Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
PRL był magicznym okresem w historii powojennej Polski. Ludzie dosłownie potrafili wyczarować coś z niczego. Bo jak zrobić porządną imprezę, gdy sklepowe półki świecą pustkami? Polak potrafi. Odpowiedni klimat i towarzystwo sprawiały, że nawet najprostsze dania wydawały się kulinarnymi arcydziełami. Kanapka ze smalcem, do tego sałatka jarzynowa i legendarne już "koreczki".
W sklepach jednak królował głównie ocet i jabłka, a panie domu robiły dosłownie wszystko, aby przyjąć gości. Stały w kolejkach, wymieniały się kartkami na żywność i wyruszały bladym świtem na wieś, aby upolować kiełbasę i jajka. Jak bawiono się w czasie PRL-u? Co królowało na Polskich stołach?
Królowa jest tylko jedna
Mowa oczywiście o sałatce jarzynowej, zwanej też sałatką warzywną. Danie stało się popularne w czasie 20-lecia międzywojennego i tak naprawdę nigdy tej popularności nie straciło. Ziemniaki, marchewka, seler, pietruszka, ogórek kiszony i groszek konserwowy zanurzone w majonezie do tej pory są podstawą Świąt Bożego Narodzenia. Do sałatki jarzynowej wrzucano też szynkę i jajka, jeżeli udało się je dostać. Jabłek w PRL-u nigdy nie brakowało, więc również pojawiały się w sałatce warzywnej.
Koreczki były wprost obowiązkowym elementem każdej imprezy. Wbijano na wykałaczkę ser, wędlinę, ogórki i grzybki. Dzisiejsza ich forma nie uległa zmianie. Koreczki były dobrym urozmaiceniem jako zakąska do spożywanego w pokaźnych ilościach alkoholu.
ZOBACZ: Planujesz urlop za granicą? Ten dokument może uratować zdrowie
Z czasem jednak pojawiły się tzw. tartinki, czyli malutkie kanapki z różnymi pastami i koreczki straciły odrobinę na popularności. Pasta jajeczna była najsłynniejszym dodatkiem do tartinek. Do jej stworzenia wystarczyły jajka na twardo, majonez i szczypiorek.
Panierowana mortadela wzbudza w ludziach mieszane uczucia. Jedni wspominają ją z sentymentem, inni natomiast z obrzydzeniem. Wędlina z prawdziwego zdarzenia była naprawdę trudno dostępna, więc sięgano po zamienniki. Mortadela teoretycznie jest zrobiona ze słoniny i mięsa mielonego. W rzeczywistości jednak ciężko powiedzieć, co się do niej wrzuca, w PRL-u nikt nie sprawdzał składu produktów. Mimo tego, obtoczona w panierce może być naprawdę smaczna.
Flaczki, tatar wołowy i blok czekoladowy
Jedno z podstawowych ciepłych dań PRL-u to prosta i łatwa w przygotowaniu zupa na bazie flaków z kurczaka, które stosunkowo łatwo było zdobyć. Flaki zanurzano w bulionie rosołowym i po prostu czekano, aż przestaną wydzielać intensywny aromat.
Żółtko, cebula i mięso mielone tworzyły befsztyk tatarski, bez którego żadna porządna impreza nie mogła się odbyć. Oczywiście z przyprawą Maggi, elegancko maskującą nie do końca apetyczny smak tego wynalazku.
ZOBACZ: Seniorzy powinni to pić przed snem. Szklanka dziennie ratuje jelita i mózg
Prawdziwym rarytasem był jednak blok czekoladowy. Idealnie komponował się z kawą, nawet tą zbożową. Masło, mleko w proszku, cukier, kakao, herbatniki i bakalie - lista składników nie była zbyt długa, ale jednak swoje trzeba było odstać w kolejkach.
red. / polsatnews.pl