate. "Wie, co robi, ze mną przecież świetnie sobie poradziła". Nie bierze na poważnie obaw Eleny, zamiast tego zaczyna kwestionować przedyskutowane wcześniej metody wychowawcze, nie przyjmując do wiadomości nawet wysypki na skórze syna. Można odnieść wrażenie, że jego matka jest nietykalna i nie podlega krytyce. Elena, którą już od dłuższego czasu męczy – zbyt duży jej zdaniem – wpływ teściowej, po raz pierwszy czuje lęk przed utratą męża.
"Gdybyś musiał wybierać, zawsze stanąłbyś po stronie matki" – mówi mu smutno któregoś wieczora po kolejnej kłótni. "Gdybyś mnie kochała, nigdy nie przyszłoby ci do głowy stawiać mnie przed wyborem między matką a tobą" – odpowiada Karl, który jednocześnie ma rację i się myli.
Oczywiście nie powinno się stawiać go przed koniecznością wyboru między matką a żoną, ale dopóki nie zajmie jednoznacznego stanowiska i nie postawi na pierwszym miejscu więzi z żoną i dzieckiem i nie będzie jej chronić, nie sprosta swojej odpowiedzialności jako dorosły mężczyzna, jako ojciec i syn. Jego zadaniem jest wspólnie z żoną stworzyć stabilne ramy dla ich związku i nowo założonej rodziny oraz ustalić wspólne zasady, które mogą być zupełnie różne od tych panujących wcześniej w rodzinach ich pochodzenia. Zasady te powinien jasno zakomunikować na zewnątrz i egzekwować je, nawet jeśli jego matka się z tym nie zgadza. Wprawdzie dziadkowie mogą być dla swoich wnuków ważnymi osobami znaczącymi i przez to ogromnie wspierać swoje dzieci, jednak zasady dotyczące wychowywania i opieki nad dzieckiem ustalają nie dziadkowie, lecz rodzice.
I nawet jeśli Renate była kiedyś wspaniałą matką, jako babcia nie ma takich samych praw jak matka Oskara. Karl jest jednak do tego stopnia nieodłączony od swojej matki, że nie pozwala sobie na dostrzeżenie jej niewłaściwego zachowania, nie mówiąc o jego krytyce. Pozwoli raczej na kryzys w związku z żoną, niż zaryzykuje konflikt z matką.
Dopiero gdy trzyletni Oskar w wyniku wstrząsu anafilaktycznego trafia do szpitala, gdyż wbrew wielokrotnym napomnieniom Eleny Renate dawała mu orzechy, Karl gwałtownie budzi się z lojalnościowego letargu. Uświadamia sobie, że odpowiedzialność za syna jest ważniejsza niż potrzeba chronienia swojej matki. Po raz pierwszy w życiu przeprowadza z nią krytyczną rozmowę, podczas której wskazuje jej wyraźne granice, stawiając tym samym dobro syna ponad dobro swojej matki.
"Byłeś zawsze najważniejszy w moim życiu i myślałam, że ja też jestem dla ciebie najważniejsza" – mówi zbita z tropu Renate na koniec rozmowy. W pierwszej chwili Karl nie wie, jak powinien zareagować. Gniew i poczucie winy mieszają się z obawą o syna. Nie jest jeszcze w stanie wystąpić przeciwko matce, ale czuje, że coś się w nim zmieniło: strach przed utratą syna unaocznił mu, że Oskar, obok żony Eleny, jest najważniejszą osobą w jego życiu. Karl kocha swoją matkę, lecz zrozumiał, że jako ojciec musi nie tylko kochać, ale i chronić swojego syna. W razie wątpliwości nawet przed jego własną babcią.
Partnerów wybieramy według "rodzicielskiego" wzorca
Nie każda nieoddzielona osoba jest w stanie uzmysłowić to sobie przed decyzją jej partnera/partnerki o rozstaniu czy zagrożeniem relacji ze swoim dzieckiem. Chcąc tworzyć dojrzały związek, trzeba być w stanie ten związek chronić i umieć zdystansować się od innych – również od swoich rodziców. I to bez względu na ich nawet najlepsze intencje.
Im bardziej jesteśmy nieodłączeni, tym mocniej komplikuje się też nasz wybór partnera – albo nie wybieramy nikogo i pozostajemy singlami, albo nieświadomie dokonujemy niefortunnych wyborów: by nie być zmuszonymi do "opuszczenia" rodziców, zakochujemy się celowo w mężatkach lub żonatych albo wdajemy w jeden niesatysfakcjonujący romans za drugim. Albo wybieramy doskonałego zięcia lub perfekcyjną synową, a więc partnera/partnerkę, którzy lepiej pasują do naszej rodziny niż do nas samych.
Ale nie oszukujmy się: nawet na tych, których relacjom z rodzicami daleko do symbiozy, rodzice w znacznym stopniu wywierają wpływ zarówno w kwestii wyboru partnera, jak i prowadzenia związku. Partnerów wybieramy bowiem według wzorca, jakim są nasi rodzice. Wybieramy partnerów, kierując się naszą zdolnością do tworzenia związków, która kształtowała się zasadniczo w dzieciństwie, w interakcjach z naszymi rodzicami; wybieramy ich, kierując się naszymi niezaspokojonymi tęsknotami. W związkach często odgrywamy nasze dramaty z dzieciństwa – wcześniejsze odrzucenia, zranienia, przeżywamy po raz kolejny z partnerem/partnerką nieprzepracowane konflikty, przypisujemy partnerowi/partnerce role rodziców, podczas gdy my znów walczymy, by być przez nich dostrzeżonymi, wysłuchanymi i kochanymi.
Im mniej jesteśmy świadomi tych reinscenizacji i odwrócenia ról, tym częściej i gwałtowniej do nich dochodzi – do wyczerpującego i bezcelowego boksowania się z cieniami, podczas którego wspomnienie rodziców przesłania nam naszych partnerów/partnerki.
Nawet jeśli rodzice niejako z automatu kształtują naszą zdolność do wchodzenia w związki, umiejętność komunikacji, wpływają na nasz wybór partnera i nasze z nim relacje, nie oznacza to, że wszystko jest już z góry określone. Nasze relacje, a tym samym całe nasze życie możemy w dowolnej chwili przestawić na nowe tory. Oddzielenie się oznacza odnalezienie własnej drogi – niezależnie od tego, czy rodzice ją aprobują, czy nie.
- Jak poznać, że rodzina jest zdrowa? Terapeutka mówi wprost: jest sześć sygnałów
Naturalnie, jest o wiele łatwiej, gdy rodzice wspierają nas w naszym oddzieleniu się. Czy więc powinni co do zasady przyklaskiwać swoim dzieciom, nawet jeśli są przekonani, że te popełniają błąd? Absolutnie nie. Od dzieci na drodze do odłączenia się należy wymagać, aby wysłuchały odmiennej opinii rodziców, tak jak rodziców należy uświadomić, że ich zdanie zasadniczo przestało być dla dzieci decydujące.
Słabnący wpływ na nas może ranić czy też irytować naszych rodziców, a postępująca autonomia dzieci prowokować u nich pytania o sens i wyzwalać lęk przed stratą, zasmucać ich. Ale udane, zdrowe odłączenie się dzieci to dla rodziców również czytelny dowód, że sprostali swojej odpowiedzialności: towarzyszyli dzieciom na ich drodze do samodzielności i autonomii. Byli dla nich wystarczająco dobrymi rodzicami.
Więcej przeczytasz w książce Sandry Konrad "Co powie mama? Jak się uniezależnić i uzdrowić relacje z rodzicami", wydanej nakładem Wydawnictwa Znak.
"Co powie mama? Jak się uniezależnić i uzdrowić relacje z rodzicami" — okładkaWydawnictwo Znak