Jestem polonistką i nie mogę patrzeć na nazwę konwencji PiS. Język polski płacze

3 dni temu 11
konwencja PiS w Katowicach
Nazwa konwencji PiS to językowy dramat Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl // grafika: naTemat

Prawo i Sprawiedliwość organizuje w Katowicach swoją konwencję programową pod hasłem "Myśląc Polska". Naprawdę nie jestem językową purystką, ale przyznaję – gdy widzę ten slogan, zaciskam zęby. Bo choć w politycznym marketingu liczy się chwytliwość, język polski ma swoje granice wytrzymałości.

Daj napiwek autorowi

Prawo i Sprawiedliwość zorganizowało swoją dwudniową konwencję programową w Katowicach z wielką pompą (data raczej nie jest przypadkowa – w tym samym czasie odbywa się konwencja PO, na której Platforma Obywatelska ogłosiła zmianę nazwy). Program wydarzenia jest wypchany wystąpieniami i debatami, tyle że nazwa wielkiego show PiS, "Myśląc Polska", jest... absolutnie nietrafiona. Chwytliwa? Owszem. Poprawna językowo? Absolutnie nie.

"Myśląc Polska"?! Nazwa konwencji PiS w Katowicach

Nie trzeba być polonistą, żeby zauważyć, że "Myśląc Polska" to konstrukcja niepoprawna gramatycznie. Mamy tu imiesłów przysłówkowy współczesny ("myśląc"), który wymaga dopełnienia – nie może stać obok rzeczownika w mianowniku bez przyimka. Poprawne byłoby więc "Myśląc o Polsce", ewentualnie prostsze, choć mniej chwytliwe "Myślimy o Polsce". W obecnej formie brzmi to tak, jakby ktoś urwał zdanie w połowie albo zestawił ze sobą dwa przypadkowe słowa.

logo

Fot. Screenshot z https://pis.org.pl/

Oczywiście, można tłumaczyć, że to zabieg stylistyczny. Że slogan ma być prosty, emocjonalny i od razu wpadać w ucho. Ale mimo wszystko trudno przejść obojętnie obok frazy, która językowo zwyczajnie zgrzyta. To trochę tak, jakby ktoś wypuścił billboard z napisem "Patrząc przyszłość" i próbował nas przekonać, że to językowa wolność.

Paradoksalnie, jeden mały znak interpunkcyjny mógłby tu wszystko uratować. Gdyby hasło brzmiało "Myśląc: Polska" – a zauważyłam, że niektórzy komentatorzy i dziennikarze, wyraźnie zdezorientowani nazwą konwencji, właśnie w ten sposób je zapisują – nabrałoby sensu i głębi.

Dwukropek działałby jak pauza myślowa – podkreślałby, że "Polska" jest odpowiedzią, przedmiotem refleksji. Wtedy całość brzmiałaby jak świadomy manifest, a nie jak błąd w ćwiczeniu z imiesłowów.

Naprawdę, można wymyślić hasło, które jest i zgrabne, i poprawne. Język polski to nie tylko narzędzie propagandy czy reklamy, ale to także część naszej kultury. A jeśli mówimy, że myślimy o Polsce, to dbajmy też o jej język. Nic tak nie psuje przekazu jak slogan, po którym chce się parsknąć śmiechem, zamiast się nad nim zamyślić.

Przeczytaj źródło